niedziela, 6 grudnia 2015

Przedświątecznie

Wszystko składa się w całość:)
W trzecim roku malowania wszystkiego na biało, ja i Ukochany jednogłośnie stwierdzamy, że biały jest jedynym kolorem i basta!
Szafa przechodziła ewolucje. Najpierw miała zostać zwyczajnie drewniana
i cieszyć oczy ciepłem drewna. Szybko to się jednak zmieniło- będzie oliwkowa, przecierana, woskowana.
Po kilku godzinach zieloności wpadła pod wałek z białym kolorem i tak zostało. Biało-szara, nie nudzi się, zyskała na elegancji i z 80 zł ceny zakupu zrobiło się 1000 zł. O! Biały to jest biały.
Po raz kolejny namawiam- nie bójcie się tego koloru. Wszystko złoży się w całość pod warunkiem konsekwencji w malowaniu.





Święta w tym roku przyjmą barwę biało - czerwoną. Może choinka też zrobi się biała, zaśnieżona? Zastanawiam się nad sensem takowej. Sztuczna - absolutnie! Z kolei zieloną, żywą obsypywać śniegiem? Próbowałyście czegoś takiego w ogrzewanych domach? Zastanawiam się, czy taki śnieg nie spływa?
Chciałabym się wam pochwalić cudownymi dziećmi, jakie przychodzą na moje zajęcia. W rytm świątecznej, swingującej muzyki z lat 50-tych tworzymy kartki świąteczne.
Na początku siadają i (w zależności od wieku) miny mają lekko znudzone lub oczekujące.:) Panny nastoletnie są znudzone, młodsze dzieciaki to drugie:) Objaśniam i instruuję i zabawa się zaczyna.
Nucimy, tniemy, kleimy, świetnie się bawimy:) Najpiękniej wspominam dzieci ośmioletnie stojące w kolejce to brokatu:) Wyglądały mniej więcej tak:


Nie ma nic cenniejszego jak rozwijać umysły dzieci. Ze znudzonych w zachwycone i jednogłośnie twierdzące, że one tu jeszcze wrócą:) Cieszę się niesamowicie!


 


A ośmiolatki jak potrafią tworzyć?! Dzieci są bardzo, bardzo zdolne tylko czasem narzędzi do tworzenia im brakuje:)




A największą nagrodą jest uśmiech dziecka i życzenia wesołych świąt, bo szczęśliwie takie klimaty udaje nam się osiągnąć:) To nic, że to dopiero początek grudnia:) Święta ma się w sercu!
Kolejny tydzień to nowe grupy, a ja cieszę się jak dziecko!
Mam nadzieję, że pojawię się niebawem z nową szafą i zwlekać nie będę:)
Znowu będzie na biało z akcentem wianków świątecznych:)
Kochane dziewczyny z Międzyblogowego Kącika Czytelniczego:) Wysyłacie powolutku swoje paczki?
Serdeczności
Polinka

wtorek, 24 listopada 2015

Międzyblogowy Kącik Czytelniczy czas zakończyć

Czas, czas, czas. Nadchodzi świąteczny czas wielkimi krokami.
Pod ostatnim postem wpisywałyście się, moje miłe, informując o ilości przeczytanych książek w Międzyblogowym Kąciku Czytelniczym.
Dziękuję Wam za udział w akcji, za wszystkie przeczytane i rozreklamowane książki.
Ja osobiście przeczytałam ich 14 choć nie o wszystkich zdążyłam napisać. Czas, czas, czas. W naszym życiu czas gra główną rolę niestety.
Po naszych rocznych zmaganiach z lekturą dla duszy mamy sukces. Szczególnie chciałabym pogratulować Bozenas, która przeczytała 40 sztuk i nadal czyta. Sądzę, że otrzymałaś złoty medal:)
Wszystkie starałyśmy się czytać, robić coś dla siebie, rozwijać się.
I wszystkim nam się to udało - nie ważne ile pozycji zdążyłyśmy przeczytać. Znalazłyśmy czas i chęć na czytanie a to wielka sprawa.
Kończymy dziś Międzyblogowy Kącik Czytelniczy.





Pozostało najprzyjemniejsze, czyli wylosowanie par do świątecznej przesyłki. Mam nadzieję, że pamiętacie naszą obietnicę przesłania sobie prezentów od serca?
Pod ostatnim postem podpisało się 16 zatwardziałych czytelniczek. Zdaję sobie sprawę, że piszę niezbyt często więc coś mogło umknąć. Jeśli ktoś się nie zapisał a chciałby paczkę wysłać i dosłać to nic straconego. Dopiszcie się szybko pod tym postem a ja pomodlę się o parzystość:)
Tak więc, ten i tego, pary zostały wylosowane przez Marysię Wiktora, czyli syna mojego rodzonego:)

Bozenas- Mysia
Agaciol - Kasia Ju
Apaczowa- Katarzyna Kosiak

Avrea- Iwona
Dessideria Life- Lula

Home by Dora- Paulina Labus
Cela D- My shabby my dream
Gabi- Magdalena Beck

Dziewczyny! Tak wyszło losowanie. Magdalena B. zgłosiła się z chęcią gdyby zabrakło pary a jej właśnie zabrakło dla Gabi. Czy zgadzacie się na przesyłki międzynarodowe? Może Madziu będziesz w Polsce na święta? Dajcie szybko znać.
Adresiki wymieniamy między sobą prywatnie, pomogę, jeśli nastąpią jakiekolwiek problemy. Osoby kopiowane są bez linków ale jakby co wszystkie odnośniki znajdują się pod ostatnim postem.
Pamiętajcie, proszę, aby to były prezenty od serca. Dokładnie tak, jak sobie obiecałyśmy. Przyjaciółka wysyła przyjaciółce nagrodę za roczne zmagania z akcentem świątecznym. Dajmy sobie trochę blogowego uczucia:)
Proszę również, aby łączna wartość prezentów nie przekraczała 50 zł bez kosztów przesyłki ok? Wiadomo, jak jest w kraju a to nie powinno rujnować budżetu:)
Rękodzieło mile widziane bo zdolne jesteśmy bardzo:)
I jeszcze jedno. Święta idą ale może powkładajmy trochę mniej pierniczków i herbatek cynamonowych na rzecz prezentów dla nas samych? Dobrze mieć pamiątkę wielkiego zrywu blogowego:)
Mam nadzieję, że się wszystkie zgadzacie z moim słowami i będziemy się dobrze bawić.
W razie uwag, piszcie proszę oraz zgłaszajcie się, jeśli ktoś nie zdążył.
Termin na dostarczenie paczki do adresata ustalmy na 20 grudnia dobrze?
Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo dziękuję za udział w akcji.
Jesteście wielkie!
Tymczasem
Polinka



niedziela, 15 listopada 2015

Zapełnianie zimowe

Weekend upłynął mi na szaleńczej jeździe pomiędzy miastami.
Wynik? 320 kilometrów, trzy targi staroci, wydane 50 złotych polskich...Coś poszło nie tak:)
Czy problemem jest przepełnienie mojego domu czy targi stają się drogie
i niekoniecznie pełne cudowności? Czy to bzik na punkcie zakupów za niewielką kasę?
Ogarnia mnie siedzenie w domu:) Szaleńczo rozglądam się za nowymi meblami, dywanami i mam pierwsze efekty:)
Jak to czasem można coś całkiem zgrabnego trafić z likwidowanych domów:) Szafa na przykład, cudny eklektyk za kilkadziesiąt złotych, wiejski stół za dwie dychy:) Cieszą mnie takie zakupy!
Z wiejskiego stołu, po dodaniu kilku ozdób, wyszło biureczko dla Młodocianej. Zastąpiło mebel popularnej marki na I, która okazała się być niezbyt trwała. To zapewne posłuży, ile będzie trzeba:)






Szafa "się" remontuje. Miałam co prawda obiecane wprowadzenie jej do domu
w weekend, ale nie wyszło. Szpachlówka niskiej jakości ( odradzam Vidaron) schnie od kilku dni, miękka jak diabli, doszlifować nie było jak. Cieszyłam się, że zdjęć kilka zrobię w nowych aranżacjach i klapa. Wiem, bardzo rzadko piszę posty i wierzcie mi, że się staram, ale życie płata figle. Po pracy codziennie mam ciemno, przed pracą zdecydowanie brak mi motywacji.
I choć myślę, planuję, spędzam dużo czasu na poszukiwaniach to...mało mnie jest. Przykro mi bardzo, że nie mogę przysiąść z wami do dekoracji świątecznych. A jak patrzę na wasze bombki ( bywam u was) to żal mnie ściska i smutek ogarnia bo...nie wiem, jak w tym roku będzie. Chyba zwieszę pociski na choince bo zamiast z rękodziełem więcej mam do czynienia z żołnierzem i mundurem:)
I choć bardzo lubię swoją pracę, realizuję się, to brak mi na co dzień wnętrz i pięknych przedmiotów.
Staram się to zmienić, jak ostatnio organizując zajęcia dla dzieci.


Zdj. Łukasz Wojtczak

Dla wyjaśnienia - są to patriotyczne maki na cześć odzyskanej niepodległości.
A jutro znów poniedziałek...na szczęście w ładnych okolicznościach przyrody:)



Za kilka dni kończymy Międzyblogowy Kącik Czytelniczy. Pamiętacie, że obiecałyśmy sobie prezenty świąteczne? Czas na losowanie par więc możecie zapisywać się pod postem. Koniecznie podajcie ilość przeczytanych książek:)
Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania
Tymczasem
Polinka

niedziela, 1 listopada 2015

Zatrzymać się

Pierwszy listopada...jak co roku odwiedzamy groby swoich bliskich, wspominamy.
Ludzie pozostają przy życiu dopóki są w sercach innych... Pierwszy listopada w tym roku przybrał dla mnie nowe oblicze, po części z racji obowiązków zawodowych, po drugie z pasji.
Mieszkam w ciekawym miejscu jeśli chodzi o wydarzenia historyczne, naznaczonym wojnami i tragedią ludzką. To rejon walk nad Bzurą czyli początku drugiej wojny światowej oraz pierwszych ataków gazowych
w roku 1915. 
Tu, niedaleko mnie, przebiegała linia frontu I Wojny Światowej.
Pod Bolimowem w powiecie sochaczewskim, 31 stycznia 1915 roku armia niemiecka po raz pierwszy użyła broni chemicznej.Ze względu jednak na niską temperaturę powietrza (-21 °C) gaz ten nie parował, w związku z czym atak okazał się nieskuteczny. Niespełna pół roku później, 31 maja 1915, miał miejsce największy na wschodnim froncie atak gazowy. Wojska niemieckie, między Bolimowem a Sochaczewem, użyły przeciwko armii rosyjskiej 264 ton ciekłego chloru wypuszczonego z 12 tysięcy butli rozmieszczonych przed linią okopów rosyjskich. Ilość ta ponad dwukrotnie przewyższała ilość gazu użytą podczas ataku gazowego przeprowadzonego w kwietniu 1915 pod Ypres. W ciągu kilkunastu minut zginęło kilka tysięcy osób (dokładna liczba jest nie do ustalenia). Wielu zmarło w szpitalach wskutek zatrucia gazem. Łącznie niemiecki atak gazowy pozbawił życia blisko 11 tysięcy ludzi.

Żyję wśród tych mogił w pewnym sensie a od jakiegoś czasu historia rejonu stała się moim konikiem.
Czytam, odwiedzam, przekazuję dzieciom.
Cmentarz z 1915 roku mam dosłownie za lasem.
Miejscowi nie przyznają się do tego miejsca, gmina nie dba, bo on niemiecki.Tak, Polski wtedy nie było, dopiero walczyliśmy o niepodległość. Wśród tych "niemców" wielu nosiło nazwiska polskie...
W czasie I Wojny Światowej zmuszeni zostali do służby w szeregach zaborczych armii i bratobójczej walki. Podczas wielomiesięcznych walk żołnierze obu stron walczących nad Bzurą i Rawką wychodząc z okopów po wodę krzyczeli po polsku, żeby do nich nie strzelać. Kronikarz tamtych czasów tak opisywał Boże Narodzenie w 1914 roku w okopach nad Bzurą i Rawką: "O Gwiazdka! (...) Bóg się rodzi! Przełamali się struclą białą polskie wojaki, wzięli się do śledzia, zakąsili razowym chlebem, potem podzielono pierniki i orzechy, dopiero potem Piotrek Sadzon, (...) zanucił wzruszony:
- Bóg się rodzi...
I o dziwo! Po chwili od okopów wrażych chór silnych głosów
podchwycił słowa pieśni i oba okopy rozbrzmiewały pieśnią prastarą...
- A słowo ciałem się stało
 i mieszkało między nami!" 


Jak widzicie, ten cmentarz tylko teoretycznie jest niemiecki.
W tym roku postanowiłam go posprzątać razem z kolegami z pracy
i nauczycielem historii z pobliskiego gimnazjum. Duch w narodzie nie ginie, młodzież bardzo chętnie się przyłączyła.
Trochę zdjęć archiwalnych oraz współczesne.


Na przełomie XIX i XX wieku w moje wsi działała cukrownia zatrudniająca prawie wszystkich okolicznych mieszkańców. Prężnie działający zakład stał się w czasie I wojny światowej lazaretem. Wielu rannych w czasie ataku gazowego (zmienił się wiatr i Niemcy zaatakowali samych siebie) zostało przewiezionych właśnie do cukrowni. Na zdjęciu archiwalnym pokazanym wyżej widać komin tej cukrowni, na pierwszym planie cmentarz. I choć ta historia to nie jest historia mojej rodziny, cieszę się, że mogę posiadać taką wiedzę. W budynkach, które nie zostały zburzone do dziś mieszkają ludzie,
w części jest skład węgla.
Po właścicielu cukrowni pozostał pomnik, który odwiedzam czasem. Zygmunt Lubiński h. Wieniawa. Polski szlachcic, potomek sejmu wielkiego. Barwna postać pozostająca w pamięci wielu mieszkańców.




Dlaczego ja to wszystko piszę? Bo ludzie żyją dopóki pozostają w sercach innych. Zachęcam do odwiedzenia grobów żołnierzy, zapalenia symbolicznego światła pamięci. Jesteśmy im to winni.


Dzisiejszy post bardzo różni się od dotychczasowych, wiem o tym. Zawsze jednak wychodziłam z założenia, że należy pisać o tym, co nas aktualnie zajmuje. Są wszakże wnętrza i zewnętrza...


Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wysłuchanie
Tymczasem
Polinka


poniedziałek, 19 października 2015

Tydzień z życia pracującej matki

Dzień jak co dzień!
Budzik dzwoni 7:10- jeszcze moment, jeszcze chwileczkę, leżę do 7:20.
Wstać jednak trzeba, pogonić towarzystwo- mamo, nie idę dzisiaj do szkoły, chce mi się spać...
Idziesz, idziesz- wstawaj. W dziesięć minut ogarniam się, potem dobudzam Młodego, który zaczyna się złościć na myśl o rozstaniu ze snem. Wstaje naburmuszony, Młoda szuka gumki do włosów, Ukochany kręci się po łazience. Zbiegam do kuchni, kanapki, kawa, kot domaga się puszki głośno miaucząc
i ocierając się o nogi. Już, już...woda dochodzi.
Za chwilę dzieci wychodzą do szkoły, pośpiesznie zakładając czapki. Na górę, makijaż, poprawić ciuchy, dopić kawę. Karta do samochodu, tylko bramę za mną zamknij, dobrze? Miłego dnia.
Jadę do pracy, na moście tradycyjnie korek ale to blisko, tuż za mostem. 8:50- dyrektor patrzy na zegarek, jak zawsze, jestem przed czasem.
Godzina 16 żegnam się ze współpracownikami, odjeżdżam.
Szczęście mam wielkie, bo do pracy nie jest daleko, korków i zatorów większych brak. Rodzina czeka już w domu a ja zazwyczaj wjeżdżam na podjazd o 16:12. Zawsze co do minuty, co rozbawia nas straszliwie.
Szybki obiad, zupę dodatkowo na jutro wstawić, aby Młody miał przed treningiem.
I mamy czas dla siebie. Siedzimy, rozmawiamy, odpytujemy z lekcji. Uwielbiam ten czas:)
Tak mija mi cały tydzień, przeplatany zajęciami dodatkowymi.
Piątek po pracy to czas euforii. Już jest luz, śpieszyć się nie trzeba, myślę o sobotnim poranku z jajecznicą na wiejskiej kiełbasie i szczypiorku nieśpiesznie zjadanej w szlafrokach. To czas dla rodziny, czas na wyjazd, spędzenie razem czasu. Wyspać się, wyleżeć przytulając w łóżku, nabrać sił przed poniedziałkiem, kiedy znów się zacznie:)
I każdego dnia się cieszę, że pracę mamy, zdrowi jesteśmy, dzieci rosną. To mało czy dużo? Nie wiem. Życie, dojrzałość często weryfikuje plany i marzenia wymyślone w szkolnych latach. Realia rozwiewają mrzonki o egzotycznych podróżach, pracy na wysokim stanowisku, dobrej pensji. Pewnego dnia zderzamy się ze ścianą własnych możliwości i pragnień i zaczynamy się cieszyć, że...jesteśmy zdrowi. Bo zdrowie jest najważniejsze, o czym słyszeliśmy na wszelkich imieninach ciotek. Bo jak wszystko jest w kraju jako-takie to chociaż tyle dobrze, że zdrowi jesteśmy:)

W tym czasie w domu...







I w ogrodzie...





Jak widać, szykujemy się na wojnę:) Bo zima na wsi to wielka niewiadoma. Opał musi być, czy ci się podoba, czy nie, więc robimy, co możemy:)
I nie zdążyłam opowiedzieć o wszystkim:)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze.
Damy radę!
Polinka

środa, 7 października 2015

Cudowne wykorzystanie...

czerwieni:)
Od dłuższego czasu to mój kolor ulubiony.
Ciepły, przytulny, kojarzący się z Bożym Narodzeniem ale również
z jesienią. Przynajmniej mnie się kojarzy z jesienią.
Kolorowe liście, mięsiste, szare pledy, wrzosy a do tego czerwony kubasek
z herbatą.
Czerwony to kolor wspaniale kontrastujący z jesienią:)
W najnowszym katalogu Green Gate znajdziecie prawdziwe czerwone smaczki.
  

  KLIK





Jestem zakochana w kolekcjach Vilma, Stephanie, Bianka&Lina:)
Te serduszka, czerwoności...nie mogło ich u mnie zabraknąć:)






Czyż nie są nastrojowe?:)
Owładnęło mną kompletne Green-Gatowe szaleństwo:)

Przed nami jesienna słota, zapowiadają nawet przymrozki. Ten czas spędzę popijając herbatę. Produkty Tafelgut dostępne są na polskim rynku już od dłuższego czasu, ja jednak dopiero teraz się skusiłam. Wiadomo-
cena i takie tam... Pudełeczko jednak chciałam z samej potrzeby "mienia" a że nie sprzedają pustych...wiecie, rozumiecie:)
Herbata mnie jednak zachwyciła!
Nie piłam jeszcze tak doskonałego naparu owocowego, raczej unikam ale nie tym razem. Absolutnie aromatyczna, wydajna, pięknie pachnie. Polecam gorąco- prawdziwy raj dla zmysłów:)


Widoczne na zdjęciach:
kubeczek- seria Haven Red
ściereczki- Haven Red i Alba Red
miseczka i talerzyk- Stephanie Red
przesiewacz- Vilma Red
a nawet kapturki na słoiki z przetworami można skompletować:) Jestem zauroczona:)
Wszystkie produkty marki Green Gate dostępne są w Ahojhome.



Przesyłam gorące pozdrowienia wszystkim zakochanym we wnętrzach:)
Tymczasem
Polinka

środa, 30 września 2015

Jesienne inspiracje

Witajcie!
Jak mnie nie ma to zazwyczaj oznacza, że jestem gdzie indziej:) W ostatnim czasie zajmowało mnie m.in. robienie zdjęć do nowego czasopisma internetowego i tak...
Zapraszam do obejrzenia  Przewodnika Jesiennych Inspiracji Home on the Hill.



Poza całym mnóstwem pięknych, nastrojowych zdjęć, znajdziecie w nim również migawki z mojego domu. Trochę opowieści o rodzinie, wspólnie spędzanym czasie i robieniu powideł czyli dokładnie to, co wciąga mnie jesienią:)
Mam nadzieję, że zainspiruje Was i wprawi w cudowny, jesienny klimat. Ja właśnie przeglądam strona po stronie, rozpływam się w suszonych hortensjach, owocach, dyniach. To jest właśnie ten czas. Kocyk, gorąca herbata i lektura magazynu:)
Dziękuję Oli za współpracę oraz Adzie z Ahojhome za jesienną kolekcję marki Green Gate.
Wszystkich oglądaczy gorąco pozdrawiam i macham serdecznie do was:)
Tymczasem
Polinka

poniedziałek, 21 września 2015

Rzeczy wielkie

Jak ten czas leci kochani...jak leci!
Jesień za pasem, jutro mgły zapowiadają.

Sobotni poranek, po tygodniu wypełnionym pracą i zajęciami dzieci to czas naszych spotkań przy śniadaniu, w szlafrokach, jajek na miękko i rozmów. Cieszymy się sobą, okazujemy uczucia...jesteśmy.
Rodzina to wartość najwyższa, rodzina zgrana i kochająca. Nie wyobrażam sobie, jak mogłoby jej nie być.
Do tego, jeśli niespodziewanie zaświeci słońce, prosto na stół ze śniadaniem, pozostaje uśmiechnąć się szeroko, podziękować opatrzności za dobra, które nam dała. Może powiecie, że przesadzam? Przesada jednak taka lepsza niż wieczny smutek i niezadowolenie. Bo cieszyć się trzeba z małych rzeczy- wtedy stają się wielkie i ważne.










W domu naszym nadchodząca pora roku rozgościła się na dobre. Wianki i wianuszki pojawiły się wszędzie, zmieniam je co chwilę. Królowe pomarańczowego koloru, jakże wdzięczne i smaczne dziś ozdobią kredens- jutro wpadną do zupy.




Niebawem więcej zdjęć jesiennych będzie razem ze wspólnym projektem...już niedługo:)
Dzisiejszy popołudniowy spacer przyniósł nam siatkę pysznych kań i cztery maślaki. Nie trzeba było daleko szukać, więc może w końcu grzyby będą? Czekam na ten moment cały rok.
Wspaniałej jesieni kochani!
Tymczasem
Polinka serdecznie was pozdrawiająca



środa, 9 września 2015

Któż nie kocha elegancji?

Tak, ja wiem...zniknęłam z tego świata na jakiś czas:)
Nie dało się połączyć tysiąca projektów, w których brałam udział, pracy zawodowej, szykowania przetworów. Na dodatek ja politykująca jestem z czym mi dobrze, ale czas zabiera...

Patrząc za okno myślę sobie, że zima idzie. Prawdopodobnie w naszym kraju zrobią się dwie pory roku, bo jak to inaczej nazwać? Po długotrwałych, nudnych jak na nasz klimat upałach czas napalić w piecu. Coś się jednak burzy we mnie bo z dnia na dzień przeskoczyłam z sandałów w budy jesienne. Wieczorem w koc się zawijam i myślę o płonącym kominku.
Nic to! Jesień to czas bliższy domowi. Siedzimy w nim, oddajemy się myśleniu i to najlepszy czas na zmiany we wnętrzach.
Skłaniam się do elegancji, luster odbijających światło świec, polerowanych platerów.
To bardzo miłe sprawić sobie kiedyś prezent- taki od serca.







Dla mnie wyśnione marzenie które, mam nadzieję, kiedyś zrealizuję. Może nie pałac ale przytulna sypialnia jest możliwa. Wnętrze pełne światła, bieli i złamanego beżu, wspaniałych luster i kryształów...to możliwe.

Zerknijcie na propozycje sklepu Design de Vivre - to jest właśnie ten styl.







Warto zacząć od drobiazgu np świecznika lub kinkietu. Potem można, sukcesywnie, powiększać kolekcję aż pewnego dnia obudzimy się w nowym świecie. Świecie przepychu, odbicia świateł, czystości i luksusu.
Jakie to miłe, prawda?

Pozdrawiam was serdecznie i obiecuję niebawem niespodziankę.
Tymczasem
Polinka