Pogoda nas ostatnio nie rozpieszcza. Posty pisze w miarę regularnie ale zdjęcia do nich robię jakimś cudem. Cud nadchodzi, kiedy pojawia się słońce. Czasem i na chwilę.
W tej chwili za oknem rozgrywa się niezły spektakl. Na niebie chmury czarno- różowe, wiatr się wzmaga. Jak zaraz walnie!
Trawę kosimy pomiędzy ulewami, chwasty rosną na potęgę. Jedyny plus jest taki, że roślinność też rośnie i trzyma się świetnie. Gorzej co prawda z warzywniakiem bo młodziutkie ogórki to nie ryż i pod woda rosnąć nie lubią. No chyba, że się przyzwyczają. Już pada (jako relacja z frontu). Dobrze, że przed chwilą poduszki przyniosłam z ogrodu:)
Takie życie moi mili, choć ostatnio mam dewizę: Today is the best day in my life i w ten sposób zamierzam żyć.Wieczna ulewa mi nie straszna. Pomyślałam nawet, że muszę wyprodukować sobie tabliczkę z tym napisem aby pamiętać na zawsze:)
Tyle tytułem cichej skargi i nudziarstwa:)
Kochane! "Weszła sobie ja" wczoraj rano do pewnego blogowego świata. Mieszka tam kreatywna i wspaniała Renatka z bloga Zmysły i pomysły. Ostatnio pracowała nad swoim tarasem i... przepadłam bez reszty! Zrobiła tak piękny wianek, że żałość mnie wzięła i postanowiłam mieć też taki. Trochę towarów w domu było, w zasadzie wszystkie i tak, szast prast:
Do wykonania wianka użyłam: wiklinowego wianka przemalowanego na biało, muszelek, patyczków i sznurków wyciągniętych z morza na wakacjach, srebrnych koralików oraz kleju na gorąco. Czas wykonania 30 min.
Renatko, bardzo ci dziękuję za inspirację. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam nad łóżko w sypialni tylko jeszcze o tym nie wiedziałam. Do tego jest wspomnieniem wakacji więc cudownie na mnie wpływa.
Będąc dalej w klimacie morskim.... Tak mi się chce nad morze, że normalnie nie mogę:)
Siedzę więc i cuduję:) Nie do końca po cichutku bo mnie po domu roznosi ale taki to już przypadek. Nieskoordynowany.:)
Na tę okoliczność mam nowe poduchy transferowe, plażową tabliczkę ręcznie malowaną i głowę pełną marzeń. Ach, te nadmorskie podróże! Zapraszam w mały rejs:)
Swego czasu dokonaliśmy z mężem moim jedynym:) życiowej decyzji zakupu domu. Padło na mazowsze bo blisko rodziny i znajomych, poza tym wiadomo- praca. Marzyliśmy również o domu nad morzem, w jakiejś niedalekiej okolicy. Wiecie, że dziś już nie jestem pewna trafności wyboru? Życie w końcu tak szybko się zmienia, ludzie się do wszystkiego przyzwyczajają i dają radę.
Dziś wiele bym dała aby mieszkać na wybrzeżu. Chociażby zimowe zbieranie bursztynu nad morzem. Kocham bursztyn, uwielbiam jego ciepło i mam wrażenie, że na mnie dobrze wpływa. Z tego powodu chętnie pobawiłabym się w zbieracza plażowego ale mam zwyczajnie za daleko. Za pieniądze wydane na dojazd kupuję gotową biżuterię...ale serce się rwie do takich przygód.
Pamiętając jednak twardo, że Today is the best day in my life pochwalę się ogrodem w którym czasem nie pada:)
Kwiatów jest więcej ale nie będę wam wszystkich fotografować. Nadchodzi czas łubinów więc będzie trochę o nich.
Jeśli jesteśmy w temacie ogrodowym....
Obserwuję z wielkim zainteresowaniem wasze blogi i wiem, że pszczele paczki nadchodzą. Ale cuda dostajecie! Od serca to mało powiedziane:)
Zdjęcia mojej paczki poniżej:
Dostałam nasiona i opakowanie do nasion. Way dziękuję.
Dziewczyny, z całego serca wam dziękuję za inspiracje, obecność, komentarze. Każdy dzień to:
Today is the best day in our life
Pozdrowienia serdeczne
![]() |
Autorka w pełnej krasie |