Nadchodzi pewnego dnia taki czas w życiu człowieka, że zaczyna wspominać. O "staraja" baba:)
Dziecię moje dostało nową komórke, tata nawgrywał cudowności m.in muzykę wedle upodobań.
I tak chodziło dziecię po domu w dźwiękach "Bielye rosy". Ruszyły moje wspomnienia.
Och! przecież to był hit wiejskiej dyskoteki na mazurach kiedy miałam coś koło 8 lat.:)
Poszłam tam z niejaką Lidką, córką leśniczego:) Ona wtedy już dwudziestoparoletnia, wysoka blondyna. Dla mnie cud świata! Taka królewna! Ze mną na disco idzie. Jak to dziecko na wiejskim dansingu byłam oczarowana i zdecydowanie rozchwytywana:) I ta świecąca kula na środku sali!
To były czasy! Spędziłam tam kilka wakacji z rzędu bo rodzice po pobycie na letnisku z miejsca zakupili działkę. Zaczęły się wyjazdy na wakacje, weekendy a czasem nawet święta. Zaśnieżone lasy, przyjaźni ludzie.Latem masa przygód, kąpiele w Śniardwach, włóczęgi po lasach, ogniska. Masa znajomych w każdej okolicznej wsi. To są naprawdę piękne wspomnienia.
Przerośl, tzw Mazury garbate i jezioro Boczne. Święta cisza i pełen relaks.
To moje Śniardwy i widok na wyspy- Czarci Ostrów i Szeroki Ostrów.
Tym razem nasza głęboka perełka jez. Hańcza.
Mam w sobie dużo miłości do tych rejonów, tylko siebie już tam znaleźć nie mogę.
Jakie są mazury dzisiaj?
Czasem aż żal za serce ściska. Kraina najpiękniejszych jezior mazurskich wyludnia się, zarasta.
Cała młodzież wyjechała do miast za pracą, starsi nie mają siły zajmować się niczym poza własnymi sprawami. Mnie to nie dziwi ale nieprzeciętnie smuci. Babcia przecież nie pójdzie karczować zarastającego jeziora, nie naprawi pomostu. Z drugiej strony działki są dookoła posprzedawane a ludzie przyjeżdżają tam tylko na urlop. Nikt już chyba nie czuje się w obowiązku zadbania o tę krainę. Smutne ale prawdziwe.
Zamiast przyjaznych ludzi żyjących ze sobą, gdzie każdy każdemu pomoże mazurskie wsie zamieniają się w miejsca pełne alarmów i ostrzeżeń o terenie prywatnym. Tak bardzo prywatnym, że już nawet nie trzeba o to dbać.
Byłam w moich rejonach w ostatnie lato. Tata wspomnianej Lidki co prawda cały czas sprzedaje miód ale miejsce już nie to samo. Co z Lidką? Pewnie wyjechała...
Jest jeszcze drugi aspekt.Czy dzisiejsze mazury są przyjazne polskiemu " letnikowi". Dla mnie nie.
Kwatery drogie, przyroda zaniedbana a rybka już tylko za cenne "ojro". Nie dość, że ciężko kupić to w dodatku bardzo drogo. I kończy się to tak, że taniej jest dla mojej rodziny pojechać na tydzień do Tunezji. I to niestety nie żarty. Ot, smutna polska rzeczywistość.
Może warto uruchomić jakiś ruch ratowania polskiej przyrody?
Smutno się na koniec zrobiło, choć to nie zamierzone.
Dla tych co w tamtych latach wyrośli.:)
Z pozdrowieniami
Jeziorna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz