środa, 28 stycznia 2015

Teodozja F.

Duszki moje:)
Muszę się ogarnąć! W domu zrobiła się wielka zawierucha, w życiu podobnie:)
Pracuję, pracuję, pracuję, z ludźmi się spotykam i fluidy dobre zbieram, pracuję, pracuję, pracuję. Tak mniej więcej, w skrócie. Nie powinnam jednak narzekać, bo to dobry czas.

"Trzeba umięć ludzi pokochać,
jeśli nie ogień, ustami wyrzucać jasność,
życie jak granat wybucha,
wybuchło, zgasło."
                          K.K. Baczyńśki


Coraz częściej przekonuję się, że szczęście jak bumerang powraca i każde dobre słowo powiedziane człowiekowi wróci ze zdwojoną siłą. Mam wrażenie, że właśnie w takim momencie życia jestem. Telefony dzwonią, drzwi się nie domykają... Jak bumerang:)
W domu pojawił się nowy kredens ale... Został pomalowany w 24 godziny od momentu zakupu i tak stoi. Patrzę ci ja i patrzę i im bardziej patrzę, tym bardziej wiem, że nie jest mój. Brakuje mu ostatecznego szlifu, wykończenia a ja tkwię w miejscu.Może za szybko chciałam?

W "międzyczasie" koleżanka zapragnęła chlebaka spod mojej ręki więc, przy okazji, kawałek kredensu. Fotografowane po nocy bo o mały włos śmignęłaby go zanim zdjęcie zrobiłam.



Razem z kredensem, okazjonalnie, nabyliśmy szafę, wypasioną i wielką oraz okrągły stół na lepsze czasy:) Jechaliśmy z tym kurnikiem na przyczepie, na szczęście nie przez pół Polski i śmiać nam się chciało. Rumuni wracają do domu:) Szafa poszła do pokoju Młodej i bezczelnie się nie zmieściła:) Czeka nas poważne przemeblowanie
a może i zmniejszanie mebli. Nic to, cel uświęca środki:)
W szufladach za to prawdziwe skarby...Modlitewnik rocznik 1927 oraz drugi, dla płci obojga z 1933:)



Takie znaleziska są w pewnym sensie straszne:) Mam jednak nadzieję, że pani Teodozja razem z kredensem będzie dobrym duchem naszego domu. Bo mamy również jej dowód osobisty. Teodozja F. z domu D. córka Antoniego i Anny, urodzona 17 grudnia 1919. O! A na zdjęciu powyżej jest zapewne matka pani Teodozji bo nieprzeciętnie podobna:)


Gościem bądź, gościem bądź, choć tu zaraz, przy mnie siądź:)



Do naszej wsi ostatnio zawitała zima:) Wiem, wiem, w całym kraju tak było ale cieszę się przeogromnie. W zasadzie cieszyłam bo po trzech dniach niewiele zostało, świeci słońce i wiosna zdaje się nadchodzić:) Dla nas jednak takie zimowe wyprawy, bitwy na śnieżne kule, zjeżdżanie na sankach to radość największa:)





Luis, najlepszy kolega mojego syna, również uwielbia śnieg. Nawołuje szczekaniem, aby w niego kulami rzucać, umorusany i szczęśliwy.

Na koniec ogłoszenie parafialne. Sprzedam graty z chaty:)

Graty to: kanka na mleko w kolorze czerwonym, z jednej strony myszka Miki, z drugiej napis Lait. Do tego czerwony kubeczek do picia mleka z kanki oraz fioletowy kubas do jego zagotowania:) Wszystko emalia Olkusz, nowe, nigdy nie używane. Postały u mnie trochę i w ramach czyszczenia magazynu chętnie puszczę je dalej:) Jeśli ktoś z was, szanowni czytelnicy, ma ochotę na ten komplet proszę o komentarz pod postem.
Cena 30 zł plus 10 zł przesyłka. Zachęcam:)
Z ostatniej chwili. Klamoty znalazły nowego właściciela. Avrea dziękuję:) Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu:)

Tyle na dzisiaj. W następnym poście obiecuję kredens na gotowo, bo on już właściwie wita się z gąską:)
Serdecznie Was pozdrawiam, witam nowych obserwatorów. Cieszę się, że ze mna jesteście.
Tymczasem
Polinka, urodzinowa dziś

sobota, 17 stycznia 2015

To będzie dobry rok!

Duszki moje, duszyczki!
Postanowiłam, że to będzie bardzo dobry rok:)
Pogoda od samego początku dopisuje, tulipany całkiem żwawo kiełkują w ogrodzie, deszczem podlewa regularnie, temperatura plus 10 stopni więc za chwilę z kosiarkami wyruszymy na pierwsze koszenie w tym roku:)
Taki żarcik- jakby powiedział Piernacki. Ale to nie do końca żarcik bo tulipany faktycznie pną się w górę:) Wiosna panie Piernacki, nie żarcik:) A mnie cieszy...do każdego promienia słońca uśmiecham się szeroko i powtarzam- to będzie dobry rok!
W domu rewolucja, przedziwna i niespodziewana. Otóż moi mili wyrzuciłam telewizor na śmietnik:) Od dłuższego czasu skarżę się, że nic się nie da oglądać a teraz poszłam krok dalej. Pozbyłam się grata, niech nie drażni. Całkiem jak wiekowa ciocia Ukochanego bo ona ten krok wykonała dawno. Wtedy, jak widać, też nic ciekawego nie puszczali więc wyrwała chwasta:)
A to wszystko przez kredens. Zrobiłam, postawiłam na próbę w salonie. Cały wieczór spędziliśmy przy świecach wpatrzeni w Lubusia jak w święty obraz i postanowiliśmy, że on jednak tu zostanie.
Kochany sypnął komplementem: wiesz, że on jest nawet ładniejszy od ciebie?:) Hmm, śmiać się, czy płakać?;)
 Miejsce mi się kruszy, zarezerwowane już tylko na kominek, więc tv odszedł
w niebyt. Rewolucja przemysłowa przybrała kierunek odwrotny i naszym wiejskim domu coraz więcej świec, coraz mniej techniki.:) No nic, zerknijcie:)






W wyniku tej rewolucji zrobił się w kuchni wakat. I tu małe ogłoszenie.
Chętnie kupię kredens- eklektyk w stanie do remontu, rozmiar ok 120x190. Może widzieliście, słyszeliście cokolwiek? Przeglądam oczywiście wszelkie ogłoszenia, obleciałam znane sklepy ze starociami i niestety. Ja wiem, należy czekać i szukać, ale ja wolałabym już teraz go mieć:) Dajcie znać ewentualnie jakby co:)

Nowy, dobry rok będzie również czasem wypieków. Postaram się w każdym razie. Bo wiecie, rozumiecie...z pieczenia zawsze miałam dwóję. Jakby się nie starać, ile korepetycji by nie brać- ciasto się i tak przypali:)
Poszły w ruch norweskie bułeczki cynamonowe wg przepisu wi-fi:)Przepis zaczerpnęłam ze strony Lawendowy dom. Wszelkie trudy wynagrodził uśmiech dzieciaków, bo matka
w końcu coś upiekła:) Młody wziął do szkoły, poczęstował najlepszych kolegów i wrócił zniesmaczony, bo nawet nie chcieli spróbować:)Mamo, wiesz, że nie chcieli bo mają swoje?


Trwają również prace w pokoju Michaśki. Matko, od kiedy ja to mówię?! Efekty jak na razie mizerne bo wszystko w kwestii koloru ścian. No, nie chce mi się:)


Podusię Lasce uszyłam, a co! Niech się edukuje i w młodzieńczym buncie zapamiętuje zasady panujące w domu. Tak na wszelki wypadek:)



Znów się rozpisałam, nie miało tak być:) Ale co ja poradzę, że tak mi dobrze tu
z wami?
Ha, spaniele tworzą już całkiem zgrany duet. Owszem, czasem się pokłócą, ale to
o miłość im idzie i ewentualnie miskę:) Wzajemnie się wychowują, jak dzieciaki przekazując sobie zakazy i nakazy:)
Jak Luis i Fred:)


Siądę czasem, popatrzę na otoczenie i stwierdzam- jest dobrze:)
Kochani! Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Tak was dużo, tak serdecznie do mnie piszecie a mi serce rośnie z wdzięczności i szczęścia. Dziękuję, to będzie dobry rok.
Tymczasem
Polinka



środa, 7 stycznia 2015

Noworocznie

Krok po kroczku, razem w nowym roczku!
Kochani moi, mili...
Mamy go! Rok 2015 pojawił się w naszym kalendarzu. Jaki będzie zależy tylko od nas:)
Patrząc na wasze blogi, wszyscy mamy spore nadzieje co do niego. Wszyscy chcemy poprawy, stabilizacji i mam wrażenie, że w to wierzymy. Ja też wierzę. Wkraczam w nowy rok pełna spokoju i optymizmu, nadziei i marzeń. Bo od marzeń wszystko się zaczyna nieprawdaż?
Pierwszy tydzień nowego roku to dla mnie czas wyjazdów, zwiedzania i zakupów. Mam nadzieję, że jak zaczniesz...
Kupiłam zwykłą latarenkę, kolejną w mojej opasłej kolekcji. Dopiero w domu okazało się, że ledy prześwitując przez specjalną folię dają efekt gwiazd. Nieprawdopodobne! Gwiazdy zawieszone w kisielu:)



W domu zmiany...
- Co robisz? pyta mąż
- Remont
- Ooo, to ja lecę...i oddala się do swoich bardzo ważnych, niecierpiących zwłoki zajęć:)
A remontowała się szafa chlebowa. Z białej na starą i odrapaną:)



Najbliższe dni przyniosą remont kredensu. Tylko niech mi się zachce szlifować tak, jak mi się nie chce:) Farby i akcesoria kupione.

Udało się również Kochanego wyciągnąć do Ikea:) Naszych mężów ten sklep odstrasza nieprzeciętnie o czym też czytam na waszych blogach. Mojego odstrasza i gdyby nie ta przydługa przerwa świąteczna niewiele by z tego wyszło. Ale nudziło się chłopisko:)
Cóż mogę powiedzieć? W Ikea jak zawsze nico, wielkie nico:) Już widzę, jak zwolenniczki podnoszą się z foteli bronić ukochanego sklepu jak lwice... Ceny spadają, jakość spada, plastik zaczyna królować i recykling. Najbardziej rozśmieszyły mnie świąteczne gwiazdki, białe i wytworne, do zawieszenia na sznurze led. Tylko, tylko- sznur nie załączony:) Wspaniałe gwiazdki z ordynarnego plastiku za 5 zł bo wyprzedaż, kabelek do nich, owszem obok, 40 zł:) Czyli najdroższe gwiazdki w galaktyce:) Co kto woli.
Skończyło się na zakupie sporych ilości świec, bo tu jakości i dobrej ceny odmówić nie można oraz kobaltowych materiałów. Wiosna u mnie planuje być z deka kobaltowa, romantyczna i koronkowa.
Troszkę inspiracji.





A pożegnam się z Wami po dworsku:) Tak się kiedyś mieszkało, z dbałością o szczegół.
Guzów, pałac Sobańskich, perełka XIX- wiecznej architektury.
Własnością rodziny Sobańskich był jeszcze w 1945 roku, kiedy to nadeszło "wyzwolenie radzieckie" i pałac upaństwowiono zamieniając w ruinę. Na szczęście wrócił na łono rodziny i dziś jest remontowany.




Wszystkim dawnym właścicielom życzę odzyskania majątków bo to nasza historia, kultura i dziedzictwo narodowe. Remontujcie, szkoda aby się niszczyło.
Pozdrowię Was, podziękuję za obecność i oddalę się... Do napisania.
Tymczasem
Polinka
Ps. A śnieg gdzie? Widział ktoś?