Dziś zdecydowanie nie wiem od czego zacząć. Co wam pokazać po kolei abyście poczuły klimat minionego weekendu:)
Pierwsze trzy dni to jak u każdego w Polsce. Zimno i padało ale potem...o matko!
Wiosennie się zrobiło, kwiatowo, słonecznie i majowo. Zamaiło że hej!
I co dalej?
Wczorajszy dzień upłynął na kompletnym relaksie, pielęgnacji ogrodu, pierwszym koszeniu trawy. Cały czas zakładam również mój warzywniak ale topornie idzie przez ten maj:)
Będą cukinie (te to nawet po rabatkach porozsadzałam), pomidorki, ogórki, żółta fasolka, natka, szczypiorek, koperek, bazylia, kwiaty do suchych bukietów. Miejsca więc trochę potrzebuję a tu nie ma komu trawnika usunąć:) Grunt, że "domki fasolowe" już stoją.
Takie buty:
Ja za kosiarkę, kochany za piłę mechaniczną. Bo on też ma spory wkład w wygląd ogrodu. Zajmuję się konkretnie umeblowaniem, pergolami i takimi tam czarami z drewna. Tym razem zrobił wiejsko-leśne ławeczki przyogniskowe. Lubię bardzo otaczać się drewnem w ogrodzie. W zasadzie drewno i kamień a reszta to zieleń:)
Myślę sobie, że na wszystko w ogrodzie przychodzi czas. Wszystko ma też swoją kolejność. Przez pierwsze 2-3 lata biegałam jak kot z pęcherzem pełna frustracji. Sadziłam na potęgę, przesadzałam na potęgę i ciągle wszystko szło nie tak. Ale mijają lata i chyba dochodzę do porozumienia z ogrodem. Uczę się roślin, rytmu tego miejsca. Już nie sadzę, bo nagle odkryłam niesamowitą rzecz- rośliny rosną! Naprawdę:) I zaczyna się problem z oddawaniem naddatków. Mogę tak gadać w nieskończoność bo ogród to moja słabość. A jeszcze teraz? Zielono, kwiatowo, słonecznie. Miód malina:)
Ale, ale. Nie chcąc was zanudzać streszczę się troszku:)
Dziś przywitał nas piękny poranek więc w klapeczkach wyczłapaliśmy na kawkę do ogrodu.
Potem rowerki. Uwielbiamy jeździć po okolicy ale dzisiaj spotkała nas wyjątkowa niespodzianka.
Pojechaliśmy inna trasą- zamiast w prawo to prosto i zobaczymy co tam jest.
Po blisko siedmiu latach mieszkania w naszej kochanej wsi odkryliśmy, że w odległości 3 km od domu znajdują się malownicze stawy i łowiska. Nawet nie wiecie jaka to była radocha. Prawie jak na wyjeździe:) Całe szczęście, że ostatnio odkryłam program do obróbki zdjęć całkiem darmowy i już nie muszę się męczyć z Photoshopem:) Zainteresowani znajdą go TU.
Teraz będę mogła pokazywać wam więcej zdjęć a myślę, że okazje się znajdą:)
Moja okolica:
Zachłyśnięci pięknymi okolicznościami pojechaliśmy dalej. Znów nie tędy tylko tamtędy:)
W środku lasu stał "rozpadnięty" dom. Dla mnie to piękna historia choć smutna. W takich domach kiedyś mieszkały rodziny, toczyło się życie. Potem pewnie zmarł on, potem ona, dzieci wyjechały za swoimi sprawami i dom się zawalił. Przy takich chałupach zawsze ten sam widok- drzewa owocowe, rabarbar, bez i często forsycja. Dziś widziałam właśnie taki leśny dom. W takich miejscach smutnieję.
Migawki z dzisiejszego dnia i wymieniony dom w górnym rogu |
Przy zawalonym domu, rachu ciachu jest droga. Nią dojechaliśmy do magicznego ogrodu.
Ogród był w środku lasu, jedyny w okolicy. W domku mieszkało dwoje starszych ludzi. Pani zajmowała się kwiatami, pan pszczołami. Weszliśmy aby zapytać o miód a skończyło się na 30-minuteowej pogawędce z miłą panią.
Miłośniczka kwiatów i dzikich zwierząt, dobrze znała się na temacie. Syn jej pracuje w Białowieskim Parku Narodowym a ona raczej też z branży. W każdym razie pani pięknie opowiadała o swoich kwiatach, wymierających rodzinach pszczelich, budowie domów dla trzmieli, gnieździe Gąsiorka na pobliskiej czeremsze:) Kobieta bajka, wspaniały opowiadacz, troskliwy opiekun przyrody. Szczerze mówiąc nie chciało się od niej wychodzić.
Powiedziała bardzo ważną rzecz. "Teraz, przy nowoczesnych ogrodach z równym trawnikiem i thujką pszczoły umierają. Nie mają co jeść, nie ma kwiatów. Nawet jeżeli przetrwają mroźną zimę to na wiosnę nie mają czym karmić młodego pokolenia." W ten sposób u pani w ulach została tylko jedna rodzina.
Mam z związku z tym apel do Was. Sadźcie kwiaty, dużo kwiatów bo nie będzie pszczół i innych latających zapylaczy. U mnie na szczęście mają co jeść.
Na koniec przemiła pani dała moim dzieciom prezenty z wosku pszczelego. Misi świeczkę w kształcie ula, Witkorowi miodowego misia. Spotkanie niesamowite, kobieta wspaniała. Oby więcej takich przygód. Lubię ludzi żyjących w zgodzie z przyrodą, z ludźmi, ze sobą. Ta pani taka jest:)
Zdjęcia z jej magicznego ogrodu w środku lasu.
Na zakończenie powiem jedno. Uwielbiam moje wiejskie życie. Kilka lat temu podjęliśmy genialną decyzję o opuszczeniu miasta i z każdym rokiem coraz bardziej za nią dziękuję.
Mały prezent dla was. Za to, że tu wpadacie, komentujecie, macie do mnie cierpliwość. Dziękuję i dla was kwiatki.
Buziaki serdeczne
Ja jestem za. Więcej kwiatów:) Z przyjemnością umieszczę taki banerek u siebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Ale się rozpisałaś:) Prawdziwe wypracowanie z biologii :)) U mnie masz 6 :) Ta drewniana ława w ogrodzie, prawdziwa bajka:)) Jutro wpadnę trochę sobie na niej posiedzieć:))
OdpowiedzUsuńZapraszam, będzie mi bardzo milo i zrobię ci kawkę albo herbatkę w kubku w groszki:) Milego dnia
UsuńJeszcze nigdy nie piłam kawy w kubku w groszki:) Musi smakować wyjątkowo:))
UsuńWchodzę w to!!!!
OdpowiedzUsuńA co do majówki to miałaś udaną a wycieczka pełna kolorów. Ogród piękny, ławki pan Mąż zrobił czaderskie i te stołki - dla mnie bomba:)))
To ja banerek przygotuję i przemyślę sprawę:) Buziaki
UsuńPiękna relacja....
OdpowiedzUsuńPomysł trafiony....:):):)
Buziaki zostawiam...
Piękne chwile :) uwielbiam takie kadry, uwielbiam wieś i również opuściłam miasto i znalazłam swój dom, swoje szczęście na wsi :)
OdpowiedzUsuńŚciskam :)
Czyli mamy jeszcze jedną zaogrodowaną:)
UsuńJestem za , sieję , sadzę w tym roku zdecydowanie więcej kwiatów, banerek zamieszczę, pozdrawiam. Fajne migawki, nareszcie mamy wiosnę , jak miło :)
OdpowiedzUsuńU mnie kwiatki w ogrodzie są a będzie jeszcze więcej.Pszczółki przylatują bo mimo że mieszkam w mieście to tak się składa że sąsiad obok ma w zwykłym ogródku przydomowym 4 ule.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzyli będziesz miala owoce bo zapylają:) U mnie cienko z pszczółkami
UsuńOdkryliście cudne miejsca, ja uwielbiam do babci na wieś jeździć, odpoczywam jak nigdzie, świeże jajeczka, miód, bo też ma ule... dookoła pola, piękne domy i ogrody... nic tak nie relaksuje jak kontakt z naturą!!!
OdpowiedzUsuńA ogródek Twój sam zaczyna wyglądać jak zaczarowany!!!! Super
Oj, dziękuję, pąs na twarzy mi zakwitł:)
UsuńŚliczne okolice,pamiętam z dzieciństwa jak sie do babci jechało:))Zazdroszczę tych prac w ogrodzie,pozdrawiam cieplutko:))
OdpowiedzUsuńU Kasi Bellingham jest akcja wymiany nasionek - dogadajcie się, żeby wspólnie stworzyć osobną działkę kwiatów miododajnych:) U mnie stoi już domek dla owadów, zasiedlili go pierwsi lokatorzy: pszczoły murarki. O rodziny pszczele trzeba dbać, jednak murarki zdają się lepiej dostosowywać i maja mniejsze wymagania. Na ulach się nie znam, na pszczołach samotnicach właśnie poznaję.
OdpowiedzUsuńDzięki za propozycje ale miała to być osobna akcja:) Pozdrowienia dla murarek:)
UsuńMurarki dziękują:) Jest wiele wspólnych akcji Blogerek, ale jak chcesz osobną to ok:) Powodzenia!
Usuńjak miło było poczytać o Twoich poczynaniach i pooglądać foteczki do popołudniowej kawy... :)))) pozdrawionka ślę
OdpowiedzUsuńLubię jak opowiadasz, czuję się jakbym siedziała na takim zydelku i słuchała. Zanim obejrzałam zdjęcia, to w wyobraźni miałam już piękny ogródek uśmiechniętej pani :) Przypomniał mi się taki tytuł książeczki z dzieciństwa: "Uśmiechnięta Pani Sama" - też miała ogródek i była radosna :))) To pewnie o Waszej Pani :))) Jejku, ale masz sprytnego faceta!
OdpowiedzUsuńA pomysł z wymianą roślinek i nasionek bardzo mi się podoba. W naszej wsi, wśród najbliższych sąsiadów wymieniamy się albo plonami, albo właśnie sadzonkami. W zeszłym roku dostaliśmy krzaki malin, a kilka lat temu od kogoś innego kilka krzaczków poziomek - w tym roku, mamy ich sporo, a wszystko z kilku sadzoneczek. Taka wymiana naprawdę działa i przynosi efekty.
Ściskam :)
Sylwia:)
Kochana, jak to na wsi. Na szczęście sa jeszcze takie miejsca w naszym kraju. Mam masę roślin od znajomych, sąsiadów. Ja równie chętnie sie wszystkim dzielę. To ludzkie, serdeczne i fajne.
UsuńDziękuję za tak miły komentarz. Buziaki
Strasznie fajne są te stołeczki. Sami takie 'strugacie', czy gdzieś zostały zakupione? :)
OdpowiedzUsuńStołeczki "strugane" mężowską piła i szlifierą z drewna kolegi. Czyli wszystko ze wsi:) Witam cię serdecznie i dziękuję za komenntarz.
UsuńMąż złota rączka! Dziękuję za powitanie i kontr-wizytę.. ja dopiero zaczynam przygodę z blogiem, ale coś czuję, że zostanę na dłużej. ;)
OdpowiedzUsuńTo ja dla pszczółek chętnie:)Wycieczka do pozazdroszzenia a fasolkowe domki-cudowne:)
OdpowiedzUsuńZa pszczółkami jestem, podpisuję się obiema rękami i nogami. Już w komentarzu u Agnieszki z agnetha.home się rozpisałam o nich trochę i jak to u mnie w rodzinie wygląda - tym razem oszczędzę. Ale nawet mój trzylatek wie, że pszczółki trzeba szanować i namiętnie ogląda bajkę "Film o Pszczołach". Natomiast stłuczenie słoika z miodem przez moją mamę skomentował: "Pszczółki nie będą zachwycone...". Czekam już na ich brzęczenie w moim oregano :)
OdpowiedzUsuńStołki rewelacja - nie chce Twój mąż takich sprzedawać?
No to startujemy z projektem pszczoła:) Stołeczki zdaniem męża nie wyszły;)Pozdrowienia i dziękuję za komentarz miłośnika pszczół
UsuńHm czemu Paulinko "w takich miejscach smutniejesz"? (chodzi mi o ten dom w lesie)
OdpowiedzUsuńSmutnieję gdyż jakaś rodzina odeszła w niepamięć, nic już po nich nie ma. Tylko roślinność skrupulatnie pielęgnowana przez panią domu przypomina o dawnej świetności.
UsuńRozumiem, prawda...
OdpowiedzUsuń