środa, 14 sierpnia 2013

Romans z Whartonem

Drodzy mili...
Jesienią powiało i chłodem. Czas powoli wyciągać kocyki i przepalać w kominku:)
U mnie sierpień jak co roku. Od drugiej połowy żadne wyjazdy mi nie w głowie, za grzybami się rozglądam. Kupuję też pierwsze chryzantemy, gdyż lubię dekoracje z nich przed domem. Sukcesywnie dołożę wrzos i szyszki i może jakieś jesienne wianki:) Zauważam po sobie pewien rodzaj jesiennej melancholii. Starość kochani! Że taka tkliwa, rozmyślająca, rozmarzona, rozczochrana...
Opowiem wam o pewnej nowej miłości.
Williama Whartona zapewne większość czytelników zna. Ja też znam, od wielu lat, ale odkryłam go dopiero w tym roku. I tak czytam! Zawsze był dla  mnie lekko nudnawy, nie kumałam często o co mu biega i dokąd. Równolegle odkrywałam Jonathana Carrolla i to był strzał w dziesiątkę! Pochłaniałam każdą książkę, wyczekiwałam każdej premiery. Czytałam wszystko aż do czasu. Pewnego dnia dorosłam i realizm magiczny w jego wydaniu nie był już potrzebny. Poza tym autor zaczął się powtarzać. Puściłam ostatnie pięć powieści do czasu, kiedy  niedawno kupiłam jedną z nowszych książek za pięć złotych. Oj, nie, jednak mnie nudzi:)
Sięgnęłam po Whatorna i przepadłam bez wieści. Każda książka to opowieść dojrzałego mężczyzny w większy lub mniejszy sposób inspirowana własnym życiem. O miłości, przywiązaniu, odpowiedzialności, odchodzeniu, tragicznej śmierci córki, zięcia i wnucząt, o dojrzewaniu.
O życiu zwyczajnie. Nie wiem, czy to wiele, czy niewiele. Dla mnie wiele, gdyż cudownie czyta mi się jego opowieści przepełnione pasją, miłością, dojrzałością. Tak miło byłoby zamieszkać na barce ("Dom na Sekwanie"), urządzić święta w młynie ("Wieści"), wybrać się w daleką podróż do swoich korzeni ("Tam, gdzie spotykają się wszystkie światy"), pogodzić się z odejściem rodziców ("Tato"),zakochać się bez pamięci ("Spóźnieni kochankowie"). Ostatnią pozycję polecam wszystkim szczególnie, gdyż zauroczyła mnie jeszcze w młodocianym życiu.
No i ( jeju, polonistka zawsze powtarzała, aby nie zaczynać znania od no) przejmująca powieść o stracie najbliższych. "Niezawinione śmierci" to historia złości i bólu, rozpaczy i gniewu a potem próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego zginęła moja córka, zięć i dwoje wnucząt z powodu wypalania traw i jak żyjący mają sobie z tym poradzić.
Siedzę dalej w Whartonie, przepadłam na amen i chyba nie odpuszczę, póki nie skończę. To książki w piękny sposób dojrzałe, pisane przez szczęśliwego człowieka. Polecam. Zajrzyjcie do tych kart w jesienną słotę:)


Pojechał sobie wujek Orton ( pan w bibliotece używa takiej nomenklatury:)) na ostatnie wakacje:)


Wiecie, że mam nawet jedną jego książkę w odręcznym autografem? Zdobyłam chyba  w 1996 roku na spotkaniu autorskim w Stodole. Ha, dziś to już rarytaś bo autor zmarł kilka lat temu.
Niebawem może się lekko zagęścić kącik czytelniczy na blogu w związku ze zbliżającą się jesienią:)
Tymczasem kupiłam gołąbka pokoju, ozdabia donicę z różowymi chryzantemami.


Ciężko mi robić zdjęcia w ostatnim czasie, tym bardziej, że dzielę sprzęt z młodocianym. Nowego swojego aparatu dalej nie mam i pewnie teraz to się nie zmieni. Książki i przybory należy dzieciom do szkoły zakupić, więc wiecie, rozumiecie:)
Z młodocianym na jednym sprzęcie klawo jest:)

Ach, znów się rozpisałam...
Ściskam Was bardzo serdecznie. W następnym poście postaram się jakoś ogródek pokazać...
I w ogóle i w szczególe.
Przypominam o moim CANDY.
Buziaki
Polinka

30 komentarzy:

  1. Paulina, rozłożyłaś mnie na łopatki. No jakbym o sobie czytała prawie! Tego samego fioła na Carrolla miałam (i jego autograf mam). Te same odczucia przy ostatnich książkach. Teraz robię sobie akurat powtórkę z Grishama, bo aktualnie potrzebuję czegoś, co mnie do refleksji i rozmyślań nad własnym życiem nie zmusi, tylko właśnie oderwie. Ale na Whartona zapociekam się od jakiegoś czasu, bo w domu wszystkie książki są.
    No i wiadomo, że niedługo grzybowy czas! To jest to co Tygryski lubią najbardziej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy my się powinnyśmy spotkać w życiu doczesnym i hektolitry kawy wypić przy pogaduchach? Buziaki jak nie wiem co:)

      Usuń
    2. To jest na pewno jedyna właściwa i słuszna myśl! Tylko czy tyle kawy się znajdzie?
      P.S. Ja przedwczoraj znowu kolejnego koźlaczka niedaleko ogrodu znalazłam ;) Ale w moim lesie nadal posucha, chociaż dzisiaj siąpi równo.

      Usuń
  2. Paulinko:)witaj:)dzięki temu że wpadłaś do mnie,miałam przyjemność zawitać do Ciebie:))WHARTONA czytałam z przyjemnością już dość dawno:)teraz "zaczytuję"się w Kasi Michalak:)jeśli zakochałaś się w "spóźnionych kochankach"to zakochasz się w Kasi:)ja zaczęłam od"Mistrza"...i wsiąkłam:)chociaż akurat Mistrz to książka dla dużych dziewczynek:))teraz jestem w Jagódce:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wharton zawsze mnie zachwycał, szczególnie fragmenty z malarstwem! A " Spóźnionych Kochanków" mogę czytać ciągle i na nowo!
    Miłej lektury!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jego prawie wszystkie książki. Spóźnieni kochankowie jest the best. Czytała wiele lat temu i pamiętam ją doskonale. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie strasz mi tu jesienią! jeszcze upały maja być :D:D
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. i jeszcze "Ptasiek"...do kolekcji
    śliczny czerwony dzbanuszek gdzieś tam w tle się wyłonił :)
    pozdrawiam...spokojnego sierpnia!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś nie lubiłam tej końcówki lata, bo to był sygnał, że po dwóch miesiącach trzeba wracać do pracy. Teraz wręcz uwielbiam, szczególnie po tych upałach, które dały się we znaki. Książki kocham wszystkie, szczególnie wtedy, kiedy spełniają moje oczekiwania. Parę tytułów zabiorę od Ciebie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. ... a wiesz, że ja wczoraj sięgnęłam znowu po latach po "Spóźnieni kochankowie", zaglądam dzisiaj i tu taka niespodzianka. Widocznie to rześkie powietrze i jesień za progiem, tak robią :))
    pozdrowienia :)))
    P.S. i miałam z nim dokładnie tak, jak Ty, dopiero niedawno mi się spodobały jego książki, i pamiętam też ten ogólny "szał/zachwyt" Whartonem gdzieś w 1995/96 :) tylko mnie wtedy "nie wzięło" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz kumo:) dojrzałyśmy znaczy:) Serdeczności

      Usuń
  9. o tak zgadzam się całkowicie co do opinii o książkach Whartona... i najlepsze jest to, że nie stosuje żadnych schematów, jego książki nie są sztampowe, przewidywalne, co, niestety, zdarza się popularnym autorom...
    A młody powala!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety na temat książek nie wiele mogę się wypowiedzieć, bo nie znam tego autora. Ostatnio w ogóle mam zbyt mało czasu na siadnięcie z jakąkolwiek książką, w zimę to co innego....
    Ale minki postrzelał ten Twój synuś...hihihi!

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem Ci,że lubie jesień.A wrzosy,szyszki,chryzantemy.Wszystko to fajnie ozdabia,pozdrawiam;))

    OdpowiedzUsuń
  12. musze sięgnąć po jego książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. A mi wciąż brakuje czasu na książkowe przyjemności. Doba powinna mieć dwa razy tyle godzin:-)
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  14. "Tato" to była moje pierwsza jego książka, potem kochankowie i tak dalej. Jeden z moich ulubionych pisarzy. Nie dziwię się ,że zatapiasz się w nim bez pamięci. Ja muszę Ci się przyznać ostatnimi czasy audiobooki wałkuję..dzięki nim robótki ręczne i przyjemność słuchania(choć nie zawsze bo to zależy od lektora) łączę. A na usprawiedliwienie..no cóż oczy już nie te...męczą się. Powiedziała babcia Ola :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Audiobooki do robótek też przerabiałam ale... Nic nie zastąpi klimatu książki papierowej. Jestem zagorzałym jej wielbicielem i co ciekawe, audiobooki bardzo mnie rozpraszają a czas z książką w ręki, kiedy poświęcam się tylko jej to czas magiczny:) Pozdrawiam duszkę zaczytaną:)

      Usuń
  15. Oj ja też ostatnio mało czasu na czytanie książek mam niestety...
    A z grzybami czekam strasznie, bo uwielbiam je zbierać i też jeść. Dobrze, że mam lasów pod dostatkiem hihih
    Bardzo ładny ptaszek i ten dzbanuszek czerwony...
    Pozdrawiam i pięknego weekendu

    OdpowiedzUsuń
  16. Spóźnieni kochankowie - powaliła mnie na kolana, cudna książka!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nawet nie wiesz, jak bardzo dziękuję Ci za ten post. Buziaki przeogromne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, strasznie się cieszę:) Mam nadzieję, że chodzi o temat książkowy? Uwielbiam czytać i wszelkie propagowanie tematu będzie sie powtarzać. Zima idzie więc się zaczytamy na całego. serdeczności i dziękuję za komentarz

      Usuń
  18. Żeby się nie powtarzać nie będę pisać o tym jak lubię i, że ... Ale tak właśnie jest :-)
    Polinko, jest dopiero zmierzch lata...
    Młody wie, że jego foty świat ogląda? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anula, Mlody wie i straszliwie się gniewa...ale do czasu aż tego nie zobaczy bo wtedy śmieje sie do rozpuku:) Buziaki

      Usuń
  19. Właściwie mogłabym znowu podpisać się pod Twoim postem jako autorka,jeśli chodzi o książki.Mam identyczne jak Ty wrażenia z lektur.Zapraszam do mnie,też dzis o książkach.Co do Twojego synka,to się uśmiałam...fajny początek dnia dzięki niemu miałam:)))Śmieję się właściwie nawet teraz pisząc komentarz.A jesienią nie przejmuj się,ja aż się boję że zaraz złapię doła...wydatki szkolne,znowu ogrom obowiązków,poranne wstawanie na czas i brak słońca....e,lepiej jeszcze nie myśleć:)))Pozdrawiam Cię serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Podoba mi się Twój romans:-) chociaż autor mi nie znany, czytam książki od niedawna i o zupełnie innej tematyce, ale zaciekawilas mnie by sięgnąć po jego pozycje...
    pozdrawiam cieplutko

    ach i ten gołąbek wspaniały!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Whartona czytałam tylko Dom na Sekwanie, jak poszukiwałam tematyki o Francji i powiem, że była ujmujaca, dobrze się ją czytało, ale jak polecasz to zajrzę do mojej biblioteki, ( a mam ich 6) i cos na pewno znajdę, bo teraz raczej nie ma wznowień, pozdrawiam Beata:-))

    OdpowiedzUsuń
  22. Trafiłam do Ciebie przypadkiem, poprzez blog mojej przyjaciółki Oli. "No i " podoba mi się , będę tu zaglądać i czytać sobie , bo fajnie i lekko się czyta to co piszesz. dzisiaj przypomniałaś mi autora , który to chyba wprowadził mnie w świat książek. Poznałam kiedyś dziewczynę na studiach , która nauczyła mnie czytać , zaczęła własnie od Whartona ...pierwsze przeczytałam Wieści i powiem Ci chyba wrócę po latach do tej książki , bo ona gdzieś tam w podświadomości we mnie tkwi. Piękna opowieść.
    Caroolla tez znam, dokładnie w tym samym czasie odkryłam co Whartona.. to były czasy. dziękuję za post , który wywołał u mnie tyle wspomnień. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. hha.. młodociany rozbraja ;)
    oj muszę zapisać w kalendarzu, bo już chcę przeczytać te wszystkie książki..

    OdpowiedzUsuń