poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Subiektywny przewodnik po Sztokholmie

Cóż że ze Szwecji...
Ciekawostka, że w codziennym użyciu jest tak wiele powiedzeń związanych ze Szwecją:)
Świat, w którym żyjemy jest dziwny, mały i szybki. Niewiele trzeba, aby zakupić bilet samolotowy do obcego kraju, polecieć, zwiedzić. W strefie Schengen do zakupu takowego wystarczy imię i nazwisko, nikt cię o nic nie pyta. Sądzę, że przez te otwarte drzwi straciliśmy nutkę fantastycznej przygody. Pamiętam kiedyś, konieczne były paszporty, które na granicy stemplowano, sprawdzano bagaż i dane osobowe. To było ekscytujące!
Dziś żyjemy w świecie otwartych granic, taniej komunikacji i wszystko staje się dostępne. To dobrze, powtarzam w nieskończoność. Ale...tu dopowiedzcie sobie co chcecie:)

Jak już pisałam, Szwecja powitała mnie Ikeą.
Sztokholm to spore miasto, choć mniejsze od Warszawy. Wenecja północy, jak ją nazywają ze względu na malownicze położenie na wielu wyspach. Faktycznie, co chwila to kanał albo osiedlowy port, woda jest na każdym kroku.





Gorąco chciałam pochwalić doskonałą komunikację ze wszystkich szwedzkich lotnisk. Autobusy linii Flugbussarna mają kursy dostosowane do samolotów i dosłownie w kilka minut po wylądowaniu zabierają cię do miejsca docelowego. Bajka! Choć oczywiście za odpowiednią, czytaj szwedzką cenę. Autobus w dwie strony z lotniska Skavsta kosztuje 273 SEK na osobę czyli ok 135 zł:) Polecam zakupić wcześniej przez stronę internetową flygbussarna.se bo to oszczędność około 20 koron na osobę w jedną stronę.


Autobus dojeżdża do Cityterminalen czyli dworca głównego skupiającego autobusy, pociągi i metro a stąd już bardzo blisko do pierwszych obiektów westchnień.


Wysiadając z autobusu kierujemy się na dworzec kolejowy (ten powyżej), przechodzimy przez niego i zaczynamy zwiedzać od parlamentu lub z dworca w prawo, schodkami na dół i wtedy początkiem dla nas będzie ratusz. My wybraliśmy tę drugą możliwość.
Dodam, że na lotnisku dostaniecie bezpłatne mapy Sztokholmu, a gdybyście się zgubili to wszyscy, ale to wszyscy w mieście, mówią dobrze po angielsku.

Ratusz...trzy korony na wieży to wizytówka Szwecji. Duży, monumentalny wręcz, położony nad wodą, z pięknymi arkadami.




Dalej mostkami i mostami (jak już przeczekaliśmy deszcz pod sklepem) udaliśmy się do dzielnicy Slussen. Kiepska jestem w określaniu odległości ale kilka kilosów będzie.
Najważniejszy w tej części jest taras widokowy Katarinahissen z którego rozciąga się piękny widok na miasto. Od targu wchodzimy po schodach, dość wysoko a winda nie działa. Ukochany do dziś mnie chwali gdyż mam lęk wysokości. Tylko trochę mi się w głowie kręciło;)





Zrezygnowaliśmy z drugiego tarasu widokowego, po lewej:)
Skierowaliśmy się na stare miasto czyli Gamla Stan, które okazało się większe niż wyglądało pierwotnie:)
Krążyliśmy dość długo.


Ryneczek staromiejski z muzeum Nobla. To tu rozdają nagrody co roku:)


 

 
Zamek królewski - Kuninga Slotet. Olbrzymi, przeogromny, nie da się pokazać w całości:) Dojście do niego jest z trzech stron, wszędzie straż królewska. Po co komu taki metraż?;)
Król Karol udostępnia swoje komnaty zwiedzającym w czasie nieobecności. Wejście ok 75 zł. LOL:)





Niedaleko zamku znajdziemy parlament - Riksdag.
Bardzo ładnie położony nad wodą, półokrągły.




Całkowicie odpuściliśmy sobie muzea, choć jest ich w Sztokholmie wiele. Ceny wysokie ale jeśli zakupicie kartę Stocholkm Pass za 525 koron to będzie taniej. Upoważnia ona do wejścia do wszystkich muzeów i podróżowania transportem miejskim. Trochę to jednak drogawo jeśli policzymy korone po 50 gr polskich:)

Na dziś wystarczy moi mili. Nie da się wszystkiego opowiedzieć w jednym poście:)
Najpiękniejsze przed nami. Sztokholm nocą! Zauroczył mnie kompletnie!
Będzie też o jedzeniu, szwedach, zwyczajach i odpowiem na pytanie, czy znalazłam to, po co przyjechałam.
Do usłyszenia!
Polinka

piątek, 26 sierpnia 2016

Jak ci się wiedzie Szwedzie?

To pytanie, które żartobliwie zadajemy sobie w mojej rodzinie od dawna, dziś nabrało nowego znaczenia:)
Cały czas mam w głowie mętlik, nie wiem, jak mam wam opowiedzieć o mojej małej Szwecji, którą w końcu udało mi się poznać.
Tematów do poruszenia jest zdecydowanie wiele a mnie się nadal w głowie układa opinia.



Pojechałam szukać stylu życia ludzi północy, obyczajów, legendarnego uporządkowania, bułek cynamonowych czyli Ikei w pigułce.
Ikea faktycznie ukazała się moim oczom tuż po wjeździe do Sztokholmu. :) Podobno największa i legendarna wręcz.
Podzielę te opowieści na części.


Idę leczyć zbolałe nogi. Niebawem relacja.
Pozdrowienia serdeczne 
Polinka

Projekty, mieszkania pod klucz w Warszawie na stronie developer warszawa:
http://apm-development.com.pl/


środa, 24 sierpnia 2016

Łazienka

Krótko i na temat:)
Wymiana drzwi z ościeżnicą, skucie płytek i tynków, położenie nowej elektryki i hydrauliki, ponowne tynkowanie, gładzenie i takie tam.
Na podłodze płytki imitujące kamień, ściana w oryginalnej cegle z 1921 roku, blat pod umywalkę - lity dąb.
Wiele myśleliśmy na temat cegły. Może wybrać marketową imitację, może coś ala gont? Te pierwsze z całą pewnością wymagają mniej zachodu przy układaniu ale..coś za coś.
Wszystkim bez wyjątku polecę ściany z cegły starej, licowej, ciętej przez fachowców. Miałam sporo wątpliwości, czy dam radę ułożyć, czy dobrze wyjdzie, no i co z fugą?
Cegłę kupiliśmy pociętą. Licowa jest znacznie droższa, często nierówna, w wielu kolorach. Ze środka za połowę ceny, równiejsza. Sama dziś nie wiem, która ciekawsza i co wam polecić. Sądzę, że wielkiej różnicy nie ma i obydwie będą wyglądać świetnie. Miłością pałam tak wielką, że będę ściany wykładać dalej. To jest po prostu materiał naturalny, szlachetny, oddychający, prawdziwy vintage.:)
Sposób na w miarę równe ułożenie miałam taki, że malowałam kreski pionowe co 8 cm czyli szerokość cegły plus fuga 1 cm. Nie powiem, pomogło w utrzymaniu ładu choć raczej konieczne nie było.
Z fugowaniem było więcej zabawy, aby cegły nie pobrudzić. Użyłam szpachelki i pacy tynkarskiej do podtrzymania. Fugą był zwykły tynk ścienny i był to raczej dobry pomysł. Oczywiście, że można kupić dedykowane, tylko po co?:)




I w wersji bardziej teatralnej, w oczekiwaniu na stojak na ręczniki:)


Całość remontu zrobił Ukochany, ja zajęłam się doborem materiałów, stylizacją, wykończeniówką oraz cegłą.
Uff, możemy wrzucić wolny bieg:)

Aby poznać system CRM, który poprawi zarządzanie klientami w waszej firmie zajrzyjcie na stronę: http://www.chromecrm.com/

Serdeczności
Polinka



wtorek, 23 sierpnia 2016

Gadżety do łazienki

Jak długo trwają u was remonty kochani?
Nasz ostatni wyczyn zajął...trzy miesiące, ale nie ma tego złego.:)


Wymyślenie własnej łazienki, w której będziemy się dobrze czuć to 
w dzisiejszych czasach nie lada wyczyn.
Sklepy oferują miliony produktów, płytek, dekoracji, sanitariatów. Ogranicza nas właściwie wyobraźnia oraz zawartość portfela ale... Czasem tak ciężko się zdecydować.
Moja łazienka ewaluowała i może dobrze, że remont tak długo trwał. Czasem trzeba spojrzeć z dystansem, przemyśleć sprawę jeszcze raz, choć zdaję sobie sprawę, że powtarzam słowa Ukochanego, u którego nic szybko się nie dzieje. :) Zaczęło się od zakupu płytek podłogowych, planów układania boazerii angielskiej, przeszukiwaniu internetu i sklepów.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że TO jest właśnie nasza łazienka:)
Czekamy jeszcze na stylowy wieszak na ręczniki oraz papier toaletowy 
i fajrant.
Dodatki to temat rzeka. 

https://www.bellodecor.com.pl/

Powyżej przedstawiam propozycje sklepu Bellodekor. Biały dobrze komponuje się ze starą cegłą a powyższe produkty są bardzo gadżeciarskie. To miłe dla oka połączenie patyny z nowoczesnością.
W Bellodekor znajdziecie więcej takich smaczków- do salonu i kuchni, łazienki czy typowo na prezent.
Więcej zdjęć wkrótce.
Serdeczności 
Polinka

czwartek, 18 sierpnia 2016

Okiem obiektywu

Dobrze jest sobie czasem odświeżyć spojrzenie na codzienność:)
Pojechaliśmy do Warszawy w weekend, połazić, pozwiedzać, pobyć.
Potraktowaliśmy miasto jak typowi turyści, poruszaliśmy się jedynie szlakiem królewskim.
I co? I fajno jest! ( do słowa "fajno" mam duży sentyment z dawnych lat, choć wcale go nie używam).
Ostatnie dziesięciolecie bardzo wpłynęło na zmianę klimatu, świadomość ludzi, zainteresowania, zwyczaje i jest to bardzo miłe.
Malownicze uliczki pękają w szwach od spacerowiczów rożnych narodowości, romantyczne kafejki gościnnie rozstawiają się na ulicach. Zapach kawy, śmiech dzieci, kolorowy, cudny tłum. Trafiliśmy na wyścig rowerowy, kapelę dętą chodnikową, czarodzieja, młodą parę, koncert chopinowski.
Patrząc na to wszystko można czasem zadać sobie pytanie - czy to nasz dawny kraj komunistyczny, czy już rozpędzona metropolia w stylu zachodnim, pełna nabytych tradycji i przyzwyczajeń?
Moim zdaniem jesteśmy gdzieś pośrodku i bardzo mnie to cieszy. Z jednej strony nadal przywiązani do korzeni i tradycji, potrafiący głośno to manifestować, z drugiej...popijający wino na starówce, jak prawdziwy włoch czy francuz, wygrzewający się na trawniku miejskim...w Warszawie czy  Central Parku?

 
   
 

Dziś świat jest w zasięgu ręki. I dobrze!
Ważne jednak, aby pamiętać, w jak pięknym miejscu przyszło nam żyć.:)
Bo w zasadzie co to za miasto? Mediolan, Praga, Sztokholm, Berlin?
Pozdrawiam Was gorąco i do usłyszenia!
Polinka
A polskie auta znajdziecie pod adresem http://autakrajowe.com.pl/