środa, 31 grudnia 2014

Industrialne fajerwerki

Kochani!
Za osiem godzin z kawałkiem wejdziemy w nowy rok...
Co roku się smucę tego dnia, bo tak mi ciężko rozstać się ze starym. Stary był jaki był, zazwyczaj wielkich pretensji do niego nie mam, ale był oswojony, bezpieczny. Nowy to zawsze wielka tajemnica. Poza tym grudzień jest zawsze dobrym miesiącem, pod koniec jesteśmy w najprzytulniejszym momencie roku i nagle szast-prast! Pierwszego stycznia czar pryska, na ulicach resztki po fajerwerkach, butelki i wielka posucha:)
Zwyczajnie nie lubię końca roku, szampańskiej zabawy zazwyczaj nie doświadczam na domówkach z małymi dziećmi i niewątpliwie mi żal... Kolorowych jarmarków mi żal:)
Pojechaliśmy wczoraj do stolicy. I od tej chwili to będzie chyba najbardziej industrialny post w historii tego bloga:) W końcu Sylwester, więc podrzucę trochę fajerwerków:)
Warszawa to moje miasto rodzinne. Opuściłam je osiem lat temu w poszukiwaniu sielskiego życia na wsi. Udało się znaleźć oazę spokoju w niedalekiej odległości od miasta. Dziś wpadam tam czasem, w zasadzie coraz rzadziej. Specjalnie mnie nie ciągnie to tego rejwachu i pośpiechu. U nas na wsi ludzie żyją blisko siebie,
w spokoju i równowadze z przyrodą a ja strasznie to lubię. Czasem jednak jadę załatwić sprawy czy na zakupy czy młodzież z miastem większym zapoznać.
Jadę i wracam...
Zaprezentuję wam moje fajerwerki. Bo dla mnie tak zatłoczone miasto, pełne spalin
i ludzi to dziś kompletne fajerwerki:) Czasem niewątpliwie piękne, jak tegoroczne oświetlenie świąteczne na ulicy. Iluminacja Zamku Królewskiego to dla mnie zjawisko!










Krok do kroczku razem do nowego roczku!

Kochani moi czytelnicy!

Z okazji zbliżającego się Nowego Roku 
pragnę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia 
aby wam się życie dobrze toczyło, 
piachem w oczy rzadko sypało, 
ciepłem domowym zagrzewało,
uśmiechu nie brakowało,
przeszkody omijać pomagało.
Niech Nowy Rok przyniesie mam mnóstwo wzruszeń i mobilizacji do działania.
Bo jak nie my, to kto?

Machamy do Was całą rodzinką, uśmiechamy się Sylwestrowo! Do następnego roku!

Dziękuję za olbrzymią ilość życzeń świątecznych pod ostatnim postem. Jestem wdzięczna i mam nadzieję, że do wszystkich trafiłam z repetą.
Tymczasem
Polinka

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Wigilia na Syberii

Kochani!
Co tu dużo gadać! Święta nadeszły, pukają do drzwi...
Mogę powiedzieć, że odświętne udekorowanie domu mam już za sobą i pewne wnioski wyciągnęłam. Otóż... Z roku na rok zauważam coraz mniej zmian. Nie wiem, czy dotychczasowe dekoracje są aż tak doskonałe czy zwyczajnie dorosłam i nie potrzebuję co roku błysnąć jakimś najnowszym trendem w sztuce bombkarskiej:) Powyciągałam co miałam, powyrzucałam wszelkie plastiki i wizerunki Mikołaja. Podchodzę do kwestii praktycznie i elegancko bo jak już coś wieszać to raczej nie z plastiku. Aczkolwiek podchodzę tak od niedawna. Może po prostu zbyt dużo tanich rzeczy pojawiło się wokół mnie i się ulało?:) Bo chińskie mnie już nie kręci:)
W kwestii pozostając... znaną ogólnie gwiazdkę papierową wykonałam sama.


Aaaby wykonać gwiazdkę należy:
Zakupić papier wizytówkowy ecru w najbliższym papierniczym, koszt około 0.80 zł. Drukujemy na tym papierze wzorek nutowy znaleziony w sieci i potem idziemy do sieci i szukamy DIY :) Zapraszam- wykonanie jest śmiesznie proste:)
Mój swiąteczny rozgardiasz wygląda mniej więcej tak:) Tonę od posiadania:)


 Gwiazdki i wianki to mój motyw przewodni.








Mam wrażenie, że tegoroczny sposób przystrojenia domu wynika z mojego wewnętrznego nastroju. Jest ciepło, serdecznie i bardzo spokojnie. Tak też ja się czuję.
W piekarniku dochodzi pasztet ze śliwkami a ja myślami jestem przy moich bliskich- nieobecnych. Jest sanna pełna śniegu i serdeczne śpiewanie kolęd. Składam puzzle z wyrywków wspomnień i jestem przy nich. Za chwilę pojawi się w moim domu portret pradziadka w złotej ramie. To prezent świąteczny, który wydał mi się najbardziej zgodny z potrzebami. Razem z nim wspomnienia z zesłania na Syberię, tułaczka przez Rosję, dzieci gdzieś się w Homlu rodzące i śmierć prababci. O korzeniach zawsze warto pamiętać.
Jacek Malczewski "Wigilia na Syberii".

Zachęcam do "wysłuchania" tego obrazu w wykonaniu Jacka Kaczmarskiego.

Jesteśmy razem, czego chcieć jeszcze, jutro przyjdzie Zbawiciel...

Starzeję się:) Coraz bardziej jestem przywiązana do tradycji, bardzo doceniam pamiątki rodzinne. I wiecie co? Zła jestem na siebie za dawne lata. Bo goniło się wiecznie za nowym, modnym. Wiem, że taka jest kolej rzeczy tylko...dziś mi bardzo żal bombek z lat osiemdziesiątych i bombek z domu babci. Przecież wyrzucało się wszystko:(
Mamy jednak pewną perełkę, która cichutko podzwoni w te święta. To choineczka z domu Ukochanego, pieczołowicie przechowywana przez teściową przez długie lata. Ile ona może mieć? Czterdzieści?

 Moja propozycja stroika świątecznego. Pamiętacie jak się kiedyś robiło takie na stół? Świeca czerwona, igliwie, jakaś bombka. Uwielbiałam, mama robiła co roku. Do dziś pamiętam trudności z zamocowaniem świecy na druciku.


I Młodego propozycja domu dla ptaków, aby nie zmarzły przez zimę. Jutro z tatą zawieszą na drzewie. 100% hand made.


Cóż mi pozostało?
Kochani moi, drodzy...

Z okazji zbliżających się świąt pragnę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia:
Nadziei – by nie opuszczała,
radości – by rozweselała,
miłości – by obrodziła,
dobroci – by zawsze była – …
Aby jasność oświetlała Wasze życie
i pozwalała odnaleźć właściwą drogę.

Dziękuję Wam za cały mijający rok. Aaaa, bo z tym Sylwestrem to zawsze jakoś tak kiepsko więc jeszcze z tematem ckliwym powrócę:)
Wesołych Świąt kochani!

Dziękuję najmocniej
Tymczasem
Polinka

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Przedświątecznie

Amerykanie przepowiedzieli z fusów, że w tym roku w Polsce śniegu nie będzie... Zima niech sobie będzie łagodna, bo wiadomo, koszty ogrzewania będą niższe, ale na Boże Narodzenie to ja trochę śniegu poproszę. Może być nawet dużo.
Bo w moich czasach (...) to śniegu zawsze było po pachy. Na święta zawsze był mróz. Mam w pamięci pewne wyjście rodzinne na górkę pod blokiem po wieczerzy wigilijnej. Śmiechu było co nie miara! I starsi i młodsi z górki na pazurki, na tyłkach, na dyktach....Czy nasze dzieci będą miały jeszcze takie święta, czy już tylko z albumów rodzinnych będą śnieżną aurę wyciągać?  Bo w waszych czasach...Jakoś tak smutno.
Na szczęście kilka dni temu udało mi się uchwycić trochę zimy. Mam nadzieję ze nie ostatniej:)



Dostaję wiele maili od Was z pytaniem o nowego Sierściucha w naszym domu. Dziękuję bardzo za zainteresowanie i piękne wasze serca dla zwierząt:) Krzepi to i tuczy:)
Otóż Fred czuje się bardzo dobrze. Szybko się zaadoptował, nauczył wielu rzeczy. Jest psem bardzo inteligentnym i spostrzegawczym. Już mu to przechodzi ale do niedawna miał syndrom "psa z domu dziecka". Był bardzo zachłanny na miłość, kontakt, jedzenie, uśmiech i dosłownie wszystko. Otrzymanej zabawki bronił jak oka w głowie. Jak widać tak bardzo nie chciał stracić.
Dziś już jest lepiej. Najwidoczniej się przyzwyczaił i uwierzył, że tak będzie. Cały czas odkarmiam gościa bo z tym najlepiej nie jest. Fredro to nie amant o błyszczącej sierści, pięknych zębach i takie tam. Pysk ma zdecydowanie wyliniały:) I zeza lekkiego:) Ale jest nasz, a my jego:)

W domu prace świąteczne idą pełną parą choć bez ciśnienia w tym roku. Mordować się nie ma po co, żadna komisja nie przyjdzie policzyć pierogi a święta są w końcu dla nas. Tak więc luzik. Choć o smakołykach pamiętamy. Karpik taki na przykład:) Co roku kupujemy na pobliskim ryneczku karpia od pana. Pan przywozi ze swojego łowiska,
z wody czystej. Przed zjedzeniem zawsze go mrozimy przez co pozbywamy się mulistego smaku. Miód malina! Jak widać zwierzyniec bardzo docenia smak i zapach świeżej ryby:) Modlą się wspólnie:)


Miało być o prezentach:) W ostatnim czasie dostałam piękną anielicę od Sówki. Rozświetliła ona zdecydowanie moje święta. Dziękuję Ci kobieto najmocniej za półmetrowe cudo!


Madelinko, u nas to już chyba mała tradycja wymianki świątecznych podarków co?
Zobacz jak przerobiłam paterę:) Dzięki Tobie będzie biało i pięknie a jak ruszę
z gipsem...to wychwalać cię będę cały rok. Dziękuję najmocniej.



I nowy świąteczny kącik. Tym razem w korytarzu na górze. Świec mamy w domu strasznie dużo więc jakby tak zmroziło kable, prąd wyłączyło na Wigilię to ja bardzo proszę. Jestem przygotowana:)


 
 W domu królują lampy, lampiony, światełka, świeczuszki...
Rękodzieła też zabraknąć nie może:) To cel mojego życia i pasja największa:) Choć czasem zadziwiająco dużo czasu potrzeba jak w przypadku tej choinki. Niby tylko trochę zawijasków z papieru toaletowego a robiłam trzy dni:)


Na koniec kilka migawek z wyjazdu do Kielc. Zobaczcie, jak było pięknie. Takie widoki krzepią:)
 
I mgła, przez pół Polski mgła. Najlepiej w Chęcinach. Senne miasteczko, mgłą przykryte całkowicie. Jeśli ktoś z moich czytelników mieszka w Chęcinach to serdecznie pozdrawiam.

Święta, święta... Jak dobrze!
Najwspanialszego tygodnia wam życzę, pełnego uśmiechu i ciepłych myśli. I nie sprzątajcie w nadmiarze bo święta są dla nas a nie na odwrót.
Tymczasem
Polinka

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Mieć małe święta

Nowy dzień, nowy post..to raczej u mnie rzadkość. Jednak wczoraj tak tylko wpadłam
z wynikami a tu w końcu grudzień, a ten miesiąc zobowiązuje.
W tym roku bardzo spokojnie. Koncentruję się głównie na wyciąganiu dekoracji, oświetlaniu domu lampami i lampionami. Nowości mam niewiele. W zasadzie to nawet sprzątam, czyli oddaję graty z chaty:)
W tym roku potrzebuję spokoju i, o dziwo, go doświadczam. Stwierdziłam, że udomowione dekoracje są lepsze niż nowe, gdyż dom to siedlisko:) Z nowości chciałam wam bardzo polecić choinki z książek. Praca nad nimi to przyjemność a i efekt niczego sobie.
Rozświetlam! Lampy pojawiają się wszędzie. Dobrze, że wymyślono ledy na baterie bo w niektórych miejscach ciężko o gniazdko elektryczne.
Rozświetlam i rozpachniam. Bez umiaru kadzę w domu olejkiem o zapachu cynamonu
i pomarańczy. Wpływa na mnie bardzo relaksująco i świątecznie.
Zapraszam was do środka...


Posłuchamy razem?










 

Nie chcąc psuć nastroju o różnego rodzaju prezentach napiszę w następnym poście.
Dziękuję, dobrze być częścią waszego życia...
Pozdrawiam Was gorąco i dziękuję za całe mnóstwo przemiłych komentarzy.
Tymczasem
Polinka

niedziela, 7 grudnia 2014

Wyniki candy mgłą zasnute


Kochani moi!
Witam was dzisiaj w magicznym dniu. Od samego rana moją okolicę spowija gęsta mgła. Jest po prostu pięknie, choć w duszy się cieszę, że donikąd nie jadę. Bo oglądać mgłę na spacerze czy z okna to co innego jak przemierzać kraj samochodem.
Wiecie, bardzo się śpieszę:) Weekend zrobiłam sobie wolny od internetu a obiecałam wczoraj losowanie. I teraz wylosować, do czego Młody za chwilę, na żywca posłuży bo za kilkadziesiąt minut... Cisza nad rozlewiskiem! Doczekaliśmy się w końcu emisji! To jeden z bardziej relaksujących mnie filmów. Jak wiadomo, ma zwolenników
i przeciwników:) We mnie ma fana absolutnego. Bo Rozlewisko jest dobre na każde smutaski a jak Konrad kupuje Małgosi quadowisko czy postanawia do niej wrócić...ech! Wspólnie z Ukochanym wyjemy jak małolaty:)... I uczymy się magicznego stosunku do siebie:)


A więc....
Maszyna losująca w postaci Młodego wybrała...

                                      Stokrotkę!
Przerolował wszystkie komentarze i zdecydowanie coś wybrał...nie pamięta kogo...tam taki obrazek był...stokrotka:) Tak więc zwyciężczynią świątecznego candy została:


Serdecznie gratuluję i proszę o adres do wysyłki.

Jeszcze kilka kadrów z dzisiejszego dnia. Też mieliście tak kosmiczną mgłę?




A teraz...Cisza...
Tymczasem, dziękuję za udział w Candy. Ilość chętnych przerosła moje oczekiwania.
Polinka
 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Najważniejsze w tym miesiącu

Kochani!
Nadszedł grudzień, jakby nie patrzeć:)
Dla większości z nas to miesiąc magiczny, rodzinny. W grudniu jesteśmy bliżej siebie, nasze serca są bardziej gorące. Wybaczamy i prosimy o wybaczenie, łatwo się wzruszamy oraz nachodzą nas różne refleksje. Myślę, że jesteśmy lepszymi ludźmi
w tym miesiącu... Bo grudzień to miesiąc podsumowań.

Naszło mnie na awdentowe odliczanie:)


Tym wieszadełkiem każdego tygodnia będę składać życzenia w innym języku, według pomysłu własnego. Zapalę lampy i lampeczki, świecidełka i świeczuszki.
Wracając do tytułu posta. Wiecie, co jest w tym miesiącu najważniejsze?
Bliskość pomiędzy ludźmi, okazywanie sobie przyjaźni i pomocy. To również czas, kiedy nie powinniśmy zapomnieć o ludziach samotnych. Za chwilę się obruszycie, że
o samotnych powinniśmy pamiętać cały rok.. To prawda, ale w grudniu bardziej, bo grudzień to miesiąc świąteczny. W święta nikt nie powinien być sam.
Poza tym, z każdym rokiem odkrywam, jak ważna jest otwartość na ludzi. Kochani, swoich drzwi nigdy nie warto zamykać człowiekowi. Warto być pozytywnie nastawionym bo nigdy nie wiadomo, kto czyha za rogiem. W myśl zasady- "nieznajomi to przyjaciele czekający na odkrycie". Tak więc z uśmiechem do wszystkich, serdecznie i miło
i nagle okaże się, ilu nieznajomych udało się udomowić na wspaniałych domówkach:) Do naszego grona dołączyli Ela i Paweł spod lasu:)
 Widzicie...ludzie to powinien być nasz kapitał. W razie potrzeby zawsze ktoś czeka po drugiej stronie kabla telefonicznego:)




Na koniec troszkę rękodzieła choć w klimacie nieświątecznym.
Pudełko na chusteczki dla przemiłej U. na którą ostatnio bardzo mogłam liczyć:)


I moje pudło na biżuterię po zdecydowanej renowacji.


Jedno i drugie jest postarzane metodą na cukier. Bardzo chciałabym wam ją polecić, daje niesamowite, zupełnie nowe efekty. Metoda jest bardzo prosta- najpierw malujemy ciemną warstwę, jak wyschnie- jasną i posypujemy cukrem póki świeże. Dajemy się wysuszyć a następnie trzemy.
Trzemy i trzemy, koliście i delikatnie. Koniecznie załóżcie rękawice ochronne bo odciski pojawiają się bardzo szybko. Nie polecam pocierania twardym przedmiotem gdyż cukier łatwo się robi puder:)
Te wszystkie ciapki na wieczkach pudełek powstały właśnie w ten sposób i co ciekawe, spodni kolor był czarny choć wygląda na niebieski.
Pożegnam się już, jednocześnie przypominając o ostatnich dniach CANDY.
Już za kilka dni, za dni parę...
Tymczasem
Polinka

poniedziałek, 24 listopada 2014

Karta dużej rodziny

Kochani
Nadchodzi czas zimowych dekoracji...Przesiadywania w domu, palenia świec. Poszukujemy powoli magicznej atmosfery świąt.



Tydzień temu, w naszym domu pojawił się nowy lokator. Spaniel, najbliższy kolega Luisa:)
Trafił do nas niespodziewanie, zabiedzony piesek rasowy przebywający od dwóch lat w budzie. Obraz nędzy i rozpaczy! Półtorej godziny wycinaliśmy dredy z uszu, ogona, łap. Bo należy wiedzieć, że to był pies o podwójnym ogonie i potrójnych uszach. Pierwszy raz coś takiego na oczy widziałam.
Sprawiał wrażenie bardzo pokracznego ze względu na opuchliznę żołądka od karmienia samym pieczywem. Wykąpał się i pojechał do weterynarza na podstawowe szczepienia w wieku czterech lat... Jaki to los może zgotować człowiek bratu mniejszemu!
Aktualnie mieszka z nami tydzień. Jest bardzo radosnym psem, inteligentnym. W mig pojmuje zakazy i nakazy, szybko nauczył się nowego imienia. Ratujemy go z deficytu miłości.
Wczoraj był na pierwszym  w życiu spacerze na smyczy, pobiegał po lesie. Uśmiechnięty
i zadowolony. Jedyny problem z posikiwaniem ale na to czasu potrzeba. Jak na razie musiały zniknąć z domu wszelkie dywany. Tak więc, przy ilości posiadanych zwierząt, możemy wystąpić o kartę dużej rodziny:) Tylko proszę już nie stawiać na naszej drodze spanieli w potrzebie:)

Fredro w ujęciach kilku.
Pysk z niewykształconymi mięśniami, uszy ogolone, sierść bez połysku. Mamy nad czym pracować.


Dawno, dawno temu wykonałam pudełka na chusteczki dla koleżanek. Śpieszę się pokazać, gdyż za chwilę nie wpiszą się w tematykę świąteczną:) Pudełka na chusteczki raz!


I bocianie krzesełko. Jest prawdziwie stare a dostałam je od przyjaciółki. Przed długie lata siedziano na nim w domu " Na Bocianach". Dziś dom jest sprzedany a krzesło przywędrowało do mnie. Lubię się otaczać przedmiotami z przeszłością. Mają magiczną moc i historię.
Przepraszam za jakość zdjęć, staram się jak mogę ale ciemności egipskie panują czasem już od trzynastej, o słońcu nie wspominając.

Tym tematem zdaję się zamykam jesień. W mojej głowie w zasadzie tylko przygotowania świąteczne, dekoracje. Dziś nad ranem był mróz, szron. Tylko czekać  na śnieg. Ukochany zarządził wyjście dzieci do szkoły bez samochodu. To taka mała nasza tradycja. Do szkoły jest zupełnie niedaleko więc w czasie przymrozków chodzimy na piechotę. Zanim się to wszystko rozgrzeje, odśnieży to Młodzież już na miejscu. Ha, i widzicie jakie klimaty się zaczynają?:) Otwieramy powoli nasze zimowe Bullerbyn i zapalamy świąteczne lampy.




WI czekamy na śnieg:)
Udanego tygodnia Wam życzę, trzymajcie się ciepło, w czapkach i szalikach. Przypominam o candy.
Tymczasem
Polinka