niedziela, 12 marca 2017

Temat do dyskusji

Dopadły mnie dziś przemyślenia.
Jak zauważyliście na tym bloku czasem pojawia się głębszy temat, godny dyskusji. Dorotka napisała, że taki kij w mrowisko. Bo życie kochani składa się również z trudnych tematów i nie mam zwyczaju ich pomijać.
Czytałam ostatnio artykuł na temat alimentów płaconych przez dzieci na rzecz rodziców i wyjść mi to z głowy nie może. Okazuje się, że takie wnioski do sądu są coraz powszechniejsze i temat stał się społecznie trudny. Zazwyczaj czytam również komentarze do artykułów.
Co sądzicie kochani?
Myślę, że większość tego typu pozwów dotyczy rodzin rozbitych, pokłóconych. Ojców, którzy swoich dzieci szczególnie nie wychowywali,  matek zaplątanych gdzieś głownie w swoje sprawy. W rodzinach z właściwymi relacjami ten problem nie występuje. Dajesz i wspierasz bo kochasz. Jeśli zostałeś nauczony  miłości i bliskości to pomaganie rodzicom na starość jest naturalne i żaden nakaz nie jest potrzebny.

Zastanówmy się na konkretnych przykładach.
Ojciec pewnego młodego mężczyzny spędził swoje życie na pracy dorywczej. Ręce do pracy miał dwie lewe. Po latach życia jako takiego rodzice młodego mężczyzny rozstali się a ojciec nie płacił alimentów. Dziś dobiega siedemdziesiątki, nie ma wypracowanej emerytury, nadal pracuje dorywczo. Zastanawia się nad pozwaniem syna do sądu. Czy syn powinien płacić alimenty ojcu?

Rodzice innego mężczyzny całe życie pracowali na roli. Nigdy się specjalnie nie przelewało, wystarczało im to, co mieli. Po latach przekazali skromne gospodarstwo synowi, który je rozbudował kosztem kredytów i jakoś ciągnie. Dziś rodzice chcieliby wsparcia finansowego, choć regularnie otrzymują opiekę, transport i codzienną pomoc.

W komentarzach, które często dla mnie są mocno opiniotwórcze przeczytałam czyjś przykład.
W jego domu zawsze było chudo, nie starczało na wycieczki szkolne czy lepszą kanapkę. Rodzice specjalnie nie kwapili się do pracy, często korzystali z zasiłków i jakoś leciało. Dziś nie mają prawa do emerytury więc myślą o podaniu syna do sądu.

Co wy sądzicie na ten temat?
Czy dobrze myślę, że w rodzinach, w których nigdy nie zabrakło miłości takie problemy nie istnieją? Dzielą się, wspierają bo to naturalne.
Moim zdaniem żądanie alimentów od własnych dzieci jest moralnie niewłaściwe.  Jeżeli nie jesteśmy w stanie porozumieć się na gruncie rodzinnym oddawanie sprawy do sądu jest nie na miejscu.
Czekam na wasze opinie.
Tymczasem
Polinka

Krótko i długotrwały wynajem samochodów pod adresem http://automaks.pl/.

11 komentarzy:

  1. Fakt, trudny temat poruszyłaś.Też się czasem nad tym zastanawiałam.
    Tak jak piszesz i podajesz w przykładach, często takie sytuacje dotyczą rodzin ,w których rodzice, nie uczestniczyli w dorastaniu i wychowywaniu dzieci, a po latach nieudolnego życia wyciągają ręce roszczeniowo w kierunku dorosłych dzieci. Bywa jednak i tak ,że i w rodzinach ,gdzie było uczucie i staranie wychowawcze dzieci zapominają. Znam kilka takich sytuacji, czasem serce pęka, kiedy samotna matka czeka na odwiedziny, czy prosi obcych ,żeby do lekarza podwieźli, bo dzieci tak strasznie zajęte swoimi sprawami. Pewnie w tych sytuacjach tak zapomniani Rodzice, wolą kromkę suchego chleba ,niż pozwanie i dopominanie się pomocy od dzieci na drodze sądowej.Pewnie w niewielkim procencie, w tych rodzinach, takie wnioski do sądów też są składane. Oby nie przyszło nam znaleźć się w takiej sytuacji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że wszystko jest bardziej wielowymiarowe niż nam się wydaje... Każdy przypadek powinno się rozpatrywać indywidualnie. Są rodziny, gdzie dzieci nie zaznały ani miłości ani niczego dobrego ze strony patologicznych rodziców. A na stare lata chcą alimentów od dzieci. Tu bym się nie dziwiła, że dzieci odmówią. Ale jest też tak, że rodzice robili co mogli, mimo wielkiej biedy. Kochali, wspierali a później dzieci, którym udało się wzbogacić, zmienić status materialny odwracają się od schorowanych, "niepotrzebnych" rodziców. To boli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też uważam, że każdy przypadek jest inny i wymaga zbadania. Gorzej, gdy dzieci chciałyby wspomóc, nie mają na to środków. Mam nadzieję, że moi synowie w razie czego się spiszą i bez proszenia pomogą. Gdyby jednak strzelił w nich piorun i zmieniliby się na niekochających matki egoistów i mieliby się czym dzielić, a nie chcieli, to w razie biedy poszłabym do sądu. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Temat nie jest łatwy. Ale znając siebie nigdy nie pozwałabym swoich dzieci do płacenia alimentów. Dla mnie to chore obciążać własne dzieci swoją życiową nieudolnością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że sytuacje są różne i każdy przypadek jest indywidualny. Znam taki jeden, kiedy to pewna pani rozważała podanie o alimenty...? Swoich ex teściów w Niemczech, a nie tylko byłego małżonka mieszkającego w PL... Może i teraz ktoś niezorientowany mógłby powiedzieć - mieszkają w DE, to mają kasę, niech płacą na wnuki, a co! Jednak sytuacja była taka, że teście wcale nie byli zamożni, a owa pani to moja ex szwagierka, która zamiast do nich , to zadzwoniła do mnie i zaczęła zbierać informacje - daty urodzin, a ile teściowie mogą mieć renty? I tutaj włączyła się już moja lampka alarmowa w głowie i grzecznie, ale konkretnie odmówiłam dalszej "wypytywanki".
    Co do przypadków opisanych, to tylko miejmy nadzieję, że nas coś takiego nie spotka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nigdy nie mówię, że nigdy. Owszem nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Jednak życie zaskakuje bardzo. Rodzice pomagali nam, my teraz rodzicom. Nadal wspomagamy Córcię i Zìęcia.Choć już coraz mniej.Może okazać się, że ich pomoc będzie nam potrzebna.Wyobraźmy sobie taką sytuację: nie stać Was na DPS na starość. Miejsce kosztuje od 2300 zł do 3500 zł.Jeśli dzieci nie potrafią lub nie mogą zaopiekować się Wami to jakie jest wyjście, jeśli nie DPS i dzieci finansowe wsparcie? Nie ma jednoznacznych odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zależy, jak na to patrzeć. Ogólnie patrząc na ten przykład ze starym ojcem, to uważam ogólnie, że coś takiego nie powinno mieć miejsca z jednej, chyba wiadomej przyczyny - mimo wszystko, mimo rozwodów itp. itd., dzieci powinny się swoimi rodzicami zajmować, opiekować się nimi ponad wszystko, więc czegoś takiego nie jestem w stanie za bardzo zrozumieć. Aczkolwiek jeśli taka potrzeba jest, to alimenty jak najbardziej trzeba płacić, a zwłaszcza Ci pseudorodzice, co zrobią, a później tchórze uciekają od obowiązków. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do swojego kącika! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze,aż się nasuwa myśl-emerycie popieraj kraj czynem i umieraj przed terminem:)
    temat trudny,sama w swoim otoczeniu miałam kilka takich przypadków,jeden to oddali syna do domu dziecka,chłop wyszedł na ludzi,załozył własną rodzinę a wtedy "znalazł"się tatuś i kazał na siebie płacić!całe życie nie pracował,nie łożył na syna tylko państwo do chowało a potem daj!sprawiedliwe?chyba nie!a drugi przypadek stara kobieta w wieku 80 lat została sama,miała dużą rodzinę,6 dzieci,każde w jakiś dobry sposób urządzone a ona na starość została sama w mieszkaniu,ale nie sama w życiu,dzieci ją odwiedzały,jedna z córek codziennie przed pracą przynosiła słoiczek świeżej zupy,inni przychodzili pogadać i przyszła też osoba z MOPSu-a co u pani słychać?a co pani sama?ano sama(akurat w tym czasie)a pani z mopsu oddała sprawę do sądu,że dzieci nie pomagają!córka która codziennie nadrabiała drogi żeby przynieść zupę została podana do sądu że się nie opiekuje!staruszka nie spodziewała się takieo obrotu sprawy,musiała wszystko odkręcać,ale niesnaski się zrobiły:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Różne są koleje losu, rożnie jest w rodzinie ... akurat pracuje w takim zawodzie że oglądam takie rożne sytuacje życiowe, jeśli chodzi o pieniądze to moim zdaniem połowa biedy... bardziej serce się kraje gdy ktoś na łożu śmierci powie "tęsknie za córką/synem prawie nie pamiętam jak wyglądają" bo ich nie widzieli od lat... serce się kraje kiedy córka mieszka rzut beretem a ma taką nienawiść do rodzica że nie odwiedzi nawet, serce się kraje gdy się nie widzi u staruszki nikogo z rodziny a po śmierci zjawia się tłum ludzi "najbliższych" bo coś zostało po babci...
    Czasem dzieci zapominają o rodzicach czasem rodzice zapominają że mają dziecko nie dając mu nic, naprawdę różne to jest ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam takich sytuacji. U mnie w rodzinie wspieraliśmy dziadków do ostatnich dni. To było naturalne i takie oczywiste, choć dziadek za bardzo do wychowania mojego taty się nie przyłożył. Niemniej utrzymywał kontakt przez cały czas. Z takiego czysto sprawiedliwego podejścia powinni dostać tyle ile włożyli w tą rodzinę, ale życie jest bogatsze i ciężko wyrokować. Czasem tylko myślę, że może jakby się niektórych mężczyzn pozbawiało praw rodzicielskich to potem dzieci może nie miałyby kłopotów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Temat wspaniały i jakże dający do myślenia...
    Ja wychowywałam się w rodzinie gdzie kochano, szanowano się wzajemnie i dzielono wszystkim bez wyjątku. Wiadomo, raz było lepiej a raz gorzej.
    Teraz sama mam dom, rodzinę, dzieci i staram się dokładnie tak samo wychowywać swoje dziewczynki i wpajać im te same wartości.... I tak jak Polinko napisałaś w rodzinach gdzie jest miłość i szczęście nie trzeba sądów, pozwów by prosić o pomoc. My wiemy co jest ważne i ważniejsze i tak jak rodzice oddawali nam siebie i pomagali w poczatkach naszego życia tak my staramy się ich kochać i pomagać w ich ostatniej drodze. Czasem wystarczą odwiedziny, dobre słowo bądź wspólny spacer :) Jednak czasem potrzeba czegoś więcej, pieniędzy...
    To prawda, że zazwyczaj takie pozwy składają ludzie którzy odsuwali swój obowiązek rodzicielstwa stawiając inne wartości ponad to... Teraz niestety za to płacą i chcą polepszyć swoją sytuację kosztem swoich 'odsuniętych wcześniej' dzieci...
    Zdarza się też tak, rzadko ale zdarza, że mimo ich rodzice całe życie dbali i dawali wszystko dzieciom te mimo wszystko na starość odsuwają się od nich i nie obchodzi ich jak i gdzie rodzice żyją...

    Ciężki temat... Bardzo dyskusyjny

    OdpowiedzUsuń