czwartek, 31 października 2013

Pokój ich cieniom

Dziś wigilia, wigilia dnia Wszystkich Świętych. Dla jednych to noc zabawy, lampionów z dyni, dla mnie to czas zadumy...
Myślę o wszystkich bliskich mi osobach które przykryła mgła, jestem z nimi...może oni również ze mną. To magiczny czas, kiedy każdą świecę zapalam w intencji...
Jestem gorącym zwolennikiem uczenia dzieci odwiedzania cmentarzy. Wielu powie: nie mam czasu, moje życie zbyt pędzi. Z drugiej strony dzieciaki jeżdżące na hulajnogach po cmentarzach, wata cukrowa, balony i wiatraczki.
Może ktoś z was powie, że taki jest dzisiejszy świat i lepiej zalepić dzieciakowi buzię hot dogiem
i wsadzić na hulajnogę aby nie przeszkadzał...
Ja moim dzieciom przekazuję tradycję odwiedzania grobów bliskich. Opowiadam, że cmentarz to nie jarmark, gdzie się kupuje zabawki. Masz być grzeczny bo to kwestia szacunku dla zmarłych
i twojej kultury osobistej ale...raczej nie jestem zbyt tradycyjna.
Lubimy chodzić na cmentarz, choć oczywiście czasem łza się w oku zakręci.
To są magiczne wędrówki pełne opowieści z alkowy, jak to babcia, prababcia, stryjek, wujek...rosną świadomi historii swojej rodziny i anegdot, które przetrwały w pamięci żyjących.
Święto zmarłych to również okazja do wspomnienia obcych nam osób. Cmentarze są pełne dramatów i smutków i tu też warto pomyśleć. Pomyśleć nad kruchością swojego życia.
Memento mori.
Nie obchodzę Halloween choć uwielbiam pomarańczowość dyni:)






Pokój ich cieniom...

poniedziałek, 28 października 2013

Oświecenie kuchenne

Kochani moi, drodzy...
Dzięki Wam za aktywność, za chęć stworzenia czegoś z efektem WOW:) Mówię oczywiście o świątecznych łapkach czy czymś z motywem. Cieszę się, że grono całkiem liczne i może ktoś jeszcze do nas dołączy.
Poczułam się w niedzielę w swojej kuchni jak w wymarzonym miejscu. Wszystko z powodu ukończenia pracy nad lampami.
Zawieszone, zaświecone, bajeranckie. Cieszę się jak dziecko! Przez ostatnie siedem lat oglądałam, no, nie całkiem szczyt marzeń nad stołem. Ale wiecie jak to jest- skoro lampa się nawet nadaje to zawsze się znajdzie coś innego, na co można kasę wydać. Jakieś ważniejsze. I tak siedem lat. Lampa pierwotnie miała być witrażowa ( cudowne lampy witrażowe oferuje strona http://dragonfly24.com.pl/) ale potem przyszedł czas na wnętrza skandynawskie czy typu loft.
 I to mi zagrało. Są to dwie lampy fabryczne produkcji polskiej, emaliowane. Kochany je wyszpachlował, wyszlifował, polakierował lakierem samochodowym. Zawiesił na świetnych łańcuchach.Prezentuję niniejszym:) Hura!:)



Straszliwie mi się podobają ale efekt oświetlenia całej kuchni jest powalający:)Nowoczesny a jednocześnie klimatyczny.
Obiecałam ostatnio kilka migawek z salonu. Wkleję szybko bo tak się tu zmienia, że nie wiem co będzie za tydzień:)


Obraz z kwiatami widoczny na zdjęciach malowałam w tak zwanym "międzyczasie".

Również w "międzyczasie" kupiłam górkę od kredensu jak planowałam. Teraz siedzę nad nią, szpachluję, szlifuję a za chwilę pobielę. W moim salonie zapanuję cudne art deco które bardzo lubię. Ja to taka jestem, trochę nie z tej ziemi. Wiele bym zrobiła aby się przenieść do lat 20-tych, 30-tych:) Uwielbiam tamto życie!:)

 Na zdjęciu stoi biedaczyna do góry nogami ale z powodu kota, musicie jej to wybaczyć. Babula zawsze zaciągnie do nowego. Na wszystkim trzeba posiedzieć, mocy urzędowej nadać:)
Zawiśnie nad większą kanapą. Przewieszenie obrazów w dwa tygodnie po malowaniu to nie kłopot nie? Nie spodziewałam się tego po sobie ale muszę przewiesić bo inaczej nie wejdzie:) I tak krok po kroczku powracamy do mojej klamociarni. To się ma w genach kochani i w sercu. Mam oczywiście na myśli skłonność do gromadzenia bibelotów, zagracania wnętrz. Ja taka jestem i już:) W dodatku nie z typów co kupują meble raz na całe życie a ze starej zasłony szyją poduszki:) Zmieniać się musi non stop.
Pochwalę się jeszcze jednym nowym obrazem:)
Zawiśnie nad mężowskim biurkiem i będzie kolejnym w kolekcji aniołów. Wzięło mnie na nie, jakąś dobrą energię rozsiewają:)


To na razie wszystkie wieści ze wsi:) Muszę czasu trochę pozbierać bo od pomysłów aż głowa pęka.
Pozdrowienia przesyłam i bardzo dziękuję, że tu tak licznie zaglądacie.
Tymczasem
( ja jak zawsze w biegu ale poncho czeka a już dziewiąta:))

czwartek, 24 października 2013

Wyszydełkuj sobie święta

Duszki moje, duszyczki
Poznałam pewną piękną damę. :) Piękna dama ma piękne serce i zdolne rączki...
Madelinka, bo o niej mowa, pewnego pięknego dnia pokazała na swoim blogu łapki do garnków urody cudnej. Tak się świątecznie zrobiło i ciepło, że szybko poprosiłam o wzór. Od słowa do słowa i wyszło nam co następuje:
Zapragnęłyśmy wyszydełkować sobie święta. Uczynić, aby w naszych domach powiało rękodziełem z nutka przyjaźni, rozświetliło się skandynawsko. Madelinka dobra dziewczynka:) wyrysowała szybko wzorek i możemy przystąpić do dzieła.
Chciałybyśmy wspólnie Was wszystkie dobre Duszki zaprosić do zabawy.
Jeśli macie ochotę...zachęcamy gorąco.


Propozycja nasza skierowana jest do wszystkich zdolnych rączek, pracowitych jak pszczółki.
 O co kamon? :)

1. Należy zgłosić chęć udziału w zabawie w komentarzu pod tym postem i u Madelinki oraz zamieścić baner promujący akcję u siebie na blogu. Osoby bloga nieposiadające są uprzejmie zwolnione:)

2. Termin rozpoczęcia zabawy to 24 października ( czyli dziś, w urodziny nestora mojego rodu:)). Kończymy 10 grudnia, zamykamy, odpalamy maszynę losującą:)

3. Korzystając ze wzoru dostępnego poniżej możecie: szydełkować, haftować, robić na drutach czy tylko co Wam w duszy gra...aby było pięknie, skandynawsko i świątecznie. Przedmiot dowolny, kolorystyka dobrana do Waszych potrzeb. Poduchy, ocieplacze, podkładki, czapeczki, szaliczki...


4. Po stworzeniu pracy konkursowej, należy przesłać do nas- tu również wystarczy do jednej z nas- jej zdjęcie lub link do strony, na której jest zamieszczone.

Podążając za Medlinką, umysłem światłym, zamieszczam nic nowego nie odkrywając. Sedno:)

5. 11 grudnia 2013r. komisja akcyjno-konkursowa w składzie Paulinkowo-Madelinkowym wyłoni dwóch zwycięzców, dla których przewidziane są nagrody stworzone naszymi rączkami.

6. Nagrody pozostają niespodzianką, ale nie martwcie się, nie do końca konkursu- sekret ten zdradzimy już 20 listopada- ci, którzy wcześniej nie byli pewni, czy warto się do nas przyłączyć, będą mieli dość czasu na wykonanie swojej pracy;)

7. Choć w głowach naszych panuje misz-masz pomysłów i planów- my już wiemy, co chcemy Wam podarować- Was serdecznie zachęcam do zgadywanki- komu się uda, nie pozostanie bez nagrody- gdyby udanych trafów było więcej, zarządzimy losowanie i do zwycięzcy trafi wybrana świąteczna łapka z dodatkami:) Losowanie zwycięzcy zgadywanki nastąpi 21 listopada.
8. Druga łapka+dodatki powędruje do losowo wybranej osoby spośród tych, które co prawda świąt z nami szydełkować nie będą, ale pomogą nam akcję promować przez umieszczenie u siebie banerka- ten fakt po prostu nam zgłoście, również w komentarzu:) To losowanie odbędzie się 11 grudnia.

Podsumowując.
Postaramy się wspólnie z koleżanką zaspokoić wasze gusty w sensie prezentów, skąpe nie będziemy. Zachęcamy, zapraszamy. Działajcie- szydełkujcie, haftujcie, drutujcie, wydzierajcie, wycierajcie. Każdy pomysł jest dobry, bo Wasz. Banerek też proszę umieśćcie u siebie bo im nas więcej tym raźniej, jak to w kupie:)
Będzie nam miło pomyśleć przy świątecznym stole, że nie my jedne nosimy gorące półmiski korzystając z łapek, nie tylko na naszych poduszkach będą blogowe gwiazdki. Będzie ciepło i świątecznie, w gronie dobrych, blogowych serc. Ale mnie poniosło...
Ale wiecie co? Ja już czuję nasze wspólne święta i bardzo się na nie cieszę:)
Tymczasem
Polinka
Ps. Jeśli na dodatek zaobserwujecie mojego bloga z woli własnej, nieprzymuszonej to będzie normalnie czad:)

niedziela, 20 października 2013

Weekendowe rozpieszczanie:)

Nie czujecie się rozpieszczani przez tegoroczną jesień?
Wychodzę dziś po szczypiorek do ogródka rano a tam ciepły wiatr, pełne słońce. Tak bajkowo
 i przyjemnie, że nie ma pewności czy to późna wiosna czy jesień:) Skutek takiej pogody widoczny namacalnie, gdyż w piecu nie trzeba za mocno palić, co z kolei ma cudowny wpływ na nasz portfel:) Piękne rozmnożenie kasy na wydatki osobiste:)
Pracuję jak wiecie. Kobieta pracująca ma to do siebie, że lubi wracać do domu:) W domu się relaksuje, chce się jej wiele rzeczy. Zaczęłam nawet piec ciasteczka motywowana silnie przez córkę:) Wczoraj były babeczki z kruchego ciasta z kajmakiem i orzechami. Zdrowo i przyjemnie, choć niewątpliwie silnie odżywczo dla organizmu.

Ciacho kruche:
350 g mąki
175 g margaryny
3 rozbełtane żółtka
dwie łyżki lodowatej wody
szczypta soli
45 g cukru
Wyrobić, schłodzić. Przepis pochodzi z angielskiej książki kucharskiej i powiem wam, że sprawdza się nieźle.
Schłodzonym ciachem wykleić foremki do babeczek, tradycyjne, metalowe. Piec w 180 stopniach do zrumienienia.
Jak przestygną napakować łyżeczkę kajmaku (kupny lub samemu go zrobić gotując przez godzinę puszkę mleka skondensowanego słodzonego) i przysypać orzechami włoskimi mężem łupanymi:)
 Smacznego:)



W ten weekend kisiliśmy również kapustę. Robimy to od kilku lat i już nie wyobrażam sobie innego smaku kapusty. Składniki mojej to sam produkt czyli kapusta, marchew i sól. Robię tego niezbyt dużo i zawsze pasteryzuję w słoikach.
Odkryliśmy patent na ugniatanie. Nasypać poszatkowaną kapustę do miski, przesypać solą
i postawić Marysię:) Marysia powinna mieć małe nóżki ale szybkie. Jak tak podrepcze po kapuście to mamy po robocie. Przekładamy do glinianego pojemnika, przyciskamy kamieniem aby płyn był na wierzchu. Po jakimś tygodniu kapucha gotowa. Pyszna i zdrowa, kiszonka jak za dawnych lat.



Staramy się naładować akumulatory przez zimą:) Spacery na to najlepsze oraz otaczanie się energetycznymi kolorami.







Ten gość to Luis:) On zdecydowanie uwielbia spacery:)


Pracuję nad salonem i w najbliższym poście podrzucę kilka zdjęć. Są zasłony, są karnisze, mleczna nalewaczka, aniołek kupiony, filuję za górką od kredensu która skrywać będzie porcelanę:)
Jedno jest już dziś pewne- uwielbiam ten salon. :)
Idę złapać za pędzel, może jakieś nowe płótno wymodzę:)
Dziękuję Wam za wszystko i przepraszam, że czasem chwilę mi zajmie odpisanie na maila:)
Pa, buziaków 102
Polinka

poniedziałek, 14 października 2013

Remontowy rozgardiasz:)

O mamo:) salon mój utknął w niewiedzy:)
 Z małym poślizgiem z braku sił wykonał się remont salonu. Wykonuje właściwie... ściany pomalowane, wszystko odświeżone, szafa pobielona. Mężowskimi rączkami robi się lampa, bielą lampiony i tak powolusieńku wszystko się zmienia.
Mam naturalną tendencję do gromadzenia masy różnych rzeczy, przywożenia pamiątek z każdego wyjazdu. W ostatnim czasie salon mój wybitnie pękał w szwach od ilości obrazów, klamotów, kwiatków i bratków. Po malowaniu postanowiłam go odgruzować i taki inteligentny look nadać:)
Ha! Inteligentny to on może teraz jest ale jakiś nie mój:) Brakuje mi mojego bałaganu i tysięcy rzeczy. Odniosłam jednak sukces, gdyż w końcu uświadomiłam sobie, o co chodziło Kubusiowi Fataliście w stwierdzeniu: "im więcej zmian tym świat mniej się zmienia".
Natury ludzkiej nie zmienisz jak widać i po chwilowym zachwycie moim pustawym salonem poszukuję...nowych starych mebli:) Może jakaś szafka na ścianę czy komoda?:) Zachciało mi się moje skromne zbiory Bawarskiej porcelany wyeksponować. Przy okazji ilość porcelany też będzie można powiększyć:) Joł:)
Zerknijcie duszki drogie...może komuś jakiś cudny pomysł się nasunie i się podzieli?





Salon bezosobowy niestety... Jednocześnie nadzieja jest bo w trakcie pisania posta w zasadzie w głowie powstał nowy pokój:) Taak, koronki i porcelana, delikatnie i vintage:) Maszyna do szycia marki Mercedes już stoi na parapecie jednak zobaczycie ją jak zawisną zasłony bo chwilowo nawet karnisza nie ma. Maszyna jest szacowna, po dziadku męża a otaczają ją anioły:) O, tak! Anioły ja lubię bardzo i to jest dobry kierunek:) Joł! Jak to dobrze szare komórki przewietrzyć:)
Wieczorami męczyłam szydełko lub ono mnie męczyło:) Strasznie chciałam już skończyć firaneczkę do sypialni i mam:) Prezentuję niniejszym:)


Cięzko było sfotografować całość bo albo widać okno, albo firankę:) Starałam się w każdym razie:)
Robótkowo teraz kolej poncha które cały czas " w trakcie" oraz szydełkowej chusty na chłodne dni. Macie może jakiś fajny wzór- ładny i niezbyt pracochłonny? Będę zobowiązana a włóczkę już mam:) Aaa no i otulacz na drutach ale nie można mieć wszystkiego:)
Wielkimi krokami zbliża się do nas malowanie kuchni. Miało być razem z salonem ale ciało zastrajkowało, zakwasy się pojawiły jak malowane i szlus:)
Kuchnia zmieni oblicze lampy nad stołem. "Renatko zmysłowa i pomysłowa", ja ci dobrze pamiętam niewybredny komentarz o mojej lampie po poprzednikach:) Zmobilizowałam się z całych sił i mężowską ręką nowe nadchodzi:) Dzięki kochana:)
Tylko ja taką będę miała ze starych fabrycznych, emaliowanych...wkrótce:) Cieszę się jak Zenek
z bateryjki:)

I druga....nieśmiała do salonu będzie z kanki słusznej, ale ją pokażę już gotową:) Niebawem:)
Przewertowałam też stronę producenta lamp tak przy okazji.
Pozdrowię was teraz znad miski zupy dyniowej (swoją drogą czyż nie jest ona przereklamowana?)
i oddalę się:)

 Trzeba meble i anioły znaleźć:)
 Dziękuję, całuję:)
Polinka




sobota, 5 października 2013

Popierając swoją parafię:)

Duszki i duszyczki:)
Miałam wiele szczęścia. W ostatnim poście chwaliłam się malowniczą drogą do pracy. Pustawą, wiejską drogą z nawierzchnią jak zaraz zobaczycie, przemierzam swoją codzienną wędrówkę z miejsca zamieszkania do pracy. Czas dojazdu jakieś 8-15 min w zależności od chęci, odległość 10 km. Żadnych korków, zniecierpliwionych kierowców. Jestem ja i przyroda...Całe szczęście, że nie zwlekałam specjalnie ze zrobieniem zdjęć bo przyroda zmalowała przedwczoraj niezłego psikusa. O poranku w czwartek w mojej wsi było minus pięć stopni, we wsi zaprzyjaźnionej, u Marianny, minus siedem. Natura zareagowała gwałtownym zrzuceniem liści, wszystkie rośliny nieodporne na mróz zamieniły się w sparzoną kapustę. Materiał na gołąbki jest wszędzie:) Nie doczekałam się czerwonych liści winorośli na moim płocie, zmarzło i podziękowało na ten rok. Funkje, dalie, słoneczniki, cynie, kosmosy, astry...wszystko zbrązowiało i szlus:) Kilka roślin pokojowych odbywających urlop na balkonie niestety też... Ale kto się spodziewał? W ciągu dnia nadal mamy około 15 stopni i słońce.
Szczęśliwie wykonałam obiecane zdjęcia!:)



W pracy ułożyło mi się już:) Każdy ma swoje miejsce, nie przepycha "brudnych kubków" na biurko kolegi. Najlepsze jest to, że mogę stwierdzić- lubimy się, a to dla mnie bardzo ważne. Bez pozytywnej atmosfery nie da się dobrze pracować.
W pracy "na mieście" najfajniejsze są powroty do domu. O matko! jak mnie to cieszy. I chce się więcej i pielęgnuje się bardziej. I ukochany jakiś przystojnieszy i żona jego taka ładna:) I mają tyle do pogadania i niespodzianki sobie robią:) Apropos!
Zbliża się pewna rocznica w naszym wspólnym życiu. Już kilkanaście, o rany:)
Ukochany z córką najlepszą na świecie zrobili mi niespodziankę. Nic skubańcy nie powiedzieli, nieobecność matki wykorzystując:)
Zamówili mi paczuszkę, najdroższą na świecie bo Laursenową:) Czy to jest reklama? Tak, to jest pierwsza reklama na moim blogu gdyż jestem przekonana co do jakości marki:)
Miałam możliwość zapoznać się z nowym sklepem. I wiecie co? Każdemu życzę takiej przesyłki! Pięknie zapakowana, zabezpieczona na najwyższym poziomie. W środku towar bez żadnych wad co nie jest takie oczywiste. Duszki kupujące często tę ceramikę w różnych sklepach zapewne wiedzą, co mam na myśli.:)
Przejrzałam mężowską korespondencję z Anią ze sklepu i tu kolejny plus. Ania odpisuje na maile, żywo reaguje na treść i na prawdę się stara aby klient był zadowolony.
Ważny w moim monologu jeszcze jest fakt, że Ania jest polką, mieszka w Polsce. W dobie dzisiejszego bezrobocia, towarów produkowanych w Azji to ważne. Ważne, aby popierać swoją parafię. To cudowny tekst jaki usłyszałam dzisiaj w moim wiejskim kiosku. Starsza pani kupuje znicze, wybiera i przebiera, ja stoję po nową Werandę Country. Dodam, że wszelkie gazety kupuję zawsze tylko w mojej wsi.Wybrała i mówi, że później jeszcze dokupi, nie pojedzie do marketu bo trzeba popierać swoją parafię:) Myślałam, że ją ozłocę. Za wywołanie uśmiechu na twarzach wszystkich zgromadzonych i za świadomość sytuacji gospodarczej. Moim zdaniem hasło : "kupując w polskich sklepach ograniczasz bezrobocie" każdy powinien mieć na uwadze. Inne kraje wiedziały to już dawno i kiedy się pogarszało to np zabrali produkcje samochodów marki Fiat do siebie- nam nie będą dawać zarobić, mimo, że nasza linia produkcyjna była nowocześniejsza i o wiele bardziej efektywna Włosi postanowili chronić swój rynek pracy. Kolejna Biedronka w moim mieście? Kolejne chińskie centrum? Nie, dziękuję, dam zarobić pani Krysi za rogiem bo wcale nie ma drożej a dzieci troje. Mam nadzieję, że Was nie uraziłam konserwatywnością moich poglądów. Ucieszę się, jeśli myślicie podobnie.
No (nigdy dziecko nie zaczynaj zdania od no!) ale (i od ale też) no ale, spotkałam ja ci na swojej drodze Anię, Anię ze sklepu LIVE BEAUTIFULLY  i postanowiłam dobrowolnie zostać ambasadorem tego sklepu. Będę tam robić zakupy i każdemu będę opowiadać, jaki ten sklep jest dobry i profesjonalny. Bo u Ani warto kupować!:)
Ceny są ok, jakość świetna, obsługa na najwyższym poziomie. Zachęcam Was do skorzystania bo swoich trzeba popierać. O:)

TU warto robić zakupy:)

Aby nie być gołosłownym pokażę wam moje zakupy.

Lubicie prezenty? Ania zawsze pamięta o gratisach dla swoich klientów. W moim przypadku był to cudny, różowy wieszaczek z serduszkiem od Laursena:) Dziękuję:)

Szafka mi pęka od tych wspaniałości a ja pękam z dumy:) Każdy posiłek to przyjemnośś, kiedy obcuje się z tymi kolorami:) Ale znawcy marki dobrze wiedzą, o czym mówię:)

Od dłuższego czasu w wolnych chwilach łapię za druty. Wydziubałam już połowę szarego, delikatnego poncha. Zajmuje to masę czasu gdyż włóczka jest cieniutka, tak cieniutka, że czasem robótka sama spada z drutów. Nerwy mnie szarpią z niecierpliwości bo mam już cudną wełnę na szalo- komin. Ciepło będzie, że hej:) Otulę się w warkocze tylko najpierw...skończę poncho i firankę szydełkową. Też tak macie, że ciągniecie kilka srok za ogon?:)


A w sercu jesień, prawdziwa, polska, złota...




 Korzystajcie z tej cudnej aury:) Nic tak nie wzmacnia jak codzienne spacery, podglądanie wiewiórek, robienie bukietów z liści:)
Tymczasem
Polinka