Jak wiadomo, mieszkam na wsi, blisko lasu, w miejscu niezbyt zurbanizowanym.
W związku z tym mieszkam również blisko dzikich zwierząt. Na mojej drodze często spotykam sarny, dziki, jelenie, ptaszyny wszelakie. Bażanty to norma. Ostatnio nawet bocian czarny stał na polu a ja gapiłam się jak na cudo jakieś, gdyż pierwszy raz tego ptaka na oczy widziałam. W moim ogrodzie czasem pohukuja sowy, sójki praktycznie z nami mieszkają ( swoją droga jaki piękny to ptak, nie mogę się napatrzeć na jego turkusy na skrzydłach), bociany z pobliskiego gniazda zataczają łuki, rudziki, sikorki, jaskółki i długo by wymieniać. Jesienią zeszłego roku cudem uniknęłam zderzenia z łosiem! Jadę samochodem przez las a ten leci na mnie z boku. Dobrze, że wyhamował bo nie wiem, co by się stało i wole nie myśleć.
Dziś rano obudził mnie huk. Synek mówi, że znowu nam się rozbił ptak o szybę.
Na balkonie siedziała z lekka skołowana sierpówka.
Z kolei po południu pies szczeka w ogrodzie. Na co on szczeka? Przecież on prawie nigdy nie szczeka!
No i mamy- tym razem sierpówkowe dziecię. Nie wiem, czy wypadło z gniazda ( a mamy takie na swoich drzewach) czy coś mu się stało. Nie wiedzieliśmy, co z nim zrobić bo ogon jakoś tak krzywi. Najpierw do koszyka, potem na poddasze do sporej klatki po króliku. Mam nadzieję, ze dojdzie do siebie. Jedno jest pewne- kot czy pies go nie dorwie. Gorzej będzie, jeśli jednak nie dotrwa do jutra.
Historia zatacza koło:) Jako mała dziewczynka przynosiłam wszystkie zwierzęta do domu. Zdrowe, chore, dzikie też. Wakacje spędzałam na działce na mazurach więc w domu bywały jeże, chore sarny. Na balkonie w bloku trzymałam niewidomego gołębia. Siedział sobie z nami dłuższy czas a pewnego dnia wyzdrowiał i odleciał...:) Dopiero po wielu latach uświadomiłam sobie mądrość życiową mojej mamy, a do tego czasu chodziłam dumna jak paw, że mój gołąb wyzdrowiał:)
Dziś mamy powrót sytuacji sprzed lat. Dzieci wychowuję w miłości do zwierząt i dla nich naturalne jest pomaganie "braciom słabszym". Ja jak widać nie wyleczyłam się z tego i tak mamy NOWEGO LOKATORA NA PODDASZU.:) Tatuś nam wiernie kibicuje:)
Serce rośnie jak młodzi moi zgodnie mówią: idziemy do gołębia- tylko go nie straszcie- mamo, no wiemy przecież, będziemy cicho:) Moje dzieci ukochane...
Swoją drogą, co zrobić aby ptaki nie rozbijały sie o okna? Czytałam o naklejaniu wizerunków ptaków drapieżnych ale jakoś ciężko mi to zaakceptować. Drugą metodą podobno jest wieszanie korali po zewnętrznej stronie okna czy dzwonków wietrznych.
Macie swoje domowe, sprawdzone sposoby? Chętnie coś podpatrzę, bo co najmniej jeden ptak w sezonie się rozbija:(
Dziś dzień dziecka:)
Kochane moje. Życzę wam, abyście na zawsze miały w sobie tę wspaniała dzięciecą ciekawość świata, odwagę dążenia do celu. Aby wasz świat był kolorowy jak wata cukrowa. Aby zawsze było się do kogo przytulić. Zachowajcie w sobie dziecięcą radość.
W prezencie dla was przygotowałam kolację:) Jemy dziś serek z koperkiem i szczypiorkiem z ogrodu oraz rzodkiewką. Smacznego:)
Do miłego
Dzięki wam za wszystko, wspaniałe komentarze, obecność:) Pozdrowienia serdeczne
Szkoda, że jestem po mojej kolacji bo Twoja wygląda tak apetycznie, że skubnęłabym troszkę:)))
OdpowiedzUsuńPaulinko z Ciebie to prawdziwy dr. Dolittle jak psiaka z choroby nie wyleczysz to ptaki ratujesz z opresji:)))
Buziole ślę!
Dziekuję za dobre słówko kochana:)
UsuńPrzepiękne ptaszory :) i kolacyjka smakowicie wygląda.
OdpowiedzUsuńPaulinko Kochana dziękuję za życzenia i Tobie również tego życzę :)
Miłej niedzieli Wam życzę :)
Ale mi się słodko zrobiło:) Na poranek poniedziałkowy jak znalazł:) Milego dnia
UsuńA to Ci historia :)) U nas w zeszłym roku bażant nie wyhamował i się biedak zabił o okno. Dobrze, że nie wybił szyby. Szkoda ptasiorka.
OdpowiedzUsuńSmakowitości na kolację i do tego jak podane, ho, ho!!
cmoki-smoki
I co z bażantem? Zdjedliście?:) Wiesz, brzmi jak kanibalizm niemalże ale taka gratka nie zdaża się co dzień:) Pozdrowienia
UsuńKolacja smakowita!
OdpowiedzUsuńA historia z ptaszkiem rozczulająca, i te fotki:-)
Pozdrawiam ciepło
Ja również pozdrawiam i bardzo mi miło, że tu zaglądasz
UsuńU mnie w okna walą uczące się latać wróble na razie szyby całe, wróble też. Niestety przeszły burze z gradobiciem niedawno i to był dopiero dramat- pozrzucane ptasie gniazda, martwe pisklęta. Trzeba było szybko zakopać, żeby dzieci nie widziały.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, natura sieje zniszczenie. ciekawe jak będzie po wczorajszej nocy bo waliło jak szalone. Pozdrowienia
UsuńU nas też zwierzęta są na pierwszym miejscu, też przewijały się w pobliżu bażanty, wiewiórki, jeż przychodzi prawie codziennie i wcina kocie chrupki :) Koty przyszły nie wiadomo skąd i zostały z nami :) Strasznie kocham zwierzaki i nie mogę patrzeć jak inni ludzie nie potrafią wykrzesać z siebie ani odrobiny dobrej woli żeby pomóc. No ale cóż...
OdpowiedzUsuńOstatnio znalazłam ptaszynę na tarasie - uderzył biedaczek w szybę i nawet dzwonki wietrzne nie pomogły. Strasznie było mi go żal :(
Na szczęście nie często się to zdarza.
Pozdrawiam cieplutko
Kasiu, dobrze posłuchać osoby kochającej zwierzęta. Balsam na duszę bo ja żyję w środowisku gdzie zwierząt nie mają i nie lubią... Oby tak dalej kochana i dziękuję
UsuńNie ma chyba sprawdzonego sposobu - te drapieżniki przy autostradach / czytałam / nie sprawdzają się. Raczej może firanki w oknach? U nas młode ptaszki wlatują często do garażu i okropnie się stresują zanim uda się nam je wypuścić na wolność ...
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję za życzenia - naprawdę piękne.
Firanki niestety to też nie rozwiązanie. Musi coś wisieć za oknem, od zewnętrznej. chyba pozostaje sie pogodzić i przyjąć to jako jedno z praw natury. Miłego dnia
Usuńfajnie tak mieszkać blisko natury :)
OdpowiedzUsuńMarzę o zamieszkaniu na wsi:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko!
Widzę,że z Ciebie niespełniona weterynarka:)super!
OdpowiedzUsuńPiękny post, dobre serducho masz, a zwierzaki to czują i lgną do Ciebie ;) Ptaszyna śliczna- oby przetrwała!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana
Oj, wszystkie:) Milego dnia
UsuńKiedyś mieliśmy gołębia. Sama już nie wiem jakim cudem się u nas znalazł. Przygarnęliśmy go i miał swoje "mieszkanie " w kartonie w naszej sypialni. Muszę powiedzieć, że bardzo posłuszne ptaszysko to było. Przechadzał się po podłodze i lukał na nas ciekawie. Jak raz mi napaskudził , nakrzyczałam na niego. Od tej pory jak tylko mnie zobaczył wskakiwał natychmiast do kartonu (lepej było schodzić z drogi takiej furiatce jak Ja! hihi!) Tim był wtedy jeszcze mały, dokarmiał go, dawał pić... I? Za jakiś czas okazało się, że nasz gołąb to dziewczynka, bo zniosła nam jajko!!! Jak wydobrzała stwierdziłam, że trzeba ją wypuścić. Nie chciała odlecieć. Usiadła na trzepaku i patrzała się w nasze okno. Pogroziłam jej palcem i powiedziałam - "...nawet nie próbuj!". Na szczęście jednak odleciała. Ufffffff... Kamień z serca.
OdpowiedzUsuńGołębiowa mamusia z ciebie:) Nasz gołąbek wczoraj zdecydował się odlecieć. Postawiliśmy w ogrodzie, troche połaził i siu:) Miłego dnia
UsuńAleż chętnie wpadłabym do Ciebie na kolację i podpatrywanie ptaszków:)
OdpowiedzUsuńTo nie jest zły pomysł:)
UsuńJako dziecko miałam tak samo, przynosilam wszystko co się rusza, nawet szare polne myszy.
OdpowiedzUsuńMoże poszukaj w internecie informacji jak pomóc ptaszysku.
Serdecznie pozdrawiam
właśnie sierpówka rozbiła mi się o okno w kuchni i te koraliki to chyba dobry pomysł. Mamy zadomowioną parę sierpówek na ogrodzie i często wpadają na okno ale pierwszy raz została na parapecie i tak siedzi już godzinkę.... :( mam nadzieję że dojdzie do siebie ... bo parka jest i małe były latem i szkoda by było...:(
OdpowiedzUsuń