wtorek, 29 lipca 2014

Nuda dnia codziennego

Doprawdy...ciężko mi znów pisać, że czas leci!:)
Na wstępie, choć to nowe, pozdrowię Was gorąco i podziękuję, że tu wpadacie choć ja ostatnio taka nierychliwa:) Cóż za słowo swoją drogą- nierychliwa.
Co w naszym rozlewisku?
Cieszymy się jak zawsze małymi rzeczami. Wróciłam z ogrodu, chodziłam boso po zroszonej trawie. Wspaniały,wieczorny chłód. To takie małe szczęście, które bardzo lubię kolekcjonować.
Na początek kilka migawek z krótkiego urlopu. Cisza i spokój jeziora, pełen relaks. Kolekcjonuję także:)


Jak te dzieci rosną!






Mam nadzieję, że choćby jakiś mały wyjazd nam się jeszcze w tym roku przydarzy:)

Dziś listonosz przyniósł paczkę z wymiany z Agatką:)
Kochana, sprawiłaś mi taką masę radości, że śmieję się do teraz. Dziękuję Ci za piękne prace, trud włożony w całą zabawę. Przesłałaś mi prawdziwe rarytasy! Dziękuję!

Pudełeczko na bardzo ważne rzeczy, pojemnik na serwetki i wspaniałe, perfekcyjnie wykonane serducha...do tego kawa i cukierasy dla młodzieży...Bajka!






Pochwałę się też "portretem przodka". Zakupiłam niedawno, dzikim fartem na pchlim targu. Myślałam, że padnę ale...drogie pewnie... Jak widać miał być mój, kosztował całe dziesięć złotych:)


Razem z nim udało mi się też kupić wymarzoną szafkę do sypialni na talerze i inne takie:) Wiedziałam, że ją w końcu wychodzę a teraz mogę śmiało zabierać się za przerobienie jej na potrzeby własne:)

Poza tym nuda kochani! Taka nuda dnia codziennego, z pełnym spokojem nudzimy się myśląc
o przyszłości i snując plany...
Tymczasem
Dziękuję
Ściskam najmocniej
Polinka

piątek, 18 lipca 2014

Ganek nad rozlewiskiem

W tym roku mamy szczęście do pogody!
Oczom i uszom nie wierzę, ludzie zalegają na plażach, kąpią się gdzie popadnie. Chciałoby się powiedzieć, że NARESZCIE! Bo wiadomo jak to z pogodą w naszym kraju bywa:)

Moje lato wygląda tak:


Nie wiem, czy powinnam coś dodawać poza ogólnym zachwytem, otarciem potu i uśmiechem.

Jako, że nie samym upałem człowiek żyje staram się też coś w domu zrobić, upiększyć, ulepszyć.
Pokaże wam mój nowy ganek. Kupiłam farbę, szarawą i ładną ale jak pomalowałam to wyszło,że niebieskia. Pprzez przypadek dobrze:) Jest jak w wiejskiej chacie, jak nad Rozlewiskiem:)Wiecie, rozumiecie ja nic o tym nie piszę ale Rozlewisko w powtórkach oglądam namiętnie z całą rodziną:) Gotujemy bób i jedziemy nad Rozlewisko:) To bardzo relaksujące.
No dobra, ganek!






Planuję jeszcze coś tam dostawić..ale pustkę przeogromną w tej materii odczuwam:)
Może sprawię sobie zasłony, rolety, firanki? Znalazłam ciekawą stronę, mają wszystko!

Biurko- pracownia też się ostatnio zmieniła. Czekam na czasy, kiedy wyniosę się z tym całym kramem na poddasze. Biurko olbrzymie sobie sprawię i przez okienko mansardowe będę patrzeć na las:) Jak na razie mam tak:




Podsumuję tylko, że gdzieś ten bajzel trzeba było upchnąć:)

Na zdjęciach widać małe przebłyski ostatnich prac.
Mój Art Journal Journing:)








Ogólnie używam wszystkiego, co się pod rękę nawinie. Papiery, koronki, gazety, książki, guziki i śmiki a z nowości- zakupiłam różnokolorowe mgiełki i to jest odkrycie:) Polecam każdemu.

Popędzę już Duszki moje:)
Jezioro mnie wzywa i las, tak więc do miłego.
Wszystkim wyjeżdżającym szerokiej drogi życzę.
Polinka

czwartek, 10 lipca 2014

Życie ach! na wsi

Witajcie, cześć i czołem!
Jak wygląda życie na wsi latem?
Dużo spacerujemy, leniuchujemy w ogrodzie, jeździmy na rowerach oraz na potęgę przetwarzamy do słoików dary lata. Nie ma nic cudowniejszego zimą jak otworzyć słoik z truskawkami, porzeczkami, ogórkami, śliwkami itp. Micha od razu się cieszy :)
Właśnie w moich słoikach zalęgły się porzeczki w kilku odmianach i agrest.
Ostatnio pisałam o tym i dżemy porzeczkowe odbiły się szeroko wśród was. Mam nadzieję, że wszystkie pytające osoby skorzystały z porad i wyszło wam smacznie. Ku pamięci trochę zdjęć. Zdjęć półproduktu bo wiecie...moje słoiki nie mają koronkowych ubranek:) Nie nadążyłabym ich poubierać bo to nie kilka słoiczków ale kilkaset. Po sezonie zamieszkują szafy i etażerki a od zeszłego roku mam w garażu niezłe szafiszcze. Półki na metalowych wspornikach, nośność 100 kg na jedną. Mam gdzie trzymać w każdym razie;)

Gorąco chciałam polecić jeszcze jeden przepis na zimowe cudo. Czerna porzeczka- źródło witaminy c. Wiecie, że 100 gr tego owocu pokrywa prawie 260% dziennego zapotrzebowania na tę witaminę? Można złapać odporność prawda?
Proponuję Wam zatem kompot z czarnej porzeczki. Porzeczek wrzucam mniej więcej 1/3 garnka ( w moim przypadku 7L), zalewam wodą, słodzę dość dużo. Doprowadzam do wrzenia i gotuję kilka minut. Przelewam do butelek, rozcieńczam pół na pół z wodą i do lodówki. Rozcieńczam gdyż ten wywar jest baaaardzo aromatyczny. Pijemy ze smakiem. Takie samo mam oczywiście również w słoikach na zimę:)

W tym roku porzeczki i agrest już przerobione na kompoty i konfitury. Czekam na ogórki:)

Apropos rowerów. Uwielbiamy nasze wycieczki po okolicy. Wystarczy troszkę odjechać, skręcić w nieuczęszczaną drogę i naszym oczom ukazują się dawne domostwa, zapuszczone lub zamieszkałe, stare kapliczki, drewniane elewacje...



Dodam, że skrzynka pocztowa ze zdjęcia jest wysokości pokrzywy, siedzi w krzakach nie wiedzieć czemu:)


Troszkę ornitologii:)


I pól ukochanych! Uwielbiam ich zapach!



A jak leniuchujemy w ogrodzie to jemy. Przy gotowaniu oczywiście się nie przemęczamy. Oto przepis na zapomniany obiad. Wstawiasz i zapominasz!

Kawałki kurczaka marynujemy wcześniej w:
- sól, pieprz
- trochę ostrej papryki
- czosnek przeciśnięty przez praskę
- sos barbecue
Wymieszać, pobełtać  i wstawić do lodówki na dzień czy dwa. Następnie zawinąć w folię aluminiową i położyć na grillu czy wręcz wrzucić do palącego się ogniska. Po 20 minutach obiad gotowy a kucharz robi co chce przez te 20 minut:) Do tego jakaś sałatka z warzyw sezonowych czy smażone, młode ziemniaki w ziołach. Podlać kompotem, zjeść na ładnym talerzu. Pycha, polecam gorąco!




W ogrodzie pełnia lata... myślę powoli o zdalnym systemie nawadniania.


Wieczorami zgłębiam tajniki art journalingu:) A co!
Pokażę następnym razem a...i ganek. Ganek mój zmienił oblicze na bardziej prawe ale co by was nie zanudzać...:)
Pozdrawiam serdecznie
Korzystajcie z lata!
Tymczasem
Polinka

wtorek, 1 lipca 2014

Zapach lata

Lato, lato wszędzie...
Jak ten czas leci kochani:)
Głową siedzę na wakacjach, pupą na miejscu niestety. Całe szczęście, że nie dopisuje pogoda, nad morzem gradobicie, deszcz się leje całymi dniami.Ech!
Popełniłam nowy album. Tym razem ślubny, mój, nasz:) Jest coś cudownego w takim dekorowaniu wspomnień:)







Zdjęcia oczywiście też tam upchnęłam ale...wiecie, rozumiecie:) Przy tym artyźmie to raczej mniejszość:)

W ogrodzie nadchodzi czas wielkich przetworów. Kilka lat temu posadziliśmy sporo krzaczków porzeczek we wszystkich kolorach, agrestu. Zauważyliście jak ciężko dziś kupić te owoce? Babcie siedzą na bazarkach z maleńkimi pojemniczkami porzeczek i i tak nie mają pewnie większego wzięcia. Dlaczego? Przecież to skarbnica witamin. Na dżemiki, bez chemii, jak znalazł.




Jestem za ocaleniem porzeczek i agrestu od zapomnienia!
Przepis na dżemik, zdrowy, domowy:

Porzeczki- czarne, czerwone, na zmianę lub z przewagą ulubieńszych myjemy, zdejmujemy z patyczków. Na każdy kilogram owoców przygotowujemy pół kilograma cukru.
Wrzucamy do gara i zaczynamy je przesmażać. Jak puszczą sok dodajemy cukier. Dusimy, pichcimy, niech się rozlecą. Na ostatnie 10 minut dokładamy odłożone 0.5 kilograma porzeczek, które mają się tylko zagrzać do temperatury dżemu.
Przekładamy do słoików, gorące, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem.
Porzeczki mają to do siebie, że same się żelują ze względu na naturalne pektyny. Nie dodajemy żadnych żelusiów, żelfiksów bo przecież nie po to robimy przetwory, aby mieszać je z chemią nie?
Nic prostszego!
Ach, to taki piękny czas. W domu owocowe zapachy, bo jak nie dżem to kompot, wszystko się miksuje. Lato ma też dla mnie zapach bobu. Lubicie go? My się zajadamy, smaczny, zdrowy a na dodatek Chmielewska (Joanna) zawsze powtarzała, że na odchudzanie najlepszy. Podobno można go jeść na potęgę. A co ciekawe zawiera również mnóstwo wapnia, co w dzisiejszych, chudych odżywczo czasach nie jest bez znaczenia. Koleżanka wiecznie na diecie, wszystkiego sobie odmawia... i co chwilę kości łamie. To może bobem, dietetycznie?
No to lecę! Konfitury smażyć:)
Do miłego
Polinka