poniedziałek, 30 września 2013

Droga do pracy i wyniki candy

"Jak minął dzień? Jak Ci się dziś pożyło?"
Nucę sobie Krawczyka całe popołudnie i wprowadza mnie nieustająco w dobry nastrój. To krzepiący, ciepły utwór nie uważacie?:)
Chcę Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim postem. Są ciepłe, wspierające, prawdziwie przyjacielskie. Ich magiczna moc dodała mi animuszu w załatwianiu mojej sprawy:)
Śpieszę poinformować, że nie udało się załatwić tzn umówić spotkania na następny dzień jak planowałam. Wróciłam do domu z twardym postanowieniem fight to the death!:) Na materace! Co wziąć na wojnę? Zostaw broń, zabierz makaron! Ojciec chrzestny to suma wszelkich mądrości jak wiadomo:) Wróciłam, na komentarze zerknęłam i myślę sobie: o matko, ile osób we mnie wierzy i kibicuje. Jakie cudne słowa oni piszą i od razu stałam się jeszcze większa. Złapałam moje canelloni i pognałam do pracy:) Załatwiłam wszystko, lepiej niż chciałam. Dyrektor zrozumiał moją chęć rozwoju i pracy na rzecz ogółu, ucieszył się, wizja majacząca mu się spodobała:) Wyszłam śpiewająca, uśmiechnięta z wiarą w lepsze jutro:) Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej.:)
Ale Wam za komentarze naprawdę dziękuję:) Dodały sił, kiedy lekko wątpiłam. Ha! My tytani z internetu:)
Jak Wam minął dzień?
W drodze do pracy zobaczyłam niesamowity obraz. Jadę drogą wśród zamglonych lekko pól. Słońce oświetla gdzieniegdzie zawieszone pajęczyny a przy drodze spacerują dwa bażanty. Dookoła drzewa jesienią malowane na żółto, czerwono, pomarańczowo.Wyobraźcie sobie, jaki to był cudny widok!
Wracając z pracy wybrałam inną drogę, przez aleję klonów. O tej porze roku są czerwono- żółto- złoto-pomarańczowo.... piękne. Spróbuję jutro pofotografować moją drogę do pracy, bo wierzcie mi, jest co pokazać. I tak od powrotu z pracy nucę: jak minął dzień, jak ci się dziś pożyło?
Dziękuję, dobrze, pięknie jesiennie:)
Czas wrzucić jakąś ilustrację nie?:)
Pokażę Wam moją jesień. Jesień to jak wiadomo- grzyby, powidła, szuranie butów w liściach, spacery, babie lato, poranne mgły. Wybraliśmy się wczoraj rodzinnie do lasu.



Wiecie, że jesień można lubić? Kiedy spotkamy zadziwiającą kolorystykę liści? Kiedy nazbieramy cudownie błyszczących kasztanów? Kiedy poszuramy buciorami w liściach? No i...czy gorąca herbata nie smakuje najlepiej po jesiennym spacerze? Tak, ja lubię jesień. Szczególnie polską, złotą...grzybową:)

Widzicie grzyby w prawym górnym rogu? To opieńki moi drodzy. Znaczy się czas podgrzybków mija, zastępują je opieńki i gąski. To sygnał dla spóźnialskich, nadeszły ostatnie grzyby.
Zbieracie opieńki? Ja tak, od kilku lat. Nauczyła mnie sąsiadka bo wcześniej się bałam. W końcu blaszkowe. Potem bałam się tego, co luzie wypisują, że zdatne do spożycia dopiero po dwukrotnym przegotowaniu. Eeee, jak to ludzie gadają:) Powiem wam jedno- opieńki podane bezpośrednio z patelni, bez przegotowania to najpyszniejsze grzyby. Zaraz po smażonych kaniach of kors:) Polecam, poszukajcie, popytajcie i brzuchole napchajcie:) U mnie dziś na obiad było spagetti z opieńkami i śmietaną:) Zajadali wszyscy równo.
Gadu, gadu, rymci tymci...ja jak zawsze domknąć się nie mogę jak gadam o grzybach:)
Jesieni pięknej jeszcze troszkę:)


Chciałam po cichutku ale z wielkim entuzjazmem zapowiedzieć...REMONT:)
Rusza malowanie i cudowanie na dole. Skorzystaliśmy z promocji pewnego marketu i zakupiliśmy farby plus biała na sufit gratis. Oczywiście nie planowaliśmy tego specjalnie, remontowe wariacje podsyciła reklama:) I tak, około piątku łapiemy za wałki. Było szaro, będzie jaśminowo. Kuchnia też się odświeży, szafa z salonu pobieli. Ło matko! Dobrze, że kominka nie stawiamy jak to mamy w planach:) Promocji nie było na staromodne kafle:)

Kochani!
Wczoraj córa moja imieniny miała. Na początku pochwalę się malowidłem imieninkowym. Chciało babsko sowę, bo wszystko w sowy jest ostatnio na topie. No to matka namalowała:)

W imieniny córy również mijał termin zgłoszeń na candy.
Zgłosiło się Was mnóstwo i zdecydowanie ilość przerosła moje oczekiwania. Bardzo wam dziękuję:) Jestem szczęśliwa, dziękuję wszystkim, którzy chcecie na dłużej pozostać w tym miejscu. Zgłosiło się do losowania 137 osób:) Głowa pęka kochani!:) Mój blog zechciało zaobserwować prawie sto nowych osób:) Dziękuję Wam, przesyłam serdeczne uściski. Najbardziej jednak dziękuję tym, którzy są ze mną od początku. Szacun dla was i bądźcie nadal proszę.
Nie wiedziałam, jakim sposobem wylosować zwycięzce candy. Poleciłam więc dziecku, dziesięc lat skończyło i czytać potrafi. "Dziecko, zerknij w komentarze i wybierz jedną osobę. Kieruj się czymkolwiek chcesz- nickiem, treścią komentarza, numerem czy czym tylko".
Dziecko wybrało. Sowa Michalina ( a to taka sowa Michalina zdecydowanie) wyłoniła zwycięzcę.
Candy w Zieleniach wygrywa:

Dziękuję za udział, gratuluję wygranej. Poproszę o adres na maila i dodatkową podpowiedź. Czy masz ogródek? Nasiona cudnych kwiatów bardzo obrodziły więc chciałabym ci wysłać. Może nakarmisz pszczoły jak to robiłyśmy z dziewczynami wiosną?
Kochani, dziękuję wam za wszystko:) Muszę już lecieć bo poncho na drutach robię:) Zima idzie i zimno będzie a mnie znów pociągnęło do drutów. Włóczka nowa też dziś przyszła więc ręce mocniej świerzbią:) Druga połowa jesieni upłynie mi na otulaniu się w wełnę:) No i firanka, tak, też robię:)
Tymczasem
Wspaniałej jesieni:)

wtorek, 24 września 2013

Różowo-pomarańczowa jesień

Nos mam dziś na kwintę kochani...
Czasem mnie łapie słabszy dzień, szczególnie, kiedy nie wszystko idzie po mojej myśli.
W nowej pracy czas na postawienie na swoim. Dotąd siedziałam cichutko, zawsze uśmiechnięta i ...
dochrapałam się. Ktoś zaczyna się wyręczać moim kosztem, skoro mam więcej czasu to znaczy, że mogę przejąć jego robotę. I to bez pardonu!:) No nic, wybiorę się jutro do dyrektora i z klasą załatwię sobie dodatkowy przydział obowiązków. Lepiej pracować na swoje niż cudze nie? Spoko, byle do jutra i świat znów będzie słoneczny:) To tylko awaria...
Apropos słońca. Widzieliście drodzy Państwo ile grzybów w lesie? Wariują w tym roku aż miło popatrzeć. Każdy leniwy spacer do lasu wiąże się z koszem grzybów. Wędrówka samymi ścieżkami to  siata grzybów:) Te cudne wynalazki rosną w tym roku wszędzie, a najwięcej przy drodze:)
Suszonych mi wystarczy na dwa sezony, marynowanych na trzy( bo my wbrew pozorom nie jemy ich tak dużo), od mrożonych lodówka aż pęka. Ale co robić? Taka karma- są grzyby więc trzeba zbierać:) Inaczej się nie da. Dzisiejsze znalezisko rozweseliło mnie kompletnie. Mój prywatny las...prawdziwkowy:)

Najlepszy jest fakt, że wszystkie grzyby zbieram w jednym lesie, tuż przy domu i żadna to wyprawa:)
Ale, ale...nie samymi grzybami człowiek żyje:)

Wybrałam się w sobotę do Ikea. Uprosiłam lubego bo baby swojej tam puszczać nie chce:) Wróciłam bogata na wiele sposobów. Po pierwsze przekonałam się, o czym wszystkie mówicie. A mówicie, że katalog marny, nowości żadnych lub nie spełniają oczekiwań. Zgodzę się niestety.
Może stety nawet, bo każde zaliczenie dołka powoduje przemyślenie spraw. Już dawno pisałam, że Ikea jest tandetna, droga i można w niej kupić już tylko dekoracje. Ale...w tym roku nawet dekoracji nie było. Żadnych fajnych rzeczy co wpadają w ręce, niczego, na czym można oko zawiesić. Nie odpowiada mi wracanie w designie do lat 60 i robienie z tego cudów. Myślę, że w Polsce mamy jeszcze masę takich rarytasów w domach rodziców czy dziadków i zdecydowanie poszukujemy czegoś innego dla siebie. Ceny coraz wyższe, jakoś niższa, promocji brak. Jak zaliczy dołek (sprzedażowy) to wstanie jak Feniks z popiołów i wtedy powrócimy do ulubionej Ikei kochani:)
Drugie wzbogacenie to fakt, że Kochany ceny pooglądał, jakoś ocenił i dał mi wszelkie pozwoleństwo na duńskie zakupy:) No, jupi, jupi bo teraz mogę Ib Laursena na potęgę kupować, Luby się godzi, bo są unikalne i dobrej jakości.
Chciałam wam zdjęcia porobić, jak ostatnio, tylko ciężko było. Doprawdy. Pokażę co mam, głównie pojęcie artystyczne o tym sklepie:)


Ale, ale...nie samą Ikeą człowiek żyje:)

Szuram śmiało w domu. Kupiłam sobie cudną, jasnoróżową farbę do drewna i maluję, zaróżawiam świat dookoła. Mam nowiuteńki, babski kącik. Kącik z tysiąca i jednej nocy, do którego nikt nie ma dostępu:) To miejsce do pisania listów i oddawania się myśleniu. Nie gonitwie myśli bynajmniej, bo to miejsce romantyczne:) Tu dzieją się tylko dobre rzeczy:)
Mój mały, różowy świat.Poszukam jeszcze nowej lampy.





Ale, ale.... nie samymi remontami człowiek żyje:)

Jesień już, choć odkrycia wielkiego nie dokonałam:) Jesienią mam więcej czasu na malowanie, czytanie, rozwijanie swoich umiejętności. I tak, aktualnie na tapecie robi się: zazdrostka szydełkowa w serduszka, którą niedawno pokazywałam, mam już ( albo albo:)) 1,5 m z 5:) Joł:)
Poncho, zwyczajne posrebrzane, delikatne i zwiewne. Kupę lat włóczka przeleżała w pudełku i doczekała się. Cudna pamiątka z Tunezji bo oni też tam włóczki sprzedają:) Mam troszkę z wielu:)
Czytuję naprzemiennie trzy książki. Każdej mam trochę z wielu:)
I oczywiście złapałam z pędzel. Chłodniejsze miesiące będą obfitować w malowanie (i tapetowanie). Płótna czekają, zapas farb zakupiony a teraz poszukam malarza i tapeciarza:)
Ja oczywiście o obrazach kochani:) Te gry słowne to takie wyluzowanie, im bardziej zmęczona tym większe banialuki opowiadam:)
Pojawił się nowy obraz. Jesienny bukiet, który wprowadza mnie w miły nastrój. Wprawne oko zauważyło, że wisi w moim różowym kąciku. Czeka jeszcze na ramę ale nic to:)

Również w ogrodzie jesienne zmiany. Zamieszkały dyniowate i świat stał się pomarańczowy. Lubię taką jesień, pogodną i kojącą, pomarańczową:) Na wiosnę może zazieleni się szybko układany trawnik z rolki? Apropos- jak wam się podoba nowy baner bloga?



 Dziś są ozdobą ogrodu, jutro zamienią się w zupę i marynaty:) Będzie smakowicie.
Pożegnam się już z wami. Pójdę poszukać mocy nadprzrodzonych przed jutrzejszą rozmową z dyrektorem. Niech cierpliwość ma mnie w swojej opiece:)
Pięknej jesieni wam życzę...
Madelinko, ja się wkrótce odezwę gdyż wszystko aktualne. Przepraszam, że nie odpisuję.
Rozwiązanie mojego CANDY już za kilka dni. Niezdecydowani zdążą się jeszcze zapisać:) Zapraszam
Tymczasem



niedziela, 15 września 2013

Czas domowy, czas rodzinny

Witajcie kochani, znani i mniej znani:)
Dziękuję Wam za odwiedziny, wszelkie wpisy, dobre słowa, zainteresowanie. Jest tego coraz więcej, sama nie mogę uwierzyć w liczbę odwiedzin. Każdego dnia otwieram oczy coraz szerzej a to dzięki wam:) Witam też nowych obserwatorów...Dzięki z całego serca:)

Jesień to miły czas. Sądzę, że u nas zaczął się na dobre i już żadne lato nie powróci. Nadszedł czas refleksji, uspokojenia, czas dla najbliższych.
To również czas dla domu, kiedy nie goni nas nic. Napalimy w piecu, posprzątamy, pozapalamy świece. Siądziemy spokojnie z herbatą czy gorącym kakao i będziemy się cieszyć. Przynajmniej ja:) Pocieszę się rodziną, dziećmi najdroższymi, mężem ukochanym, psem, kotami i całym światem zgromadzonym dokoła.
W tym roku mam kompletnego kręćka na punkcie świec i lampionów. Jestem bliska puszczenia domu z dymem:) Nie mogę się oprzeć takim zakupom a potem świat nasz rozjaśniam płomieniem świec. To nasz salon wieczorową porą:)


W takich chwilach, zgromadzonych na fotografiach uświadamiam sobie, jak bardzo kocham mój dom. Mogę śmiało powiedzieć, że to moja ostoja, mój raj na ziemi. To jest DOM, dom rodzinny moich dzieci. To dom, w którym obchodzi się święta, zaprasza gości, odpoczywa ale również odgradza się czasem od świata. Dom będący schronieniem i radością. Home, sweet home:)

Jesień jest cudownym czasem na robótki ręczne. Do ogrodu już tak nie ciągnie, grzyby chwilowo pozbierane. To czas rozwijania swoich manualnych umiejętności:)
Wzięłam się ostro za pastelowe łapki do garnków i poduszkę. W cudowny nastrój wprawiają mnie te kolory:) Włóczka oczywiście 100% bawełna, więc będzie się dobrze prało.

 Kolory celowo dobierane pod Ib Laursena, którego darzę miłością prawdziwą:)
Zajęłam się jesienna aranżacją wejścia do domu...
Zapraszam was do siebie:)


Zdjęcia są autentyczne:) Kwiatki na drzwiach to efekt pewnego wieczoru, kiedy ogarnął mnie efekt motyla zwany decoupage:) Tak się lekko zrobiło. Powiem wam, że nigdy nie żałowałam tej roboty. Jedyny problem to fakt, że lakier żółknie i drzwi trochę kolor zmieniają:)

Już za chwileczkę, już za momencik zacznę do domu wprowadzać kolor czerwony. Jesienny fiolet zacznie przenikać świąteczna czerwień, tak po malutku. Lubię połączenie fioletu i czerwieni.

Przypominam o trwającym CANDY. Jeszcze dwa tygodnie i będę losować nagrody:)
Na koniec sowa namalowana przez moją córcie akwarelą. Mama powiesiła ją w sypialni i dumnie pierś wypina każdego dnia:)

 Pożegnam się już z wami dziękując za wszystko i prosząc o więcej.:)
Tymczasem
Dziękuję:)

wtorek, 10 września 2013

Kolory moje ulubione

Witajcie drodzy moi, mili:)
Dziś języka wyjątkowo strzępić nie będę i uszu wam oszczędzę:)
Jesienną porą nostalgia do domu puka cichutko. Dobrze mi z nią, więc w dekoracjach próbuję zatrzymać. Zapraszam... Rozgośćcie się przy herbacie.





Ciąg dalszy prezentów od Arkadii:)




Wysyłam do was moc dobrych myśli. Cieszcie się jesienią, babim latem, ciepłem. Siądźcie z książką w parku, odpocznijcie. Nie śpieszcie się i zajrzyjcie w siebie...
Tymczasem

piątek, 6 września 2013

SPokój Młodego

Hu! Ha! Czas do pracy i post nowy wyprodukować:)
Witajcie moi kochani czytelnicy! Dziękuję najmocniej, że jest was tu tak dużo, szczęśliwam jak nic:)
Robi się tego tyle, że nie wiem o czym najpierw, o czym w ogóle i tak dalej i tak dalej:)
Nagadałam swego czasu o pokoju Młodego, Wiktora czyli. Pokój już jest, gotowiuśki jak nie wiem co. 
Przechodził w ostatnim tygodniu nie lada rewolucję a wszystko przez Arkadię. Tak, tak kochana, namieszałaś mi w głowie prezentami z candy:) Myślę sobie, że nie powieszę niebieskiego napisu na zielonej ścianie więc za wałek i kubeł z farbą. Pozmieniało się wszystko, ale to dobrze, bo tak jest ładniej, nowocześniej jakoś. W czasie mojego machania pędzlem tata kończył łóżko Młodego. Łóżko to rękodzieło męża mojego, podpatrzone kiedyś w jakimś katalogu. Kolega kawałek lasu wyciął (zaznaczam, że własnego co by nie było), przyczepką pomiędzy wsiami przejechało, uprawomocniało się przez zimę aż nadszedł czas.
Może po kolei bo tu gadu, gadu:)

Wyszlifował, okorował, rozrysował, namęczył się, nakupował śrubek i na końcu zrobił. Łoże królewskie, skadnynawskie w swojej prostocie, leśne w formie:) Straszliwie mi się podoba a na dodatek to najsolidniejsze łóżko w domu. I położyć się można i uwalić a wszystko bez wypadku, szczebelki się nie zarwą. Za jakiś czas będę je bielić ale w tej chwili tak cudnie pachnie świeżym jeszcze drewnem, że aż żal to popsuć.
No to lecimy z łóżkiem na salony:)

Pokój jest fioletowo- beżowy a napis Dream to ten, o który poszło. Dziękuję Wam Arkadio i Jacku jeszcze raz, te litery są cudne.



Poza kolorami niewiele się zmieniło, więc tylko kilka zdjęć:) Właściciel w każdym razie zadowolony.
Tydzień ostatni to wielka domowa rewolucja. Siedzę gdzieś zawieszona miedzy zagadnieniami nowej pracy, pierwszym tygodniem szkoły na poziomie klas 0 i 4, robótkami od których mi głowę rozsadza a grzybami.
Tak, tak kochani- grzyby są. Las suchawy ale skoro coś ma być to będzie i tak przynosimy całe kosze. Narobiłam już kilkanaście słoików marynowanych, wielki słoik suszonych a i pomrozić się udało. Jutro na obiad serwuję dzisiejszy zbiór. Jak ja lubię zbierać grzyby! :) Hmm, jeść też:)

Muszę napisać o wyróżnieniach, które ostatnio dostałam. Dziewczyny, bardzo wam dziękuję a za opieszałość w odbiorze bardzo przepraszam. Jednak dzieje się tyle, że nie ogarniam czasem:)

Beatka z bloga Utkane z pasji wręczyła mi blogerską nagrodę uniwersalną. Miałabym opowiedzieć siedem sekretów o sobie ale...ja niedawno to robiłam:) Beatko, nie gniewaj się a za wyróżnienie dziękuję.

Kolejna nominacja przyszła od Moniki na hamaku.

Tu muszę odpowiedzieć na pytania. Odpowiem bo za każdym razem są inne:)

1.Dlaczego piszesz bloga? Piszę dla siebie, piszę dla innych. Sprawia mi to przyjemność, czasem lubię się uzewnętrznić ale największą frajdą jest poznawanie was- innych piszących blogi.
 
2.Twoje życiowe motto...Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
 
3.Twoje największe marzenie...łomatko!
 
4.Kim chciałaś być .......Zawsze, od najmłodszych lat kwiaciarką dziś się to dumnie florystką nazywa:)

5.Książka która Cię zauroczyła...Jest ich wiele ale " Klub perskich pikli" bo ostatnio o niej myślę często. Absolutnie polecam.
 
6.Gdzie chciałabyś wyjechać na urlop..Kuba byłaby okej:)
 
7.W wolnym czasie.....marzę o niebieskich migdałach
 
8.Czego nigdy byś nie zrobiła...oj, wielu rzeczy 
 
9. Co Ci daje najwięcej radości.... ...
 
10. Jakie lubisz kwiaty...żywe
 
11.Co robisz najlepiej....gram na nerwach co poniektórym:)
Dziękuję za wyróżnienie Moniko:)

I jeszcze jedno. Imienniczka mojej córki, Kobieta kuchenna  ofiarowała mi:
 
 I kolejną serię pytań:
 
1. muzyka dobra do tworzenia to... do tworzenia dobre są instrumenty:)
 
2. film, który Cię wzrusza to...jest takich filmów wiele- Ania z zielonego wzgórza, Zielona mila, ogólnie Bollywood, ojojoj i nie wiem dalej
 
3. o czym lepiej nie mówić publicznie? o innych ludziach
 
4. cecha charakteru, którą chciałabyś mieć...wystarczy mi tego dobrego i rogatego:)
 
5. nie potrafisz wybaczyć gdy...gdy ktoś permanentnie stara się sprawić mi przykrość
 
6. najbardziej drażni Cię w innych ludziach gdy...kłamią w żywe oczy:)
 
7. z czego najłatwiej jest Ci zrezygnować? ze słodyczy
 
8. ulubiona potrawa to...ja ogólnie lubię jeść:)
 
9. mleko zimne czy gorące? zimne
 
10. poeta lub pisarz, który zmienił coś w Twoim życiu K.K. Baczyński
 
11. plany na jesień? odnowić kredens, przeczytać tonę książek, odezwać się do dawno niewidzianych ludzików, pomalować pazury na czerwono:)
Dziękuję Pocopotko:)


Śmiało mogę zapowiedzieć serię dekoracji jesiennych w następnym poście. Fioletowo się zrobiło, mgliście i świetliście co na co dzień fotografuję. Jakie są wasze kolory na jesień?
Spędziłam też trochę czasu na Pinterest i przepadłam bez wieści. Jakie cuda ludzie robią!! Jakie fotografie! Uświadomili mi, że bardzo mało wiem o życiu:)
Kilka moich zachwytów:

Jeśli zapytacie mnie, jak wygląda szczęście, to odpowiem, że właśnie tak! Mogę na tym przyjęciu siedzieć do rana:)
Najcudowniejsza dekoracja jesienna pełna elegancji i delikatności? Czyż nie ta poniżej?


A tutaj zostawiłam swoje serce! Dla mnie to miejsce magiczne.

Ach, spłynęłam w zachwycie, na szczęście weekend.
Ściskam was bardzo mocno i życzę cudownego sobotniego poranka z twarożkiem ze szczypiorkiem. U mnie tak będzie, leniwie, w szlafrokach.
Tymczasem

poniedziałek, 2 września 2013

Tak mi dobrze:)

Czy ja się tak powinnam chwalić jak zamierzam?:)
Co się dzieje dookoła mnie na Boga?! Nie spodziewałabym się tylu dowodów sympatii, tylu prezentów, tylu dobrych słów. Spada to na mnie z każdej strony i chwilowo przytłacza:) Jak ja się mam wypłacić?:)
Kochani, po raz kolejny stwierdzam, że żyję w jakimś magicznym świecie. Świecie dobrych ludzi, ludzi dobrych jak chleb. Nie wiedziałam, że jest tyle dobrego chleba w okolicy:) To dotyczy również Was, wspaniałych osób z blogosfery:) Pod ostatnim postem pojawiło się straszliwie dużo komentarzy, masa ludzi do mnie zajrzała i każdy z jakimś dobrym słowem:) Dziękuję wam, to daje niesamowitego kopa do pracy.
Kilka dni temu wygrałam candy u Arkadii. Cieszę się jak dziecko, bo marzyłam o takich literkach. Dziś przyszły i są piękniejsze niż na zdjęciu. Możecie się śmiać, ale informacja o wygranych literkach spowodowała weekendowe malowanie pokoju Młodego. Bo przecież nie mogę mu zawiesić niebieskiego napisu "Dream" na zielonej ścianie, prawda? Szybko za pędzel i pokój ma beżowo- fioletowy. Napis będzie niebieski choć jest czarny:) Dziękuję autorom rozdawajki, jestem bardzo szczęśliwa i sumiennie wykorzystam prezenty. Na dodatek Kochany ukończył łóżko z bali młodego więc naprawdę jest co pokazać:)Zdjęcia w następnym poście jak światło dobre złapię.
Kochanych ludzi też blisko siebie mam:) Otrzymałam cudne filiżanki od koleżanki. Piękne, wielkie kubasy przy których się czuję jak Alicja w krainie czarów:) Są dokładnie takie, jak z bajki:)
Czystą radością jest wypicie z nich kawy. Tylko...ja mam już tyle naczynek do kawy, że zaczynam mieć problem. W której ukochanej filiżance, kubeczku czy jeszcze czymś mam pić? Kubusiowy zawrót głowy. Te chwilowo należą do ulubionych:)
Kochani, jesień już...
W tej chwili za oknem dziwne nawałnice. Leje jak z cebra, duje wiatrem. Bardzo lubię określenie "duje". Takie góralskie, serdeczne i w pewnym sensie przejmujące ale... znów powiecie, ze plotę:)
Ostatnie opady deszczu podniosły poziom grzybów w moim lesie:) Wczoraj z krótkiego, relaksującego spaceru z rodziną przyniosłam pół kaptura mężowskiego grzybów. Znaczy już czas. Grzyby są w lesie a jak popada, tak jak teraz, to będzie szał:) Uwielbiam zbierać grzyby, mogę z lasu nie wychodzić. Dostaję kręćka i świra i biegam jak pies z nosem przy ziemi wywąchując wszelkie grzybki:) A robię to dobrze.
Co roku jednak mam problem- co zrobić z uzbieranymi grzybami? Rodzina duszonych, zupowatych i marynowanych grzybów już ma dość:) Po kilku kotletach ukochany nie chce na kanie patrzeć. Więc rozdaję, co roku rozdaję nadmiary uzbierane. Wariatka jakaś:)
W ogrodzie też powoli jesień. Słoneczniki, pięknie rozkwitłe cynie (co świadczy o jesieni jakby nie było), zaczynają się chryzantemy i astry. Cóż...Nie chce wam jeszcze tego pokazywać, jeszcze chwilę zostańmy przy lecie.
Niestety mam wrażenie, że w tym roku tęsknota za latem będzie większa. Ciężko jest mi się pogodzić z jego odchodzeniem choć już kompletuję dekoracje jesienne. Będzie sporo fioletu, wrzosów, kratek, ale najciekawsze! Znalazłam piękny katalog w sieci, pełen zimowych inspiracji. Jakie cuda! Zerknijcie bo mnie już sama okładka zniewala:)


Katalog dostępny TUTAJ. Zima u mnie będzie zdecydowanie taka, choć jeszcze zobaczę, co zaoferuje Laursen.
Byłam też dzisiaj pierwszy dzień w nowej pracy. Wyniosłam się "na miasto":) W pracy nowej sami mili ludzie. To bardzo egzotyczne być przyjętym jak długo wyczekiwana osoba:) Byłam w szoku. Na dodatek nowa praca jest tylko 10 kilometrów od domu więc czas transportu niewielki:)
Jesień w Zieleniach zapowiada się bardzo uporządkowana:) Dzieci do szkoły obydwa:) stary i stara do pracy, każdy do swojej, gdyż dotąd była wspólna. Po pracy dekoracje i robótki, szmery i bajery. Jedyne czego żałuję to Rozlewisko, którego brak. Pisałam wam kiedyś, że zaczęłam oglądać Dom nad rozlewiskiem. Obejrzałam w końcu całość. Lubię tę kojącą muzykę, lubię bohaterów ale najlepszy w tym filmie jest spokój. Spokój każdego nowego dnia. To bardzo relaksujące i wciągnęło mnie bez reszty. Ucieszyłam się, że kręcą nowy sezon ale pokażą go pewnie dopiero na wiosnę. Cóż.:)
Przypominam o candy i dziękuję wszystkim, którzy się zapisali.
Tymczasem kochani, życzę wam wspaniałego września:) Zapalcie świece i usiądźcie w ciszy...pięknie jest prawda?