czwartek, 25 sierpnia 2022

Świat zadziwia swoim pięknem

Czasem zdarza się, że widok zapiera dech. Znacie to uczucie?

Góry, jeziora, miasta, zachody słońca chwilami robią na nas tak duże wrażenie, że nie wiemy, co powiedzieć. Są to cudowne momenty zatrzymania i zastanowienia nad pięknem tego świata, głębokiej kontemplacji, skupienia. Małe cudy świata, widoki niezapomniane.

 

W ostatni weekend miałam możliwość doświadczenia właśnie takiego uczucia. Przy okazji pobytu w Monachium pojechaliśmy do Garmisch Parkenkirchen. Bardzo chciałam zobaczyć Alpy, myślałam o tym od wielu lat.

Nic dodać, nic ująć. GaPa to miejscowość ściśle związana ze skokami narciarskimi, silnie turystyczna, choć akurat tego dnia wiele ludzi nie było. My, miejscowi, widoki, majestat gór. Nawet alpejskie krówki stały u podnóża gór choć one Milki nie robią. :)









Zachwyciła mnie dbałość o drobiazgi. Śliczne, ręcznie malowane elewacje, bujne kwiaty w doniczkach, gustowne dodatki, okiennice. Stałam jak oniemiała i patrzyłam, jaki ten świat jest piękny!

Okiennice to moja wielka miłość. Marzę o niebieskich, z serduszkiem w środku. Słodko, słodko, słodko. Chciałabym ten pomysł zrealizować.

Mam nadzieję, że to nie była nasza ostatnia wycieczka w Alpy. Jest jeszcze tyle do zobaczenia, ale czas pokaże!

Carpe diem!

Tymczasem

Polinka

wtorek, 9 sierpnia 2022

Za Maryjką w lewo

Każdy z nas stąpa po wyznaczonej ścieżce. Każdy z nas świadomie lub mniej wybiera drogi i ludzi, z którymi jest mu najbliżej. I dopóki życie nasze plecie się właśnie w ten sposób, że możemy samodzielnie dokonywać wyborów, mamy wpływ na sprawy doczesne, to czujemy, że wszystko jest dobrze.

Moje życie ponad dwa lata temu skręciło w stronę niewiadomą, na którą nie miałam żadnego wpływu. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej traciłam kontrolę nad zdrowiem, emocjami, poczuciem bezpieczeństwa i kompletnym przeświadczeniem, że życie wymyka mi się spod kontroli.Mam oczywiście na myśli pandemię i wszystkiego problemy z nią związane. Życie stało się, powiedzmy, dość nieprzewidywalne. I z całą pewnością straciłam ścieżkę, po której szłam.

Dziś ponownie się uśmiecham, przychodzi mi to coraz łatwiej, dostrzegam,że świat ma więcej kolorów niż czarny. I wracam na swoją drogę, trochę inną od dotychczasowej.

Wcale nie chciałam pisać w tym miejscu o moich doświadczeniach, broniłam się przed tym. Aż do teraz. Nie byłabym uczciwa względem was, a wielu z was zna mnie od dawna, pisząc, że wszystko zawsze było bardzo dobrze. Owszem było, do pewnego czasu, aż życie wbrew mej woli wymknęło mi się spod kontroli.

Tak więc, robię powszechne katharsis i tym samym zamykam temat. Mea culpa, mea maxima culpa. Amen.

Droga po której aktualnie idę jest bliska Bogu. Staram się go odkrywać, poszukiwać i zaprzyjaźniać się z nim. Poszukuję spokoju w wierze, wyciszenia, czytam wiele książek.

Niedawno, w czasie naszych podróży rowerowych, trafiliśmy w nowe miejsce. Zapytaliśmy miejscowego przechodnia o drogę nad jezioro. Szczegółowo nam wytłumaczył trasę a na końcu dodał:" jak dojedziecie do obrazu Matki Boskiej to za nim w lewo". Powiedział to tak cudownie, że potraktowałam to jak znak. Nagle, na środku drogi przez pole, wyrósł olbrzymi obraz Matki Boskiej, więc wiedzieliśmy, że jesteśmy we właściwym miejscu. Teraz wiele spraw w moim życiu odbywa się za Maryją...w prawo lub w lewo.:) 

Czymś, co daje mi wyciszenie i skupienie jest malowanie ikon. Z potrzeby serca stałam się takim artystą ludowym (nikogo nie obrażając oczywiście), który bierze pieniek, siekierkę i rzeźbi Matkę Boską. Zrobi jak umie, prosto z serca i wielkiej potrzeby. 

 

Moje ikony prowadzą mnie sobie tylko wiadomą drogą. Od błagań, cierpień i poszukiwania wsparcia, przez uśmiech i wyciszenie, do głośnego Alleluja!
W tej chwili jestem na etapie uśmiechu i wyciszenia. Dużo myślę w czasie malowania moich ikon (są to obrazy olejne, technika własna), wsłuchuję się w siebie i otaczający mnie świat, modlę.

Maluje je nieśpiesznie od kilku miesięcy. Na początku malowałam wizerunek, który mi się podobał. Potem zaczęłam dobierać do potrzeb i stanów emocjonalnych. Zazwyczaj malowaniu towarzyszyło wyciszenie, rekolekcje. Dziś zacznę Matkę Boską Milczącą. Po krzyku, który niejednokrotnie wyłaniał się prosto z serca czas na milczenie. Ciii.

 Po wielu miesiącach trudnych doświadczeń zaczynam trafiać do domu. Domu, w którym osiągam spokój, jestem wewnętrznie pogodzona.

Jeśli czujesz klimat tych ikon, potrzebujesz wsparcia- napisz do mnie. Namaluję dla Ciebie wsparcie, dołączę modlitwę. Zrealizowałam już kilka indywidualnych zamówień. Święty Józef jest na pewnej plebanii na ten przykład, a ta praca sprawiła mi wiele radości.

Tymczasem

Polinka