Kochani
Śpieszę pokazać wam moją sypialnię. Nową wersję łóżka, zmienioną lekko kolorystykę.
Zastanawiam się, czy Wy fotografując swoje wnętrza odczuwacie dokładnie to, co ja?
Czy ja mam na co dzień taki przesyt rzeczy? Czy doprawdy mieszkam w bałaganie i rozgardiaszu stylistycznym? O, matko!
Dzień jak co dzień. Sypialnia jest jednocześnie moim miejscem do tworzenia rękodzieła, miejscem do pracy przy komputerze, miejscem odpoczynku. Na tych kilkunastu metrach kwadratowych toczy się większość mojego życia, przynajmniej wieczorem. Co za tym idzie otaczam się przedmiotami potrzebnymi do bycia "pod ręką". Obok łóżka leży książka oraz ulubione gazety, na biurku rozgardiasz rzeczy "do zrobienia od zaraz", niekończące się robótki, zapisane kartki. Nad biurkiem półka na niezbędne przydasie. Jakiś koc, tysiąc poduszek z wielu parafii, telefon, kapcie, apaszki i tysiące innych.
Do każdego zdjęcia muszę to uprzątnąć gdyż fotografia musi wyglądać;)
Jednak, oglądając gotowy materiał, zawsze mam wrażenie bałaganu. Też tak macie? Może to kwestia, że każdego dnia pasę się zdjęciami z magazynów, z internetu wnętrz, w których niekoniecznie ktoś mieszka. Są piękne, fantastycznie ułożone i dobrane, bez śladu kurzu czy walających się kapci dzieci:)
Godzę się jednak i niech tak będzie. Musimy kiedyś ogłosić konkurs na fotografię prawdziwego wnętrza. Wiszące kable pewnie każdy ma w domu, jakieś brzydkie rzeczy, bałagan. Taa i te wszystkie akcesoria naszych domów foux pas, gafy nienadążające za trendami, niezgodne kolorystycznie. No, cóż. Nie żyjemy wszakże w katalogach wnętrzarskich;)
Pobawimy się w prawdziwe fotografie?
Pozostawiam do przemyślenia a tymczasem pokazuję sypialnie ( w prawym kącie przebywa Ukochany ze swoim bałaganem ze śrubek i jego królestwo nigdy na tym blogu nie zagościło;))
Lampa, lampa! Cuduś wiszący pod sufitem to prawie skandynawski vintage czyż nie? Najnowszy szyk mody, lekki loft. Aby wykonać cudasia należało udać się na miejscowe złomowisko i z kilku dziwnych elementów do których nikt się nie chciał przyznać, zbudować. Do zbudowania trzeba mieć chłopa i jego samczą pomysłowość, kilka nitów, śrubokrętów i podobnych. Mnie w każdym razie pomysł przypadł do gustu za całe kilka złotych czyli w cenie aluminium w skupie;)
Wyśniony zagłówek, zrobiony na zamówienie. Doskonale się sprawdza przy czyszczeniu i konserwowaniu, choć może mam go za krótko aby się wypowiadać. Wprowadził cudną miękkość dla głowy, elegancję i świeżość. Bardzo lubię go przy zapalonej wieczorem lampce. Tego typu zagłówki polecam ze szczerego serca:)
Abażur to "dzieło ludzkich rąk":) Jest z dokładnie z takiego samego materiału jak poduszki co nie znaczy, że był kupiony w komplecie:) Pierwszy raz pokusiłam się o obłożenie starego klosza i wyszło raczej dobrze.
Poniżej fotograficzna instrukcja:
 |
Żródło: housebyalice.blogspot.com | | | | |
Zapas, jaki należy pozostawić powinien mieć ok 0,5 cm z każdej strony aby dobrze się podwinął. Klej to najzwyklejszy Wikol (który sprawdza się w większości prac) albo Magiczny. Pamiętajcie, aby oklejać materiałem uprasowanym:) Prosto i na temat:)
Cały czas nie mam osłony na kaloryfer. Wiecie, jak jest w chłopami - zrobi- tak- później:)
Jutro Walentynki. Ciekawe, czy obchodzicie?
My, kobiety w wieloletnich związkach małżeńskich, chyba nie obchodzimy tego święta, prawda? Uczucia okazujemy sobie w inny sposób, każdego dnia dajemy świadectwo trwania. Nie powiem, Ukochany kwiatami mnie raczej nie zasypuje, czekoladki pożerają dzieci. Świadectwem codzienności jest śniadanie zrobione do pracy, które bardzo doceniam, uśmiech, telefon w ciągu dnia. To nie jest mało, choć jest inne, stateczne. Jesteśmy ze sobą kilkanaście lat i umiemy się lubić, wybaczać sobie, patrzeć przez palce na potknięcia. Znamy się jak łyse konie, jesteśmy wierni i lojalni. Czuję, że tak właśnie powinno być. Taki mój zezowaty Walenty:)
Wam jednak serduszko podeślę chętnie. Czwarty rok mnie czytacie, chcecie tu wpadać. Dziękuję, że ze mną jesteście, inspirujecie mnie, wspólnie przeżywamy wzloty i upadki. Ja zdecydowanie was lubię moi czytelnicy:) Dziękuję, serce oddaję gorące!
Tymczasem
Polinka