wtorek, 25 sierpnia 2015

Luster moc i czytadełka

Witajcie:)
Chciałam was zachęcić do wieszania luster w domu. To moje odkrycie.
Ja wiem, według Feng Shui życie nie powinno się odbijać w lustrze, ponieważ to przynosi nieszczęście. Jednak nie jestem zwolenniczką tej teorii a do chińskiej koncepcji urządzania wnętrz podchodzę raczej sceptycznie. Za to wolność we wnętrzu i nie pakowanie się w ścisłe ramy to zdecydowanie mój kierunek.
Pokażę wam ostatni nabytek do salonu. Niby nic, lustro zawiesiłam, wypolerowałam powierzchnię...a teraz cieszę się odbiciami, grą świateł, ruchem.





Jak widać, sprawcą nieprzeciętnych widoków jest lustro zawieszone nad kanapą:) Polecam!

W ostatnim czasie nadrobiłam w końcu czytanie. Pogoda sprzyja głównie leniuchowaniu, w narodzie sjesta zapanowała na całego a tu podobno kolejna fala upałów idzie:)
Chłodny napój i książka- to moje ostatnie zajęcia.

W międzyblogowym kąciku czytelniczym na mojej liście pojawiła się pozycja numer sześć, siedem i osiem. Jestem z siebie bardzo dumna:).
Wiem, że czytacie i wiele z was, zapisanych do kącika czytelnika, zliczyło już swoje dziesięć pozycji. Gratulacje dziewczyny! Pamiętacie, że na koniec roku przesyłamy sobie podarunki od serca? Pora się sprężać więc:)


Sześć... Philip Roth "Dziedzictwo".

To książka bardzo osobista: intymna, przejmująca swoją szczerością, choć nie pozbawiona humoru opowieść o ostatnich miesiącach życia ojca pisarza. To także retrospektywny obraz powikłanych stosunków między dwiema silnymi osobowościami: ojcem - imigrantem żydowskim ze wschodniej Europy, a synem - zbuntowanym pisarzem amerykańskim; to zapis bolesnych prób szukania wspólnego dziedzictwa; to opowieść o chwilach tragicznych wyborów i nieodwracalnych decyzji.

Przeczytałam z przyjemnością ze względu na dobry język oraz retrospekcję wydarzeń w mojej rodzinie. Co kartkę zastanawiałam się, co czuła moja mama patrząca na trudne odchodzenie swojej mamy. O czym myślała? Czy podobnie dojrzale podchodziła do kwestii śmierci jak autor?
Książka warta polecenia,  zastanowienia się nad życiem, odchodzeniem, kalectwem, niedołężnością.
Książka autobiograficzna, w której każdy znajdzie cząstkę siebie.

Siedem... Józef  Piłsudski człowiek i polityk.

Zesłaniec i rewolucjonista, bojownik napadający z bronią w ręku na pociągi, a następnie twórca polskiego czynu zbrojnego podczas I wojny światowej. Triumfator w wojnie z bolszewikami, człowiek, który ocalił Polskę i Europę przed komunizmem. Ale równocześnie polityk, który zdobył władzę na skutek krwawego przewrotu wojskowego.

Twórca autorytarnego systemu, bez którego wiedzy nic w Polsce nie mogło się wydarzyć. A jednocześnie abnegat życiowy, niemający większych potrzeb, niezwracający uwagi na splendory i luksusy. Czarujący, inteligentny rozmówca i brutalny polemista używający publicznie wulgarnego słownictwa. Czuły i kochający ojciec, a równocześnie mężczyzna, który większość życia spędził w trójkącie małżeńskim. W tej książce autor nie wydaje ocen na temat postępowania marszałka, ograniczając się wyłącznie do przedstawienia faktów.

Dla mnie dobra, ciekawa pozycja. Lubię książki historyczne, biografie. Poza opisem wdarzeń  i decyzji Marszałka dość dobrze naświetlona jest sytuacja rodzinna. Skandale i stosunek do żony, córek.Jak to jest być żoną marszałka rewolucjonisty? Polecam!

Osiem... Rosyjska zima- Daphne Kalotay.

Osiemdziesięcioletnia Nina Riewska, legenda baletu moskiewskiego Teatru Bolszoj, mieszka samotnie w Bostonie. Niegdyś jako pierwsza z radzieckich artystów uciekła na Zachód. Dla świata jest oczywiste, że z powodów politycznych, ale tylko ona sama wie, co nią kierowało. Gdy starsza pani postanawia sprzedać na aukcji swą słynną biżuterię, anonimowy darczyńca dołącza doń brakujący, bursztynowy naszyjnik i pisze do Niny list...

Książka rewelacyjna! To nie jest babskie romansidło tylko pełna obrazów, poruszająca wyobraźnię opowieść o miłości. Zakochałam się  we własnych wyobrażeniach. Cudowna powieść dla romantyczek, pełna nadziei i wiary w człowieka. Historia, którą każda z nas chciałaby przeżyć.

Jak widzicie, tym razem miałam szczęście do książek. Rynek księgarski jest zawalony milionem pozycji, często nie wartych druku a książki polecane przez innych też nie muszą być odpowiednie dla nas. Wybierajcie, jeśli wam w dusz gra!

Zachęcona dawną Rosją sięgam już po kolejną powieść o carskim pałacu w Petersburgu, miłości do księżniczki. Recenzja niebawem.
Kochane klubowiczki- zachęcam do czytania, w końcu to sobie obiecałyśmy:)

Ps. Na zdjęciu widzicie kubeczek z nowej, zimowej kolekcji Green Gate kupiony w Ahojhome. Jestem zachwycona tymi serduszkami.  Obejrzyjcie inne zimowe cudowności.
Tymczasem
Polinka

środa, 12 sierpnia 2015

Domowe przyśpieszenie

Nie wiem, czy was zaskoczę, jeśli powiem, że...nic mi się nie chce:)
I tu widzę las rąk, że wam też:)
Tak właśnie jest, kochani, kiedy żar od dawna z nieba się leje...nie bez powodu wymyślono sjestę!
Czekam na deszcz zbawienny, ochłodzenie, myślę nadal o wyjazdach i śnię...

Śnił mi się wyjazd do cudnego domu, na malowniczej wsi, blisko wody i rozkoszy przebywania w nim. Łóżko nasze było nasze, kilka drobiazgów z domu również. Pakujemy walizki pełni niewypowiedzianego smutku, że już odjeżdżamy. Płakać mi się chciało straszliwie. "Na szczęście Bogusia tu zostaje, będziemy mogli do niej przyjeżdżać pod namiot"- "Ale to nie to samo, co mieszkać". I szloch straszliwy! Obudziłam się cały czas mając poczucie nieprawdopodobnej straty...
Po przemyśleniu stwierdziłam, że śnił mi się mój dom, z uczuciami do niego, rozpaczą spowodowaną opuszczeniem go. A Bogusia to moja sąsiadka...całe szczęście, że ona tam, gdzie ja:)

Rusz się kobieto, rzuciłam dziarsko i nawet się udało:)
Odwiedziłam klamociarnię Jurka, skup złomu i ciekawie się obłowiłam za kilka złotych. Rozpędzam się ponownie w dziwnych zakupach i będę tworzyć wielką sztukę zwaną
" W miłosnym uścisku".

- Orest, jakie to jest piękne! Płakać mi się chce!
- O czym mówisz Elwira?
- Orciu, jak ja się cieszę, widzę nawiązanie do "Miłosnego uścisku"! Wróciłeś do twórczości, do nas!
- Elwira, to jest dętka od traktora, ja będę na tym pływał.
LOL!

A ja tak właśnie sobie bajam przez co Luby cytuje Elwirę i Oresta ze znajomego większości filmu:)


Lampka powyższa powstała z toczonej nogi, starego abażura, zdolnych rączek Lubego oraz niewielkiej ilości farby akrylowej na transfer numeru. Jeśli chcecie wykonać transfer należy wydrukować numer na drukarce ładną czcionką, dokładnie wyciąć środek, przykleić do abażura a potem tapować do uzyskania dobrego pokrycia farbą.




Aluminiowy czajnik ze złomowiska? Trudne do opisania są miny pracowników i klientów złomu, kiedy widzą mnie spacerującą w sukience pośród ich towaru a za chwilę taszczącą jakiś dziurawy garnek czy czajnik bez rączki. Bezcenne:)


Kupiłam też "takie ważne coś" z czego będzie lampa oraz żeliwne drzwiczki do pieca...pewnie do wędzarni ogrodowej pod którą mamy już fundament:)

W temacie domowym pracujemy jak mróweczki. Ukochany zajmuje się budowlanką a ja pichcę. Zakisiłam ostatnie (choć dla mnie pierwsze) ogórki, zamarynowałam ostre zapiczki, soków z wiśni i aronii mamy na cały sezon.
A w ogordzie...prawdziwy Cricoland:)


Doczekaliśmy się własnej huśtawki, chwilowo bez ławeczki ale z dwoma siedzeniami na linach. Dodając rozbudowujący się garaż na dwa auta, pracujemy że hoho!

Przenieśliśmy leżaki w ogrodzie w miejsce bardziej zielone aby nie patrzeć na łysinę po trawie...całkiem twarzowo się odpoczywa:)




Taca widoczna na zdjęciu jest do kupienia w moim sklepie Silky Home. Zapraszam po nowości a jutro dodam wasze ulubione klosze, tym razem na podstawkach Green Gate.


Przegrzewam się straszliwie i na okrągło myślę o jakimś wyjeździe. Jeszcze trochę nad wodę, jeszcze popływać:)
Dla Freda to pierwsze lato z wyjazdami nad wodę. Nie odkrył może w sobie wilka morskiego ale rozpędza się:)



 Serdecznie was pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze.
Tymczasem
Polinka


niedziela, 2 sierpnia 2015

Odzyskać równowagę

Kochani!
Im więcej życzeń dobrego wypoczynku od was dostaję...tym bardziej chce mi się siedzieć na ławeczce i odpoczywać:) To krótkie wyjaśnienie dłuższej nieobecności i jednocześnie radość, że cały czas tu wpadacie:) Dzięki, blogowa rodzinko!

Urlop udany ponadprzeciętnie mimo marnej pogody. Wiadomo, jak to nad Bałtykiem- główną atrakcją są widoki, bo na pogodę trudno liczyć:) Mnie to jednak nie przeszkodziło w świetnym wypoczynku. Nawet pomogło, bo jak sztorm i pochmurno to mniej jest zwolenników plażowania. Wszyscy przenoszą się do baru na piwko i rybkę, gdzie z kolei mnie nie ma:)
Kilka dni w pięknej, rodzinnej atmosferze zdziałało prawdziwe cuda...jak to dobrze zakochać się w Lubym ponownie mimo upływu lat:)

Chciałam pochwalić podróżowanie z psem. Pies nad morzem ma swoje prawa:) Plaże psie są coraz bardziej popularne, choć oddalone od głównych deptaków. I nie myślcie, że skoro psie to brudne, bo panuje ogólny zwyczaj sprzątania po pupilach. Psów jest całkiem sporo ale wszystkie bardzo łagodne. Właściciele uśmiechają się do siebie, podchodzą, rozmawiają, głaszczą. Jest absolutnie okej:) Poza tym plusem psich plaż jest również mniejsza ilość plażowiczów (wiadomo, nie każdemu po drodze z czworonogiem). Pies zazwyczaj może też wejść do nadmorskiej knajpki, nikt nie robi problemu. Nie mam się na co skarżyć:)
Pogadała to pokaże:)








Tak, ja wiem, nie ma nic ciekawszego niż cudze zdjęcia z wakacji:)

Urlop pozwolił mi również przeczytać książkę. Jedną...ale zawsze coś:)
Pozycja numer pięć w Międzyblogowym Kąciku Czytelniczym.


Myślałam o tej książce od dawna. W końcu do zakupu skłoniła mnie promocja ostatniej pozycji z tej serii w pewnej gazecie. Myślę sobie- nieźle pisze, dobre słownictwo, głębsza myśl...jak to stwierdzenie, że nie wiedziała, co zrobić z rozrusznikiem serca ojca które tak bardzo kochała...
Zaczęłam od zakupu pierwszej części, lubię zachowywać ład i kolejność.
I teraz pewnie jeden mi przyklaśnie, drugi zgani...
Książka jest bardzo irytująca. Banialuki panienki z bogatego domu, żyjącej w kompletnie innej perspektywie, podróżującej, obracającej się w środowisku. Bez świadomości wydarzeń historycznych, tragicznych decyzji ojca.
Nie wierzę, że nie wiedziała co się dzieje w kraju...a jeśli nie wiedziała, tym gorzej dla niej.
Pisze jedynie, że decyzje ojca wywarły duży wpływ na postrzeganie jej rodziny...no biedna!
Dla miłośników historii Polski, kraju naszego pozycja świetna. Cudownie można się zezłościć!

Może wiecie, może pamiętacie, że u mnie wakacje nad wodą to wieczna gonitwa za rybką. Rybką wszelką, uwielbiamy całą rodziną.


I teraz dwa przepisy będą:)
Pierwszy to jak przewieść rybę 450 kilometrów nie posiadając lodówki.
Otóż wspaniały, sprawdzony sposób jest banalny:) Rybkę porządnie schłodzić w zamrażarce, nie mrozić tylko zahibernować. Zamrozić całą paczkę kostek lodu w folijkach. Zawinąć rybę, podzielić do torebek i do każdej wsadzić mrożone kostki w folii. Całość do kolejnej siatki i kolejnej, przepychając kostkami. Zawinąć w trzy ręczniki aby nie rozpuszczało się tak szybko i do bagażnika.
Po dziesięciu godzinach lód jest nadal lodem a rybka świeża i pachnąca.

I drugi przepis, rybka marynowana, wakacyjna.
Rybki małe, w moim przypadku płaty ze śledzia, ew słodkowodne, w zależności od miejsca pobytu solimy i smażymy w samej mące. Gotujemy zalewę w "międzyczasie".

Zalewa do rybek:

- litr wody
- 3/4 szklanki octu
- 1 i pół łyżki soli
- łyżka cukru
- trzy cebule
- ziele angielskie, liść laurowy

Pogotować kilka minut dla zmiękczenia cebuli, zalać rybkę pięknie ułożoną w słoikach (Co bardziej zwariowani miłośnicy przetworów przelecą pół wybrzeża za słoikami by w końcu wybłagać u pani prywatne...po klopsikach. Widać poznała się na szaleństwie, obłęd odczytała właściwie), pasteryzować 10 min dla świętego spokoju, dokręcić, odstawić do góry dnem.
Nadają się do spożycia po 24 godzinach, im dłużej tym lepiej, bo ości zupełnie zanikną.
W ten oto sposób, przy odrobinie dobrej woli i kuchni gazowej wieziemy do domu pamiątkę z podróży- marynowanego śledzia bałtyckiego na wszelkie okazje.
Polecam!

Polecę już, pozdrowię serdecznie...
Dzięki wam, głównie kobietki piękne, że tu wpadacie:)
Tymczasem
Polinka