Hu, hu:) Witam wszystkich chętnie zaglądających!
Szaleństwo ogarnia ten blog. Wiecie, że ostatni post miał 6 tyś wyświetleń? Własnym oczom nie wierzę a Wam zdecydowanie bardzo dziękuję. Buziaki przesyłam dla znanych i znańszych, nieznanych i nieznańszych a najbardziej dla Julii i Jasia bo oni tu namiętnie bywają:) Dziękuję, bez Was ten blog nie miałby racji bytu:)
Oderwałam się na trochę od słoików, wekowania wszystkiego konkretnie. Zaklinam w słoiki dobra lata już ósmy rok wiecie? Ten jednak będzie rekordowy. Już od wiosny nosem wyczułam tanie truskawki, potem poszedł rabarbar, porzeczki we wszystkich kolorach, wiśnie. Kompotów i konfitur narobiłam na bardzo dłuuugą zimę.:) Co mnie cieszy niekoniecznie cieszy plantatorów. Czy to nie zgroza, aby czarna porzeczka kosztowała w skupie 40 gr a wiśnie 90gr? I nie wiem, czy możemy mówić o klątwie urodzaju bo...skoro mamy dużo to zróbmy dużo i sprzedajmy taniej. Ludzie się najedzą, nacieszą owocami. Czy aby się opłacało np zamrozić owoce w firmie na H. to musi ich być mało? Czy ja tu czegoś nie rozumiem kochani?
Podobny problem nam wyszedł z rosyjskim embargiem. Dlaczego plantatorzy mają wyrzucać? Nie lepiej oddać ludziom? Też pewnie czegoś nie rozumiem, ale włos mi się jeży na głowie, kiedy pomyślę o wyrzucaniu setek kilogramów jedzenia.
Tymczasem w domu ja się od garów oderwać nie mogę:)
Rok jest faktycznie urodzajny i jestem zarzucana przez dobrych ludzi kilogramami warzyw. Mówiłam już Wam kiedyś, że na wsi ludzie dają sobie jedzenie:) Nic się nie marnuje, bo jak mi za dużo wyrośnie, obrodzi nadspodziewanie- podzielę się z innymi. To może trochę krępujące ale rozsądne i pro ludzkie. Jakoś niewłaściwie kojarzy mi się słowo humanitarne;)
W ten oto sposób od dłuższego czasu nie wychodzę z kuchni, post ten też nieźle spóźniony;)
Jedna dusza kochana podrzuci kilkanaście kilogramów przerośniętych ogórków i choć nie planowałam, sałatki porobić muszę. Druga, ot tak, 50 kilogramów pomidorów:) W ten sposób i przecieru mam duuużo i ketchup domowy pierwszy raz zrobiłam. Smaczny wiecie?;) W dodatku bardzo prosty. O:
Dużo pomidorów przepuszczam przez maszynkę do mielenia mięsa, jak lecą. Uzyskany siuwaks dotuję 2-3 godz na wolnym ogniu aż zrobi się apetycznie czerwony. Dodaję papryczkę chili lub dwie wedle gustu, cukier do smaku, sól, bazylię, oregano z przydomowego ogródka i cebulę w ilości wedle uznania. Na koniec, po wielokrotnym spróbowaniu dzieła (kiedy stwierdzam, że miód malina) do całości dolewam jedną lub dwie łyżki octu dla podniesienia kwasowości oraz kilka ząbków czosnku obowiązkowo. Redukuję ilość płynu i blenduję wszystko bo jakby nie patrzeć pomidory mieliłam razem z nasionami. Po zblendowaniu ich nie ma:) Gorący przelać do słoików, odwrócić do góry dnem i zostawić do ostygnięcia. Nie spodziewajcie się jednak, że będzie miał konsystencję tego sklepowego bo nie dodajemy substancji żelującej. Prawdziwe, zdrowe dzieło sztuki. Dla mnie bomba!
Ja tu gadu gadu a przecież trochę się działo:) Co prawda ostatnio głównie przetwory:)
Na wsi schyłek lata czyli żniwa. Najpiękniejsza w tym czasie jest harmonia człowieka z bocianem:) One nic się nie boją i czasem po kilkanaście wokół kombajnu krążą:)
Wiecie... pokazuję Wam wieś moimi oczami:) Bo koń nadal jest, stary traktor i garnki na płocie. Taką wieś lubię najbardziej i fotografuję przy każdym wyjeździe rowerem:)
Na wsi też lubię kapliczki. Im w zasadzie należy się osobny post...ale kiedy go napisać?;)
Kapliczki mają swoją magię. Każda z nich to jakaś nadzieja, prośba wysłana do Boga lub podziękowanie. To piękny przykład miejscowej wiary, nadziei i ducha narodu.
To jest moja wieś....i znajduję ją, choć czasem muszę przejechać kilkanaście kilometrów wśród łąk
i pól...
Na rękodzieło może ostatnio nie miałam wiele czasu...ale...Niech mnie ktoś złapie i trzyma daleko od kropek:)!!
Powstała druga, mniejsza taca.
I chustecznik:) Gipsowy dekor z przodu to dzieło Madelinki.
Nawiązała się pewna współpraca i wynikiem jej poczyniłam kilka kartek. Ciekawe, czy się spodobają?:)
Przede mną weekend z kolegą z dzieciństwa Ukochanego. No Jo, pogadają chłopaki a ja ich nakarmię:)
Macie jakiś cudowny przepis na zapełnienie radosne brzuchów dwóch blisko 40-latków?;)
Polecę już, pozdrowię gorąco. Dzięki, że tu wpadacie:)
Tymczasem
Polinka
Piękna ta Twoja wieś. Chwalebny zwyczaj dzielenia się nadmiarem plonów, u Ciebie nic się nie zmarnuje. A słoików Ci starcza? Bo u mnie już końcówka wyliczona na przeciery. :)
OdpowiedzUsuńTakie sielskie klimaty... Też bym przygarnęła takie warzywka:)
OdpowiedzUsuńHej! Spróbuje przepis, bo juz raz próbowałam, ale nie był to ketchup marzeń... U mnie tez czas słoików choć skromniej, bardzo ubolewam nad brakiem warzywnika swego. I zazdroszczę sąsiedzkich wymian - my okazuje sie, mieszkamy w miejscu gdzie poza szpalerem tuj i metrami idealnego trawnika chyba obciachem jest miec drzewa owocowe a co dopiero warzywnik - ale co tam - my pod prąd :)
OdpowiedzUsuńŚwietne widoki, sielsko tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńale zdjęcia cudne!
OdpowiedzUsuńa na kropy to i ja choruje :D
pozdrawiam ciepło
Cudownie, czytałam z przyjemnością :-) umiesz cieszyć się prostym życiem, szacun :-)
OdpowiedzUsuńDziś w pracy słuchałam gderania kolegi, jak to musi wysłać syna na zachód Polski bo w naszej okolicy nie ma dla niego przyszłości ..... to zależy czego człowiek oczekuje od życia, i czy jest w stanie na coś pracować, może poczekać chwilę i czy rodzice nauczą go cieszyć się z prostych rzeczy
U mnie też się dzielimy , ja rozdawałam ogórki i pietruszkę naciową :-)
Kapliczki uwielbiam
Uściski Paulinka!
Pozdrawiam, i przyznaje, że Ci zazdroszczę tak pięknego miejsca na ziemi :))
OdpowiedzUsuńPolinko ! Wielkie gratulacje przede wszystkim z powodu szaleństwa odsłon Twojego bloga ! Super:-)
OdpowiedzUsuńPrzeciery pomidorowe i keczupy planuję na przyszły tydzień, a i jeszcze trochę sosów z papryki / które polecam, proste, a świetne do każdego mięsa /.
Piękna ta Twoja wieś, podobna do mojej, tyle, że wesele Córci zbliża się wielkimi krokami i czasu mało na rower. Może jeszcze jesienią? Ciągle pięknego , dobrego nastroju Ci życzę !!!
Kartki oryginalne, klimatyczne.
OdpowiedzUsuńBardzo masz urozmaicone życie, bardzo ciekawe.
Pozdrawiam.
kolejna doza wspaniałości :) karteczki sliczne a taca nooo po prostu wspaniała:)cudna!!te kropki,przetarcia...cudo!!
OdpowiedzUsuńPaulinko, w wielu sprawach podobnie czujemy- jak siostry.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za piękny, zwyczajny post, w którym aż kipi od prostej, wspaniałej radości i pozdrawiam... ze wsi, oj jaka cudna dziś była rosa...o wschodzie słońca...
Prace cudowne- oczywiście!
takie sielskie klimaty i ja uwielbiam - u ciebie jest tak pieknie - można przez ten szklany ekran poodychać świeżym powietrzem - pozdrawiam ciepło Marii
OdpowiedzUsuńWieś piękna, podobna do tej którą odwiedzam co jakiś czas...co do przetworów to ja pewnie zakończę ich tworzenie w październiku/listopadzie na dyni, aczkolwiek to są moje pierwsze tak pokaźne zapasy i całkiem dużo radości sprawia mi tworzenie tych słoików, o czym cały czas piszę na moim blogu, hehehe i pewnie jeszcze pisać będę :))
OdpowiedzUsuńCo do jedzenia to może leczo, albo placek po węgiersku?
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Kasia :)
Kocham wieś przedstawioną twoimi oczami!!! Jest taką jaką i ja widzę!!! Piękne zdjęcia kochana!!!!
OdpowiedzUsuńCudowny chustecznik!!! Gratuluję zrobienia tylu przetworów!! Zima Wam nie straszna!:):):):)
Ślę buziaki i uściski Paulinko
Polecam leczo z duuuużą ilością kiełbasy/mięcha ;):))) No i coś z zielonki - sałata, pomicory, ogórki, cebulka, serek, przyprawy, oliwa. I koniecznie !!! deserek - ciacho ze śliwkami i lody!
OdpowiedzUsuńStrrrasznie mi sie takie chusteczniki, albo serwetniki podobają i od czasu do czasu rozglądam się czy coś mi nie wpadnie w oko. Ale nie....
Jesteś piekielnie zdolna Polinko! :)))
Witaj Polinko:) Jak zawsze radośnie u Ciebie:) Bardzo moje klimaty u Ciebie na wsi.. Cudnie masz! Przetwory i u nas w tym roku, choć na mniejszą skalę:) Pracowite i zdolne masz łapki - kartki i taca -prześliczne:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńJak patrze na te zdjęcia to dzieciństwo mi się przypomina i wyroby własne pamiętam oj pamiętam i te kapliczki .Buziaki :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Polinko.Cudna ta twoja wieś i ludzie gotowi się podzielić swoimi plonami.Wekowanie i mi zajmuje teraz sporo czasu właśnie się przymierzam do buraczków a potem włoszczyzna do zamrażalnika.Na zimę jak znalazł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta.
To gospocha z Ciebie pełną gębą! :)) Najmroźniejsza zima Ci nie straszna. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i pogody jeszcze życzę!
Ewa
Zdjęcia cudowne,moje całe dzieciństwo:))
OdpowiedzUsuńOj, Polinko, z Ciebie jest Gospodyni pełną gębą:)
OdpowiedzUsuńJa też przetwarzam, co się da,wekuję, w woreczki pakuję i wiesz co? Dumna z siebie jestem ogromnie:)
Wspaniały post!
OdpowiedzUsuńPs. Zabieram przepis na pomidory :-)
Przepiękne widoki, przypomniało mi się dzieciństwo:)
OdpowiedzUsuńA Twoje dzieła jak zwykle zachwycające. pozdrawiam!
cudownie tu u Ciebie..posiedzę jezcze i odpocznę w tej magicznej krainie:))))
OdpowiedzUsuńStworzyłaś stylową krainę, do której chętnie zagląda już spory tłumek, mimo to nie widać tłumu, nie słychać pośpiechu - choć narzekasz na brak czasu. Bo pośpiech potrzebuje ryku aut i białych kołnierzyków. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuLKa
PS A co to za kolega? Może Ten, który na motorynce z gołym torsem za Skodą z Rudnika w deszczu wracał?
Ja w tym roku pierwszy raz wekuję - takie nieśmiałe próby. Z rok będzie się działo ;) Ale i tak dumna z siebie jestem!
OdpowiedzUsuńŁał jak sielsko...miło i pachnąco, nie to co u mnie ...remonty są piękne, ale na krótką metę...czekam dnia kiedy usłyszę słowo KONIEC!!! bardzo mi się podobają Twoje kropy, działaj, bo są przecudne, a dekory dopełniają całości...poproszę o namiary na te cuda jeśli nie sprawi to dużego problemu...mam szafki do Pracowni i chętnie, bym je tym cudem ozdobiła...
OdpowiedzUsuńBuziaki i miłego dzionka...
Fantastyczne kropeczki produkujesz! Rób dalej, nie uciekaj, bo piękne!
OdpowiedzUsuńPrzepis na ketchup koniecznie wypróbuję, bo pomidorów u mnie dostatek.:) Sałatki wszelakie też robię po kilkuletniej przerwie, kiedy czasu miałam zero. I nawet radość mi to sprawia. Dżem z cukinii przepyszny produkuję i jem na bieżąco, bo PYCHOTKA! Polecam!:)
Serwetnik rewelacyjnie wyszedł, a taca też niczego sobie:)
OdpowiedzUsuńZ nadmiarem warzyw i owoców u mnie podobnie, dostaję albo komuś daję jak czegoś mam w nadmiarze:)
Gratuluję odsłon, super wynik:)
Witaj :) Ukradnę przepis na ketchup, bo schodzi u mnie go bardzo dużo ;) No tak sama mieszkam na wsi,i uwielbiam sierpniowe klimaty... żniwa...bociany.... zapach lasu... grzybki... :) Udanej niedzieli :)
OdpowiedzUsuńJa też ze wsi, więc widoki mam podobne :) Z żadne skarby do miast bym nie poszła...na chwilę, owszem, ale mieszkać nie...pracy jest ogrom, ale satysfakcja, widoki, dary natury i fakt, że moje szkraby mają gdzie hasać jest bezcenna :) Piękne decu...podziwiam! Pozdrowionka :D
OdpowiedzUsuńZnajome klimaty :) a przepis kiedyś wypróbuję, bo ciekawie brzmi :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń