Nie żyje Roger Moore...
Gdzieś pomiędzy moim powrotem z pracy a obiadem odszedł James Bond, wspaniały aktor, idol wielu pokoleń.
Wczoraj Wodecki, dzisiaj on. Mam wrażenie, że niedługo ja będę najstarsza, gdyż po kolei odchodzą wszystkie ikony mojego życia.
Żył prawie dziewięćdziesiąt lat, długo a jakże krótko. Siedmiokrotnie grał 007, w Świętym, jego kreacje przejdą do historii. Ku pamięci!
Ach!
Tymczasem
Polinka
Romantyczny weekend w Beskidzie Sądeckim tylko w hotelu Perła Południa http://perlapoludnia.pl/
Ostatnio sama mam wrażenie, że tak wspaniali ludzie, takie gwiazdy - odchodzą.
OdpowiedzUsuńNie wiadomo kiedy zgaśnie światełko, kiedy knot się wypali, kiedy wiatr zdmuchnie ostatni płomień świeczki.
Nam zostaje iść dalej i mieć ich w pamięci.
pozdrawiam.
Mogłam mieć 10-12 lat kiedy widziałam film "Święty", myślałam wówczas, że to najpiękniejszy mężczyzna na świecie:)
OdpowiedzUsuńDo 90-tki Ci jeszcze bardo, bardzo daleko, więc nie ma obawy:)
OdpowiedzUsuńA tak serio - te ostatnie wiadomości o śmierci dwóch artystów to wielka strata.
Wodeckiego czasem widywałam, a moja znajoma aktorka wypowiada się o nim w samych superlatywach. No cóż, na pewne sprawy nie mamy żadnego wpływu.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wielka strata, zarowno przedwczesna smierc Pana Wodeckiego, jak rowniez smierc Rogera Moore, ktory moim zdaniem byl najprzystojniejszym Jamsem Bondem. Serdecznosci:)
OdpowiedzUsuń