Już sierpień drodzy moi. Jak ten czas leci...
Macie czasem wrażenie, że wasze życie płynie zgodnie z oczekiwaniami? Że jest wszystko dobrze, nic nie trzeba zmieniać?
Ja tak mam od jakiegoś czasu.
Wstaję rano, robię kawę i wychodzę boso do ogrodu ją wypić. Dookoła zieleń, kwiaty całkiem nieźle kwitnące, cisza i śpiew ptaków. Siadam w zaciszu parasola ogrodowego i oddycham głęboko. Oddycham życiem, które toczy się obok mnie.
To również czas na marzenia od których czasami głowa pęka. Zawsze byłam Andzią, Andzią z Zielonego wzgórza, taka natura dzika bzika:) Niebawem prawdopodobnie nabawię się piegów i rudych włosów, bo marzeń z każdym rokiem jest więcej. Marzę o spokojnym domu, kochającej rodzinie, pomyślności dla bliskich, o podróżach i spokoju każdego dnia.Wierzę, że jeśli się czegoś naprawdę che, dobrze się do tego nastawi, to każde marzenie jest do spełnienia. I tak mi się dzieje. Jakbym każdego dnia rzucała magiczne zaklęcie...
Ostatni tydzień obfitował w robótki ręczne:)
Zachciało mi się podkładek różnej treści, pod talerzyk i kubeczek, infantylnych w swej prostocie:)
Obdarowałam już swoją czteroosobową rodzinkę ale robię dalej bo strasznie mnie wciągnęło:) Muszę poszukać gdzieś okrągłego taboretu i podarować mu taką sukienusię:) Tylko skąd wziąć taki taborecik? Hihi, kiedyś w domu takie stały ale już od dawna na śmietniku:)
Pojawiły się też poduchy do salonu.
Jakość tych zdjęć może nie jest do końca zadowalająca ale korzystam z aparatu synka pięcioletniego:) Każdy orze jak może, do przodu z uśmiechem na ustach.
Na płótnie zapisałam wspomnienia z pewnego spaceru... Wisi sobie teraz w towarzystwie żniw, obok mojego biurka. Ciekawe, czy będę je przewieszać jak już śnieg spadnie, czy wręcz przeciwnie:)
Macie ochotę na świeże ogóreczki kiszone, czy małosolne jak nie wytrzymacie do ukiszenia?
Podaję przepis, wypracowany metodą prób i błędów. Dla mnie takie ogóry są najlepsze i zawsze tak robię.
Zalewa do ogórasków:
- chrzan trochę, na jeża
- koper zielony- ile się zmieści bo to on daje aromat
- liść czarnej porzeczki jeśli macie do nich dojście
- czosnek w ilości jak kto lubi, ja daję sporo. Warunek jest tylko taki, że musi być to czosnek polski, bo jest odpowiednio ostry i ma bogatą nutę zapachową
- woda z solą w proporcji dwie łyżki na litr wody
Upycham ogórki z całą resztą w słoikach, dość ścisło. Zalewam gorącą wodą z solą i odstawiam na 7-10 dni z lekko poluzowaną pokrywką, aby dochodziło powietrze. Należy pamiętać, że ogórki muszą być całkowicie zanurzone aby nie gniły. Po tym czasie dokręcam pokrywkę i pasteryzuję 5-10 min. Ostawiam do góry nogami i czekam do wystudzenia.
Tak zabezpieczone ogóraski stoją sobie latami w ciemnym miejscu i są zawsze w pełnej gotowości do spożycia.
Zaczęłam kisić po wyprowadzeniu się na wieś. Dziś już nie wyobrażam sobie ogórka ze sklepu, nie kupuję. Mają zupełnie inny smak, aromat, są pełne chemikaliów. A z moich? Wypijamy nawet tę zakiszoną wodę, bo jest pełna witamin i zdrowia:)
Co ciekawe, jedzenie na wsi da się zawsze jakoś zorganizować:) Ludzie wzajemnie robią sobie prezenty, oddają nadwyżki. Ktoś da ci koper, inny ma za dużo ogórków lub krzywe, to ci je da:) Nie bardzo rozumiem dzisiejszą modę. Czy z deka skręcony, mały ogórek to jakiś grzech? Dla mnie takie najlepsze, rozkosznie fikuśne i smakowite:) Na ząbek.
Jutro ciekawy dzień przed mną. Tak się składa, że zawsze piątego sierpnia przez moją wieś przechodzi pielgrzymka do Częstochowy. W pierwszym roku byłam kompletnie zszokowana,mieszczuch takich rzeczy nie widywał. W zasadzie nie wiedziałam, co mam zrobić, kiedy przy moich drzwiach stanął kwatermistrz i pyta o nocleg. Ło matko, obcych ludzi tak pod dach? Przyjęłam i od tamtej pory to coroczna tradycja. Są lata chudsze i tlustsze. W naszym domu sypia od czterech do osiemnastu osób, wedle potrzeb:) Martucha z Weroniką pojawia się co roku, Justynka też. Dziś dzwoniłam i wiem, ze jutro niezawodnie będą.
Blogowe moje koleżanki, jeśli któraś z was wędruje z pielgrzymką warmińsko- mazurksą, z Mrągowa i okolic to zapraszam:) Dajcie znać na przyszły rok, bo teraz zapewne nie czytacie:) Niech mój dom będzie też waszym przez tę jedną noc. Bo jak mawiają, gość w dom to Bóg w dom i chyba nie ma w tym przesady. A mój dom lubi być gościnny:)
To dobrzy ludzie wiecie? Przynoszą ze sobą jakiś taki spokój wewnętrzny i radość. Bo w końcu oni idą ponad pięćset kilometrów, każdy w swojej intencji i zdecydowanie dobrze im z tym.To fajna tradycja. A wiecie jak moja wieś się cieszy? Masa ludu wychodzi ich przywitać a oni witają nas śpiewem. Akurat cała grupa przechodzi obok mojego domu, bo mieszkam na końcu wsi więc na początku ich wejścia. Tak od d...strony:) Łups, sori:)
Kilka migawek z ostatnich lat 7 lat:)
Na zdjęciach i Marta i Justyna. Fajne dziewczyny. U Marty w Mrągowie byłam z rewizytą i strasznie miło wspominam.
Znikam szykować się na gości a Wam życzę odpoczynku pełną gębą. I dobrej pogody zdecydowanie.
Za siebie kciuki również trzymam bo wyjeżdżam nad jezioro jak tylko moich pielgrzymów pożegnam. Taki intensywny czas ale to dobrze.
Dziewczyny kochane wszystkie. Jeśli u kogoś nie bywam tak często, jak tego oczekuje to wybaczcie. Nie ogarniam roboty i wypoczynku i czasem nie starcza na zajrzenie do was. Jesienią się poprawi, wiadomo. A teraz, jak wrócę z wypoczynku zorganizuję wam Candy. A co tam:)
Tymczasem
No to tak: ja już się na candy zapisuję. Dzisiaj wygrałam jedno, to może tak jednym szczęściem poleci.
OdpowiedzUsuńJutro udanego wieczorku życzę. Ja pielgrzymów tylko na drogach widywałam jak znad morza wracałam. Podziwiam ich, że dają radę.
Ogóreczki pychotka. Ja w tym roku nie mam gdzie, nie mam jak... Ale za rok na pewno!
No i miłego czasu nad jeziorkiem :)
Oj ogóreczki uwielbiam , szczególnie takie jednodniowe , pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńfajne podkładki powstały :)
OdpowiedzUsuńogóry mmmmmmm
pozdrawiam ciepło
Podkładki są cudowne!Pozdrawiam serdecznie i słonecznie w te piękne sierpniowe dni:)
OdpowiedzUsuńPeninia*
♥♥♥
Z przyjemnością i uśmiechem czytam...Marzenia o spokojnym domu , pełnym miłości bez pośpiechu.Podobne pragnienia nas na wieś wygnały :) i ja wiem ! WIEM ! że marzenia się spełniają..poranna kawa w kapciach na tarasie właśnie codziennie utwierdza nas ,że dobrze zrobiłyśmy co ? Nadwyżki sąsiedzkie pięknie obfitują , zacieśniają więzi ...np w tamtym roku z brzoskwiń od sąsiadki zrobiłam nalewkę swoja pierwszą w życiu :)
OdpowiedzUsuńTo piękne ,że gościsz pielgrzymów. Ukłony dla Ciebie i dla nich. Niech mają lekką drogę a ich trud pielgrzymowania przyniesie dla nich wyproszone łaski ! Pozdrawiam ciepło
Dzięki wielkie za tak miłe słowa:) Pielgrzymi właśnie zasnęli. Mieli ciężką drogę bo gorąco jak diabli.Pozdrowienia kochana
UsuńNiesamowicie to napisalas. Wies jest magiczna. Moim marzeniem jest kiedys na takiej prawdziwej zamieszkac. Gdzie robi sie swoje maslo, chleb, soki, przetwory wszelkie. Gdzie zycie plynie w innym rytmie.
OdpowiedzUsuńJakie Ty masz pojemne serce :) aż cały człowiek się cieszy :))))) Piękna sprawa! Tyle radości. Uściski!!!
OdpowiedzUsuńUrzekły mnie te podkładki. Sa CUDOWNE. Ogóreczki też kiszę, a co! A ze niekształtne to tylko świadczy o tym, że ze swojego ogródka są, a nie kupne pięknie wymyte i z mnóstwem nawozu i ulepszaczy. Co do pielgrzymki to wiem o czym piszesz, u mnie w domu zawsze nocowali pielgrzymi z Kalisza a na obiad mama przyprowadzała Gniezno:))) Wspaniali ludzie!!!
OdpowiedzUsuńOby tak dalej kochana!!!! Ale tej kawki w ogrodzie, spacerów po trawie bosymi stopami to Ci zazdroszczę ;) Buziaki
OdpowiedzUsuńPamiętaj jeśli marzymy wtedy się nie starzejemy:) Czas ucieka, a my potrafimy Marzyć i to jest najważniejsze:) Marzenia są po to, by się spełniały. Buziaki
OdpowiedzUsuńOj, Paulinko, ale się u Ciebie dzieje:) Podkładki super, wytwory szydełkowe niezmiennie mnie zachwycają:) Z Pielgrzymką rozumiem Cię, to fajna sprawa i fajna tradycja:) I fajnych ludzi można poznać:) Ogóry robimy tak samo, u mnie liście porzeczki wymiennie z liśćmi wiśni lub dębu (zależy jakie pod ręką) Wychodzi pychota! Wypoczywaj i pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńZ wymianą listków masz rację a ja zapomniałam napisać:)
Usuńpięknie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńZapracowana widze jesteś nieludzko, i to jakie spektrum! Od ogórkó po malowanie obrazów!!!! Nie będę się ropzisywać, pooglądam sobie, bo mam zaległości:-) Buźka!
OdpowiedzUsuńRany,Ty to masz siły na to wszystko.Podziwiam i pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńZapracowana jesteś, bo widzę, że wspaniałe rzeczy tworzysz i jeszcze przetwory robisz;) Podziwiam Cię kochana;)
OdpowiedzUsuńOgórki kiszone, najlepiej małosolne uwielbiam;)
Pozdrawiam Cię kochana i dziękuję za odwiedzinki
P.S. Twój blog właśnie trafia do listy moich ulubionych;)
Dziękuję- usiądź i się rozgość. Pozdrowienia
UsuńZycie o jakim piszesz, to miałam właśnie mieszkając ponad dwadzieścia lat temu w Polsce na wsi... Teraz,mieszkam w mieście, ale o tyle dobrze, że przynajmniej mam ogródek, bez niego dostałabym chyba świra...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko...
Ale piękne podkładki! W moich kolorkach! I pyszne ogóraski!
OdpowiedzUsuńFajna u Ciebie ta tradycja pielgrzymkowa. Ja w Krakowie czasem obserwuję jak pielgrzymka wychodzi z kościoła i rozpoczyna drogę do Częstochowy. Poruszający serce widok:-)
Pozdrawiam ciepło
Jesteś pracuś, wolontariusz, rękodzielnik , artystka w każdym "calu", pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU mnie ogoraski też już porobione,,, podkładki wyszły naprawdę świetne!!!
OdpowiedzUsuńPopisuję się pod słowami Celi! U mnie ogórasy zrobione, ale w plastikowych butelkach.
OdpowiedzUsuńMój domek również lubi lato najbardziej, bo wtedy dużo gości. Co prawda nie pielgrzymkowych / nie po trasie/, ale rodzina z Wybrzeża wraz ze znajomymi zatrzymuje się na 'popas' i nocleg jadąc w góry.
Jak miło zimą wspominam te chwile :-)
Buziaki Paulinko. Nie muszę chyba pisać jak ' energetyczne' są Twoje posty?!
Witam Cię gorąco, bo dawno tu nie zaglądałam:) Ciągle tylko ogórki, fasola, wiśnie, aż się w głowie kręci:) Miałam tez chwilowy problem z komputerem, ale wszystko wróciło na dobre tory:) Jak zwykle chętnie sobie poczytałam Twoje "wypracowania":) Nie znam Cię osobiście, ale wiem, że należysz do ludzi, którymi lubię się otaczać, czyli z dobrym sercem i optymistycznie nastawionymi do życia:)Pa!
OdpowiedzUsuńDziękuję Lidziu, miłych słów nigdy dość:)
UsuńAle się napracowałaś :) I piękne serwetki, poduszki i smakowite ogóraski :)) mniam Miło tam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJak fajnie mieć taki ogród i móc sobie wyjść w jakiś zaciszny kąt i odpocząć:-) Fajne podkładki, ja mam zawsze problem ile więcej słupków robić w każdym okrążeniu, żeby się nie marszczyło:-/ Obraz piękny! Podusie również.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
a ja troche z innej beczki...mam ogromna ochotę na taki metalowy leżak-jak pokazywałaś we wcześniejszym poście..mam na niego namiar..tylko powiedz mi jak się sprawdza w życiu???
OdpowiedzUsuńKurko kochana, leżak sprawuje się okej:) Mam go już trzeci albo czwarty sezon i bez zastrzeżeń. Dziś zdecydowanie bym go kupiła, gdyż jest chyba najtrwalszym z leżaków. Troszku rdzewieje ale tylko troszku:) Poza tym nie powinno się na nim stawać choć to szczegół. Kup sobie, będziesz zadowolona
Usuńodpowiedziałam już wcześniej ....ale znikł mi internet:))) dziękuję ...muszę tra namówić tylko męzusia:)))
Usuńkoło nas tez idą, ale bez nocowania.
OdpowiedzUsuńOgóry robię, ale zżeramy zaraz na drugi dzień, takie małosolne:-))( łyzka soli na litr )